Spowolnienie w najważniejszym segmencie. Producenci wpadli w pułapkę CO2

Po latach wzrostów segment SUV-ów czeka spore spowolnienie. Tempo premier dla niektórych okazuje się niemal zabójcze, a producenci nie nadążają nad unowocześnianiem swoich konstrukcji. Prawdziwy boom będzie miał miejsce dopiero w okolicach 2025 roku, gdy branża poradzi sobie z nadmierną emisją dwutlenku węgla.

Toyota RAV4 też doczeka się wersji ładowanej z gniazdka
Toyota RAV4 też doczeka się wersji ładowanej z gniazdka
Źródło zdjęć: © fot. autokult
Mateusz Lubczański

13.02.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:25

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W 2019 roku w Polsce sprzedano prawie 145 tys. aut należących do segmentu SUV-ów. Najlepiej taką liczbę wyobrazić inaczej – co trzeci pojazd wyjeżdżający z salonu był SUV-em. Co więcej, był to wynik lepszy aż o 13 proc. w stosunku do 2018 roku. Nadchodzący rok może nie być taki dobry. Po raz pierwszy prognozy wskazują na spowolnienie.

Analizy LMC Automotive wskazują, że segment stanowiący żyłę złota zaczyna mieć lekką zadyszkę. Zajmujący w Polsce miejsce na podium Nissan Qashqai doczeka się swojego następcy najszybciej dopiero pod koniec roku, z czego pierwsze egzemplarze wylądują w salonach w 2021. Podobnie będzie z Hyundaiem Tucsonem, któremu do wspomnianego podium zabrakło nieco ponad 100 sprzedanych sztuk.

Z kolei Ford łączy duże nadzieje z podniesionym modelem Kuga, który wjeżdża na rynek i powoli pojawia się w salonach. Hybrydowe auto miało jednak swoją premierę w kwietniu 2019 roku. Dlatego też eksperci wskazują na późne pojawienie się innego interesującego auta - Kii Sportage. Choć powoli zaczynamy spekulacje nad jej wyglądem, klienci nie wyjadą nią od dealera jeszcze przez kilka(naście) miesięcy.

Przed segmentem jeszcze inne wyzwanie – odwrót od silników diesla. Jeszcze w 2015 roku 73 proc. SUV-ów było napędzane taką jednostką, ten współczynnik spadł jednak do 44 proc. w 2018 roku. To oznacza, że producenci są stawiani przez samych klientów przed problemem nadmiernej emisji dwutlenku węgla, za który Unia Europejska wyznacza bardzo srogie kary. Duże SUV-y spalają naturalnie więcej paliwa, stąd też rosnąca emisja CO2. Za każdy gram ponad limit, emitowany przez każdy egzemplarz, trzeba płacić.

Drogi są dwie i każda z nich problematyczna. Można pozostać przy obecnych autach, a koszty emisji przerzucić na klientów. Można też szybko wyposażyć je w mały układ hybrydowy, ale to również podnosi cenę auta. Branża chce iść naprzód, stąd też wysyp takich aut jak hybrydowy Opel Grandland X, Peugeot 3008 Hybrid, Mercedesy plug-in czy wspomniany wcześniej Ford Kuga.

Sprawy jednak nie ułatwia cykl życia modelu. Samochód (zazwyczaj) co trzy lata otrzymuje delikatny facelifting. Kto nie zaczął inwestycji odpowiednio wcześnie (jak np. Toyota), ma w salonie auto, które zostało przygotowane pod zupełnie inne realia, a umieszczenie w nim nawet małych baterii to nie lada wyzwanie.

Eksperci LMC wskazują, że w tym roku sprzedaż może utrzymać się na poziomie przewidywanym dla 2019 roku, czyli ok 2,2 mln egzemplarzy w Europie. Dopiero w 2025, kiedy technologia będzie bardziej rozwinięta i szerzej dostępna, ten wynik wzrośnie do 2,8 mln egzemplarzy. Jedno jest pewne – ten segment nie zginie, bowiem znane są historie, gdy jeden SUV praktycznie zmieniał sytuację firmy o 180 stopni. Oczywiście na lepsze.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (11)