Tesla zmieniła świat i nawet tego nie zauważyliśmy. Niekoniecznie na lepsze
Pod koniec maja 2018 roku Consumer Reports przyznał, że nie poleca Tesli Model 3, bo m.in. samochód kiepsko hamuje. Producent wydał aktualizację, a werdykt uległ zmianie. Rewolucyjne rozwiązanie może jednak być furtką do kolejnych problemów.
14.06.2018 | aktual.: 01.10.2022 17:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Żeby nie było — aktualizacje samochodów to nic nowego. Tesla robi coś takiego od dawna. Pod koniec 2017 roku producent ogłosił, że niektóre egzemplarze mogą dostać nowe oprogramowanie, które skróci sprint do setki o całą sekundę. Wcześniej producent wydłużył zdalnie zasięg w autach znajdujących się w rejonie zaatakowanym przez huragan Irma, dzięki temu kierowcy mogli uciec w bezpieczne miejsce.
Tutaj mówimy o czymś zupełnie innym. Nie chodzi o sprawianie, by samochód był szybszy czy mógł przejechać dalej. Temat dotyczy wydajności układu hamulcowego, czyli jednego z podstawowych elementów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. I wcale nie mówimy tutaj o poprawie czegoś, co działało dobrze. Według testów Consumer Reports najmniejsza tesla hamowała słabo, gorzej od olbrzymiego Forda F-150.
Elon Musk, czyli najpopularniejszy szef firmy zajmującej się samochodami, bardzo szybko zapowiedział aktualizację, która rozwiąże problem. Niewiele ponad tydzień od ogłoszenia wyników swojego testu, Consumer Reports jeszcze raz poruszyło temat Tesli Model 3. Tym razem auto przeszło sprawdziany znacznie lepiej i zyskało status polecanego przez amerykańską instytucję. Musk napisał miłego Tweeta, a akcje Tesli poszły w górę o 3 proc. To był dobry dzień.
Aż do momentu, gdy zaczęły się analizy tego, co się tam właściwie stało. Tak, sposób rozwiązania sprawy jest świetny. W przypadku "konwencjonalnego" producenta mielibyśmy tutaj do czynienia z akcją naprawczą, wysyłaniem listów do właścicieli aut i liczeniu, że pojawią się w serwisach. Aktualizacje od Tesli instalowane są zdalnie i automatycznie, więc nie ma mowy, że któryś z modeli 3 na drogach ma niewydajne hamulce.
Z drugiej strony pokazuje to, jak dużym problemem w Tesli jest kontrola jakości. Czy naprawdę nikt wcześniej nie zauważył, że samochód hamuje znacznie gorzej niż powinien? Samo zachowanie Tesli również wyglądało jak chowanie sprawy pod dywan. "OK, stało się, ale patrzcie, tu jest aktualizacja i wszystko już jest w porządku" to nie jest coś, co chcemy słyszeć w przypadku rzeczy tak istotnej jak hamulce.
Weźmy na tapetę rynek smartfonów. To tam dotychczas mieliśmy do czynienia z najbardziej zauważalnymi aktualizacjami. Kilka chwil, instalacja nowego oprogramowania i nagle telefon potrafi znacznie więcej niż dzień wcześniej. Nagle okazuje się, że bateria może wytrzymać tę godzinę dłużej, że aparat zrobi lepsze zdjęcie. Jednak pozwala to producentom na wypuszczanie urządzeń, w których coś nie działa. Po kilku dniach czy tygodniach wychodzi aktualizacja i każdy zapomina o tej wpadce. Ale od niewyraźnego zdjęcia jeszcze nikt nie zginie. Od niedziałających hamulców może.
Boję się, że możliwość szybkiego i zdalnego poprawienia auta sprawi, że producenci będą leniwi. Jeśli którykolwiek z konkurentów Tesli wypuściłby na rynek samochód z niesprawnie działającym jednym z elementów, musiałby liczyć się ze sporą wpadką wizerunkową i olbrzymimi kosztami poprawiania tego. Amerykanie napisali nową wersję oprogramowania. Tyle wystarczyło, by zażegnać temat.
Nie zrozumcie mnie źle. Jestem zafascynowany tym, czego mogliśmy doświadczyć. Tesla raz jeszcze pokazała, że to na nich trzeba patrzeć, gdy snujemy wizję przyszłości motoryzacji. Sytuacja, w której budzisz się rano i nagle samochód jest lepszy to coś, do czego musimy dążyć. To jeden z tych powodów, dla których twierdzę, że obecnie żyjemy w prawdopodobnie najbardziej ekscytujących dla motoryzacji czasach.
Jednocześnie posłużę się tutaj cytatem wujka Spider-Mana: z wielką siłą przychodzi wielka odpowiedzialność. Niechlujność producentów to tylko jedno z zagrożeń, które czyha na nas jeśli ta technologia się przyjmie. Raz jeszcze przychodzi na myśl przykład ze świata smartfonów, ale tym razem wejdziemy na rejony teorii spiskowych.
Każdy słyszał, że Apple specjalnie spowalnia swoje telefony, by zmusić użytkowników do wymiany słuchawki na nową. Oficjalnie mówi się, że problemem jest starzejąca się bateria, ale to nie wszystkich przekonuje. Podobną sprawę można już teraz zaobserwować w środowisku użytkowników tesli. Na forach widziałem komentarze, że po aktualizacji poprawiającej wydajność hamulców, niektóre modele 3 przestały przyspieszać tak szybko jak wcześniej.
Tak naprawdę wszystko leży teraz w rękach Tesli. Moim zdaniem to na nich spoczywa odpowiedzialność, by przekonać nas, że zdalne aktualizacje będą wykorzystywane tylko do faktycznego poprawiania już świetnych samochodów. Podejrzewam, że tego przekonamy się przy kolejnych aktualizacjach, chociaż ostatnia fala zwolnień nie wróży dobrze na przyszłość. Obym się jednak mylił.