Zamówili 1000 samochodów. "Zapomnieli" zapłacić
Zazwyczaj, gdy mowa o kradzieży, wyobrażamy sobie zniknięcie auta spod domu pod osłoną nocy. Ale co jeśli dokonuje jej cały kraj, a chodzi o 1000 egzemplarzy samochodów Volvo? Cóż, taka historia też się wydarzyła...
10.03.2023 | aktual.: 10.03.2023 11:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W latach 70. XX wieku Volvo już wyrobiło sobie renomę samochodu bezpiecznego i co najważniejsze – bezawaryjnego. Szwedzi szukali pewnych rynków eksportowych, a jednym z nich – co dzisiaj wydaje się nie do wyobrażenia – była Korea Północna. Wówczas był to kraj, w którym można było sporo zarobić, choć wymagało to inwestycji liczonych w latach, a nie miesiącach.
Stosunki dyplomatyczne zostały nawiązane w 1973 roku, a szwedzkie firmy zaczęły eksport na masową skalę. Jedną z nich było Volvo, które wysłało do Korei tysiąc egzemplarzy Volvo 144. Był tylko jeden problem – rząd Korei Północnej nie za bardzo chciał za nie zapłacić. Ani wtedy, ani później.
Radzieccy dyplomaci nazwali to największą kradzieżą aut w historii. Po części właśnie to sprawiło, że jeszcze w 2008 roku Korea "wisiała" za cały import ok. 234 mln euro. Nikt nie jest dłużny Szwedom więcej. Volvo otrzymało pieniądze od rządu, a ten nie może odzyskać zapłaty do dziś.
Volvo 144 było pierwszym "pudełkowatym" autem, które – jak sama nazwa wskazuje – było pierwsze z nowej serii, miało cztery drzwi oraz czterocylindrowy silnik. Jak stwierdził Duncan Lang, jeden z turystów będących w Korei w 2010 roku, takie auto dało się najpierw usłyszeć, później zobaczyć – ponieważ ruch samochodów jest znikomy.
Nie wiadomo ile z tych 144 jest jeszcze na drogach. Dostęp do części musi być jeszcze trudniejszy niż np. na Kubie. Nie zmienia to faktu, że na niektórych, nielicznych zdjęciach volvo wyglądają na zadbane.