Spadek sprzedaży samochodów przez koronawirusa. Europa odczuje go mocniej niż reszta świata

Pandemia koronawirusa powoduje mniejsze zainteresowanie zakupem nowych samochodów. Szacuje się, że w 2020 r. przyczyni się ona do spadku globalnej sprzedaży aut o ok. 12 proc. W Europie sytuacja będzie gorsza.

Mniejsza liczba klientów i duże wydatki rozwojowe - to rpzepis na kłopoty producentów aut
Mniejsza liczba klientów i duże wydatki rozwojowe - to rpzepis na kłopoty producentów aut
Źródło zdjęć: © Zbyszek Kaczmarek/REPORTER
Tomasz Budzik

30.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 12:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Prognoza spadków

SARS-CoV-2 bez wątpienia odciśnie piętno na światowej gospodarce. Efekt ten będzie dotyczył również samochodów. Nie są to produkty pierwszej potrzeby, więc część osób odłoży decyzję o zakupie na spokojniejsze czasy. Odświeżenie flot samochodów mogą również odwlec firmy, które ponoszą straty z powodu pandemii. W jakim stopniu dotknie to branżę motoryzacyjną?

Na to pytanie odpowiada ceniona agencja analityczna IHS Markit. Zdaniem jej specjalistów globalna sprzedaż samochodów osobowych i lekkich aut dostawczych w 2020 r. wyniesie 78,8 mln sztuk. To o 12 proc. - i jednocześnie 10 mln szt. - mniej niż IHS Markit przewidywał w styczniu 2020 r. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że 12 proc. to i tak stosunkowo niewiele. By dobrze ocenić sytuację, trzeba jednak wiedzieć, że w czasie kryzysu ekonomicznego z lat 2008-2009 spadek wyniósł 8 proc.

Jak ta sytuacja będzie wyglądała w Europie? Według IHS Markit spadek w 2020 r. wyniesie tu aż 14 proc., co przełoży się na sprzedaż 15,6 mln aut - o 1,9 mln mniej niż spodziewano się przed wybuchem pandemii. Bardziej pesymistyczna jest niemiecka firma Scope Ratings. Według jej specjalistów sprzedaż na Starym Kontynencie może spaść nawet o 20 proc. Przełożyłoby się to na zmniejszenie puli sprzedanych samochodów o 3 miliony. Niemcy zaznaczają jednak, że spadek będzie też częściowo efektem zawyżonej sprzedaży w 2019 r., wiążącej się z wycofywaniem z oferty tych odmian modeli, które emitowały najwięcej CO2. Ten czynnik może mieć niedługo duże znaczenie.

Producenci pod ścianą

Firmy motoryzacyjne na całym świecie muszą liczyć się ze spadkami w związku z pandemią. W Europie kolejnym problemem będą nowe limity CO2. W 2021 r. w życie wchodzą przepisy, które ustanowią granicę 95 g CO2/km dla floty aut sprzedanych na Starym Kontynencie. Za przekroczenie limitu przewidziane są wysokie kary.

Póki co tylko jednemu producentowi udało się zejść poniżej 100 g CO2/km. Oto pierwsza piątka według Jato Dynamics:

  • Toyota: 97,5 g CO2/km (99,8 g w 2018 r.)
  • Citroen: 106,4 g CO2/km (108,1 g w 2018 r.)
  • Peugeot: 108,2 g CO2/km (107,9 g w 2018 r.)
  • Renault: 113,3 g CO2/km (110,0 g w 2018 r.)
  • Nissan: 115,4 g CO2/km (114,0 g w 2018 r.)

Zdaniem brytyjskiej firmy analitycznej PA Consulting od 2021 r. łączna suma kar dla operujących w Europie firm motoryzacyjnych może wynieść do 14,5 mld euro. Z najmniejszą karą  - 18 mln euro  - będzie musiała poradzić sobie Toyota. Najwięcej zapłacić może Volkswagen - nawet 4,5 mld euro. Sposobem na uniknięcie sankcji jest jak najszybsze wprowadzenie do sprzedaży jak największej liczby samochodów o napędzie elektrycznym lub hybrydowym (szczególnie plug-in).

Zgodnie z raportem organizacji Transport and Enviroment w 2019 r. koncern Volkswagena deklarował zwiększenie do 2025 r. oferowanych modeli elektrycznych do 50, a hybryd plug-in do 27 aut. W przypadku koncernu PSA miały to być 23 modele elektryczne i 14 hybryd plug-in. W przypadku BMW 12 i 14, a Toyoty 12 i 15. Mercedes miał zaś w planach wprowadzenie do oferty 16 samochodów elektrycznych, a Renault i Nissan po 13.

Obniżone oceny

Przemodelowanie gamy oferowanych pojazdów i sprawienie, by rzeczywiście znajdowały one nabywców, nie będzie ani łatwe, ani tanie. Nad pokonaniem pierwszej z tych przeszkód czuwać będą inżynierowie. Druga pozostaje w rękach księgowych, a ci nie będą mieć łatwego zadania. Pozyskanie funduszy w dobie koronawirusa może okazać się skomplikowane, ponieważ agencja Moody's Investor Service obniżyła oceny wielu producentów aut.

Jak informuje "Automotive News Europe", cieszące się jak dotąd najlepszą w Europie oceną BMW musi pogodzić się ze spadkiem o jeden poziom do kategorii A2. Toyota, która miała najlepszą ocenę wśród marek azjatyckich, zaliczyła spadek z kategorii Aa3 do A1. Jednocześnie Honda spadła z A2 do A3, Nissan z Baa1 do Baa3, a Ford otrzymał notę Ba2. Jak poinformowała w komunikacie agencja Moody's, skutki pandemii będą rozległe i dotkną wielu marek. Według agencji popyt na samochody spadnie o jedną trzecią w drugim kwartale 2020 r., a w całym roku spadek zamknie się w 14 proc.

Od początku było jasne, że dostosowanie się do norm emisji CO2, które będą obowiązywać w 2021 r. w Unii Europejskiej, będzie wymagało ogromnych nakładów i dużych zmian w gamach modelowych. Teraz zadanie to stało się jeszcze trudniejsze. Władze UE będą musiały zastanowić się, czy nie trzeba przesunąć wejścia w życie najbardziej rygorystycznych ograniczeń w emisji CO2 na świecie.

Komentarze (17)