To prawda, niektóre fotoradary wracają do magazynów, lecz nie otwierajcie jeszcze szampana
Felieton, którego tematem są między innymi poprawki w kodeksie drogowym.
27.08.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ostatnimi czasy gronem wszystkich kierowców wstrząsnęła wiadomość o usunięciu fotoradarów z polskich dróg. Ustawa została zatwierdzona przez Senat, obecnie czeka na postawienie pod nią parafki przez prezydenta. Jeśli nasza nowa głowa państwa zatwierdzi projekt, wówczas ten przepis wejdzie w życie pierwszego stycznia następnego roku.
Wraz z odebraniem prawa strażnikom miejskim do robienia nam zdjęć nowela Prawa o ruchu drogowym zostanie zmieniona pod paroma innymi względami. Niestety, całość sytuacji nie przedstawia się już tak wspaniale. Prawdziwym stwierdzeniem jest, że fotoradary zostaną odebrane osobom, które nie zdołały dostać się do policji i wybrali niższy poziom w piramidzie. Nie oznacza to jednak oddania ich do przerobienia na żyletki. Jedyną rzeczą jaką zauważymy to zmiana osoby dzierżącej aparat. Wszystkie sprzęty, którymi da się zrobić zdjęcie przejdą bowiem w ręce GITD. Wydaje mi się, że nie zrobi to różnicy kierowcom.
Obecnie, w niektórych miejscach po “skarbonkach” została jedynie obudowa. Ten fakt również nie zmieni sytuacji osób poruszających się samochodami. Gdy wracamy swoim Fiatem do domu, a naszym oczom ukaże się żółta puszka na słupku odruchowo zmniejszamy prędkość do dozwolonej na danym odcinku drogi. Nie sądzę, aby ktokolwiek z odległości kilkudziesięciu metrów potrafił zobaczyć czy fotoradar jest pusty. Taka sytuacja jest widoczna, między innymi na Wisłostradzie w Warszawie.
Moim zdaniem, kontrola prędkości jest dobrym sposobem na zwiększenie poziomu bezpieczeństwa w niektórych miejscach na drodze np. na nieoświetlonych przejściach dla pieszych. W prawdziwym świecie ten sposób służy do zarobienia kieszonkowego na nowe Cee’dy.
W gamie zmian znalazło się także miejsce na nowy taryfikator mandatów. Obecnie, najwyższa grzywna, jaką okoliczny szeryf może nałożyć na nasze konto wynosi 1000 zł. Po sylwestrowej nocy wzrośnie do około 2200-2300 zł. Warto również dodać, że wraz z nowymi przepisami, prędkość w terenie zabudowanym będzie wynosić 50 km/h przez całą dobę. Ponadto policja domaga się zabierania prawa jazdy kierowcom, którzy trzykrotnie zignorują znak stopu na przejazdach kolejowych. Na szczęście, nie każde słowo mężczyzny z gwiazdami na ramionach jest wtłaczane w życie.
Zawsze, staram się być wyrozumiały dla nowych ograniczeń oraz zakazów wprowadzanych przeciwko kierowcom. Próbuję zrozumieć, że w centrum Katowic potrzebne jest ograniczenie do 30 km/h aby zwiększyć poziom bezpieczeństwa. Chciałbym jednak, usłyszeć jeden powód dla którego ustawiane są ograniczenia do śmiesznych prędkości w miejscach gdzie szybsza jazda nikomu nie mogłaby zaszkodzić. To samo jest z ustawianiem fotoradarów, jedynie w celach zarobkowych. Mam jednak jeden pomysł, mianowicie: skoro obecnie wszyscy strażnicy miejscy oraz gminni nie mają co robić, dlaczego nie mogliby zrobić z tym porządku? Z ogromną chęcią popatrzyłbym na Pana, który zdejmuje znak o idiotycznym ograniczeniu prędkości albo usuwa niepotrzebną nikomu atrapę puszki z pobocza. Na pewno, wniosłoby to poprawę do życia kierowców, a funkcjonariuszy skłoniłoby do przerwania snu w radiowozie. Do roboty!