Sprawdziłem, czy przetwornica i akumulator samochodowy wystarczą do zasilania urządzeń w domu
Przetwornica to urządzenie, które zmienia prąd z akumulatora samochodowego na taki o napięciu 230V. Teoretycznie więc nie ma przeciwwskazań, by używać jej do zasilania urządzeń domowych w przypadku braku prądu. Jak jest w praktyce? Sprawdziłem.
21.12.2022 | aktual.: 20.02.2023 20:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kto mieszka na wsi, choć raz w życiu odczuł brak prądu przez dłuższy czas. Ludzie w miastach często mają krótkie przerwy, ponieważ awarie są usuwane możliwie szybko. Na wsi jednak wystarczy zerwany przewód, trudne warunki pogodowe i prądu nie będzie przez cały dzień, a nawet dłużej.
Jak się zabezpieczyć przed utratą zasilania? Oczywiście pierwsze, co przychodzi na myśl, to agregat prądotwórczy. Za dobre urządzenie trzeba jednak zapłacić kilka tysięcy złotych (ok. 3-4 tys. zł). Drogie i niewygodne rozwiązanie, ale z reguły dające prąd o mocy nie mniejszej niż ten z sieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Druga opcja? Tzw. UPS, czyli zasilacz awaryjny z akumulatorem, ale raczej przeznaczony tylko do jednego zadania - zasilania domu. I tu tanio nie jest, bo zasilacz dający ok. 1000 W to koszt ok. 800 zł plus porządny akumulator do dłuższego niż kilkadziesiąt minut działania. Żeby to miało sens, powinien on być wykonany w technologii LiFePO4, a taki kosztuje ok. 2-3 tys. zł.
Ja postanowiłem sprawdzić rozwiązanie czysto motoryzacyjne, jakim jest przetwornica samochodowa. Dość tanie, bo samo takie urządzenie o mocy 1000 W to koszt 1187 zł, a akumulator każdy ma w samochodzie lub może kupić za ok. 300-500 zł. To również najbardziej wszechstronne urządzenie.
Zastosowanie przetwornicy samochodowej
O teorii związanej z używaniem przetwornicy do zasilania urządzeń pisałem w poniższym wywiadzie z ekspertem.
Jeśli chodzi o praktykę, można ponieść wodze fantazji i długo wyliczać zastosowania dla tego urządzenia. Nawet w zwykłym samochodzie osobowym czasami potrzebujemy zwykłego gniazdka na 230V, które w niektórych modelach można mieć opcjonalnie. Problem w tym, że z reguły dają nieduży prąd o mocy 150-200 W. Da się naładować z nich telefon czy laptopa, ale nie uruchomimy na takim gnieździe większości bardziej prądożernych urządzeń. Jak choćby czajnika.
Widoczny na zdjęciu nieduży czajniczek, w którym zagotujemy jednorazowo 0,6 litra wody, potrzebuje prądu o mocy do 650 W! I wcale nie tak łatwo kupić słabszy. Zwykła suszarka do włosów w trybie podgrzewania powietrza może pobierać ok. 1000 W, a nawet więcej. Wbrew pozorom, nie wielkość urządzenia ma znaczenie, ale jego przeznaczenie. Na przykład, duży telewizor pobiera od 70 do nieco ponad 100W. A lodówka tylko 30-50 W, choć kiedy kompresor się uruchamia, to już dużo więcej, ale tylko chwilowo.
Używając przetwornicy w terenie, możemy zasilać oświetlenie namiotu czy całego biwaku, podłączyć do niej czajnik, sprzęt grający, a nawet niedużą nagrzewnicę do namiotu. Trzeba tylko wybrać odpowiednią przetwornicę i zakupić sprzęt o mocy, która nie przekroczy jej mocy.
Warto wiedzieć, że producenci podają dwie wartości, np. 300/600 W. Pierwsza (czyli w tym przykładzie 300 W) to moc ciągła, którą jest w stanie dostarczać do urządzenia, a druga (600 W) to moc maksymalna. Zatem jeśli urządzenie pobiera podczas pracy 200 W, ale przy rozruchu czy chwilowym obciążeniu np. 500 W, to przetwornica o mocy 300/600 W będzie wystarczająca.
Ja dostałem do testu przetwornicę firmy Green Cell o mocy 1000W/2000W z czystą sinusoidą, czyli taką, którą mogłem zasilić wszystko, co przyszło mi do głowy, wprost z samochodu. Jednak głównym przeznaczeniem tego testu było zasilenie awaryjne urządzeń domowych na wypadek braku prądu. Chciałem sprawdzić, czy to uniwersalne urządzenie mogłoby zastąpić (w jakimś stopniu) kilkukrotnie droższy agregat prądotwórczy.
Przetwornica samochodowa w domu – jak się sprawdza?
Przetwornica o mocy znamionowej 1000 W to już bardzo bezpieczny zapas mocy prądu. Wystarczający do uruchomienia większości urządzeń, które mamy w domu. To, czego raczej nie zasilimy, to piekarnik elektryczny, duży czajnik czy pralka, ale już opiekacz do tostów czy gofrownicę, a nawet mikrofalówkę jak najbardziej.
Ciekawym pod względem poboru prądu urządzeniem okazał się ekspres do kawy. Całkowity pobór prądu do zrobienia kawy jest nieduży, a podczas jej robienia potrzeba mocy ok. 20-30 W. Ale kiedy podgrzewa wodę, chwilowa moc wynosi ponad 1400 W! Przetwornica miała moc maksymalną 2000 W, więc bez problemu dała radę. Ale udałoby się to, gdyby miała moc np. 500/1000 W.
Zasilałem też kilka urządzeń, których używamy w sposób ciągły, a nie chwilowy. Przykładowo, przez jeden dzień do przetwornicy miałem podłączonego laptopa, oddzielny monitor i ładowarkę do smartfonu. Przetwornica była podłączona do wyjętego z auta akumulatora ołowiowego o pojemności 55 Ah. I to nie do końca naładowanego – tak jak był zainstalowany w aucie, tak po wyjęciu podłączyłem go do przetwornicy.
Pracowałem na tym zestawie od godziny 7.00 do 17.00 i wciąż w okienku inspekcyjnym akumulatora widziałem zielony kolor. Co oznacza, że akumulator nawet nie wymagał podładowania. Jakiej mocy prąd pobiera taki zestaw? Zasilacz do laptopa, kiedy go ładuje, ok. 40-60 W, monitor nieco ponad 30 W, a ładowarka do smartfona niemal pomijalne 7 W. Swoją drogą, kiedy od wymienionych zasilaczy odłączymy urządzenia, nie pobierają prądu prawie w ogóle.
Kolejną próbą było podłączenie jednofunkcyjnego pieca gazowego centralnego ogrzewania i wody użytkowej do tego samego akumulatora, ale bez jego specjalnego ładowania – wprost wyjętego z samochodu. Obserwując wskazania watomierza widziałem zazwyczaj wartości od 50 do 70 W – nie zaobserwowałem wyższych. Tyle mocy pobiera podczas podgrzewania wody, natomiast w trybie czuwania dużo mniej. Akumulator o pojemności 55 Ah wystarczył na 5 godzin. Po tym zamontowałem go w aucie i normalnie uruchomiłem silnik. Napięcie spadło tylko do 11,47 V, kiedy włączyła się lampka ostrzegająca.
Dlatego też sprawdziłem piec jeszcze raz, ale na akumulatorze 100 Ah. W takiej sytuacji pracował przez 9 godzin. Inną próbę zrobiłem na piecu gazowym dwufunkcyjnym w dużo gorzej ocieplonym domu, ale o połowę mniejszym. Na nowym i naładowanym akumulatorze 75 Ah piec pracował przez 11 godzin.
Na akumulatorze 100 Ah moja lodówka pracowała przez 16 godzin. Pobierała 30-50 W mocy, najwyższa, jaką zaobserwowałem, było 70 W. Jest to niemal nowe urządzenie klasy energetycznej A. Zaskoczeniem był dla mnie test telewizora – 55 cali LED. Po pierwsze, różnica pomiędzy oglądaniem telewizji z dekodera (moc 70-90 W), a trybem smart TV, czyli z włączonym internetem (105 W). Jak się okazuje, ma znaczenie, co się w telewizorze dzieje i oglądanie telewizji z dekodera jest po prostu tańsze w kwestii samego poboru prądu.
Wystarczy policzyć 90 W przez powiedzmy 20 godzin miesięcznie, to daje 1,8 kWh prądu. Gdybyśmy oglądali przez 20 h tylko telewizję internetową, to miesięcznie zużyjemy 2,1 kWh prądu. Rocznie jest to różnica na poziomie 3,6 kWh. A przecież wiele osób ogląda telewizję znacznie dłużej.
Po drugie, zdziwił mnie bardzo krótki czas pracy na akumulatorze 55 Ah, bo zasilał on telewizor tylko przez 2 godziny. Był naładowany i nie pracował wcześniej w aucie. Kiedy podłączyłem przetwornicę do akumulatora 100 Ah, telewizor "grał" przez blisko 7 godzin. Czyli ponad 3-krotnie dłużej na niespełna dwukrotnie większym akumulatorze.
Wykorzystanie ekstremalne
Przetwornicy i akumulatora samochodowego używałem też dość ekstremalnie, by sprawdzić "czy pójdą" też mocniejsze urządzenia. Zacząłem od sprawdzenia, czy przetwornica da wystarczająco dużo prądu do zasilenia pieca na ekogroszek z podajnikiem. Nie wyłączyła się nawet wtedy, kiedy przekładnia podawała węgiel do komory spalania. Nie miałem jednak okazji sprawdzenia mocy, jaką piec potrzebował oraz ile czasu pracowałby na akumulatorze.
Uruchomiłem też stołową, niewielką piłę tarczową i frezarkę. Chwilowy pobór prądu w okolicach 1500 W przy dłuższym (kilkusekundowym) obciążeniu powodował wyłączenie się urządzenia (piły). Przy mniejszym obciążeniu silnika dało się przeciąć kilka desek o szerokości 10 cm i grubości 2 cm.
Do przetwornicy podłączałem też elektronarzędzia, by potwierdzić, że jest to dobre urządzenie do okazjonalnego wykorzystania np. na działce. Wystarczy zabrać ze sobą nieduży akumulator. Ten o pojemności 55 Ah wytrzymał kilka godzin pracy ze szlifierką kątową i wiertarką. Oczywiście nie pracy ciągłej, lecz przerywanej, tak jak się tych narzędzi używa. Wystarczyło, by "ogarnąć robotę".
Na akumulatorze 100 Ah pewnie pracował bym cały dzień. Tak samo by było, gdybym przetwornicę podłączył do akumulatora zainstalowanego w samochodzie i od czasu do czasu uruchamiał silnik. Ani razu, nawet przy dużym obciążeniu wiertarką i szlifierką, nie doszło do takiego spadku napięcia, by przetwornica sygnalizowała konieczność wyłączenia. Maksymalna moc prądu pobieranego przez te narzędzia oscylowała wokół 400-500 W.
Moja opinia na temat przetwornicy
Do urządzenia i samego testu podchodziłem dość sceptycznie, a jednocześnie praktycznie, ponieważ celem było sprawdzenie przetwornicy w takich warunkach, w jakich chciałbym mieć alternatywne źródło prądu na krótki czas. Absolutnie nie chodzi o kompleksowe rozwiązanie do zasilania całego domu – do tego przetwornica się nie nadaje.
Po teście miałem zdecydować, czy kupię przetwornicę – niekoniecznie tej firmy – dla siebie. Teraz wiem, że jest to urządzenie wystarczające, nawet gdyby miało mniejszą moc. Patrząc na sposoby wykorzystania oraz czas pracy w sprawdzanych sytuacjach, jest to rozwiązanie proste, by nie powiedzieć prymitywne, ale skuteczne i przede wszystkim kompaktowe i komfortowe. Mogę akumulator z przetwornicą postawić w kotłowni, obok lodówki, przy telewizorze albo pod biurkiem we własnym biurze. Mogę to przenieść tam, gdzie potrzebuję, a te kilka godzin dostępności prądu wyczerpuje moje oczekiwania.
Warto też podkreślić, że akumulator i przetwornica to tylko podstawowy zestaw do zasilania. Można kupić drugi akumulator albo korzystać z większej ich liczby (np. zamiennie), jeśli zajdzie taka potrzeba. Można przetwornicę podłączyć bezpośrednio do auta i ciągnąć prąd przedłużaczem do domu czy w dowolne miejsce.
Chciałbym też zaznaczyć, że celem domowego wykorzystania przetwornicy nie było zasilanie całego budynku i wszystkiego, co w nim jest, ale podłączenie jednego lub dwóch urządzeń na kilka godzin na czas braku prądu. Z całą pewnością przy dłuższych przerwach, np. kilkudniowych, lepszym rozwiązaniem może być agregat, jeśli w ogóle macie możliwość go używać, choć jak już wspomniałem – przetwornica wpięta w obwód samochodu też spełni taką rolę, tylko raczej powinniśmy korzystać z tego przez kilka dni.
Celem testu trwającego kilka miesięcy było pokazanie zestawu minimum, czyli przetwornica plus akumulator wyjęty z auta, który i tak mamy. Kompletnym zestawem minimum jest moim zdaniem jeszcze dodatkowo jakieś urządzenie rozruchowe, które w razie nadmiernego rozładowania akumulatora można poratować przy próbie uruchomienia auta.
Cena testowego urządzenia (na stronie producenta) wynosi obecnie 1187 zł. Przetwornicę o dwukrotnie niższej mocy firma GreenCell wycenia na niecałe 900 zł. Taka wystarczy w większości sytuacji, a już z pewnością do zasilania większości pojedynczych urządzeń. Odpowiednio tańsze są też przetwornice z sinusem modyfikowanym, ale już nie każde urządzenie na takiej wystartuje.
Chciałem porównać cenę greencella z urządzeniami innych firm, ale trudno znaleźć obecnie w sprzedaży podobne. Rynek, który jeszcze latem wprost obfitował w przetwornice, teraz skurczył się niemal do zera. Na stronach internetowych zwykle widać komunikaty o braku towaru. Podobną przetwornicę do testowej, marki Volt Polska, znalazłem za 1990 zł (na serwisie Allegro, nie u producenta). Jest też urządzenie marki Geko za 999 zł. Na tyle samo wyceniono jeszcze jedno urządzenie, jednak tu sprzedający nie napisał nazwy firmy. Na tym polski rynek właściwie się kończy.