Stłuczka z łosiem a odszkodowanie. Brak znaku to nie podstawa, by dostać pieniądze
Po stłuczce ze zwierzęciem na odszkodowanie mogą liczyć głównie kierowcy z polisą AC. Jeśli do kolizji doszło na odcinku bez odpowiedniego znaku, pojawia się furtka dla pozostałych. Jednak przykład naszego czytelnika pokazuje, że nie jest to takie proste.
09.08.2018 | aktual.: 30.03.2023 11:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W zeszłym roku na polskich drogach w wyniku zderzeń ze zwierzętami 400 osób zostało rannych, a 14 zginęło. Nawet jeśli żaden z pasażerów nie ucierpi, właściciel auta z całą pewnością będzie musiał naprawić pojazd.
– Znam przykłady rachunków sięgających kilkunastu tysięcy złotych, a w przypadku aut w premium nawet kilkudziesięciu tysięcy. Tego rodzaju szkody wiążą się bowiem zarówno z wgnieceniem blach czy zbiciem szyb lub reflektorów, ale też kosztowną awarią elektroniki, której auta są dzisiaj pełne – tłumaczy Damian Andruszkiewicz z Compensa TU S.A. Vienna Insurance Group
Jednocześnie proces uzyskiwania odszkodowania jest dość skomplikowany. W najlepszej sytuacji są kierowcy, którzy wykupili droższe ubezpieczenie autocasco. Jednak istnieje możliwość, by uzyskać odszkodowanie, nawet jeśli mamy tylko OC.
W takim przypadku trzeba udowodnić, że wina leży po stronie np. koła łowieckiego czy zarządcy drogi. Tę ostatnią ścieżkę wybrał nasz czytelnik, pan Borys, który napisał do nas na #dziejesie o swoim przypadku.
– W lutym zderzyłem się z łosiem na drodze wojewódzkiej 704, jadąc w kierunku Uchania Dolnego. Na odcinku, na którym doszło do zdarzenia, nie było postawionego znaku ostrzegającego o dzikich zwierzętach – opisuje sytuację pan Borys.
– Niemniej jednak od ubezpieczyciela właściciela drogi dostałem odpowiedź, że nie należy się wypłata z polisy OC właśnie z powodu braku takiego znaku, ponieważ nie było potrzeby jego stawiania – dodaje. Jednocześnie zastanawia się, czy uzyskanie odszkodowania jest w ogóle możliwe.
– Jeśli znak A-18b stoi, to wtedy kierowca powinien uważać, a jeśli znaku nie ma, to znaczy, że nie ma potrzeby stawiania go tam, ponieważ nie ma zwierząt? – zastanawia się pan Borys.
O ten przypadek zapytałem Marcina Tarczyńskiego z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
– Nie mamy w zwyczaju komentować konkretnych spraw, zresztą bez poznania dokładnych okoliczności zdarzenia czy uzasadnienia jest to niewykonalne – odpowiedział Tarczyński. – To, na co ogólnie mógłbym zwrócić uwagę, to fakt, że znak lub jego brak nie jest równoważny z zaniechaniem lub brakiem zaniechania zarządcy drogi – zauważa.
Pokazuje to, że uzyskanie odszkodowania, w sytuacji gdy nie mamy polisy autocasco, jest dość trudne. Jak stanowią przepisy kodeksu cywilnego, jeśli wina osoby lub podmiotu odpowiedzialnego za zwierzę nie zostanie stwierdzona, wtedy nie ma obowiązku pokrycia naprawy szkód.
[i](art. 431 § 1)[/i]Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, zobowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.
Oznacza to, że poszkodowany kierowca, chcący uzyskać odszkodowanie, będzie musiał udowodnić winę np. zarządcy drogi. Jak widzimy, sam brak znaku A-18b nie jest podstawą, by stwierdzić, że doszło do zaniechania.
Dla kierowców bez polisy AC nie jest to dobra wiadomość, bo stawia ich w kiepskiej sytuacji. Muszą bowiem płacić sami za naprawę auta. Najlepszym rozwiązaniem jest więc wybór droższego ubezpieczenia autocasco. Choć i to może nie gwarantować pełnego spokoju.
Zobacz także
Czy mieliście problemy z wypłatą odszkodowania? Napiszcie do nas na #dziejesie.