Sąsiedzi imprezowali. Mężczyzna nie pozwolił pijanemu odjechać

"Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy" - usłyszał mieszkaniec Siemianowic Śląskich, który odradzał wychodzącemu po przyjęciu pijanemu mężczyźnie jazdę samochodem. Na szczęście nie posłuchał. Gdy na miejsce przybyła policja, okazało się, że imprezowicz miał 1,7 prom. alkoholu.

Nawet jeśli policji nie ma w zasięgu wzroku, nie można być pewnym bezkarności
Nawet jeśli policji nie ma w zasięgu wzroku, nie można być pewnym bezkarności
Źródło zdjęć: © Policja.pl
Tomasz Budzik

06.09.2019 | aktual.: 22.03.2023 18:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Bohater zza ściany

Wszyscy wiedzą, że jazda po spożyciu alkoholu to przestępstwo. Świadomość ta nie zawsze przekłada się jednak na życie. W Siemianowicach Śląskich uczestnik zakrapianej imprezy chciał odjechać z niej samochodem. Zareagował jednak sąsiad. Najpierw chciał przemówić mu do rozsądku tłumacząc, że jazda pod wpływem alkoholu to ogromne ryzyko. Nic to jednak nie dało. 21-latek wsiadł za kierownicę, a miejsce obok niego zajęła jego partnerka. Rozsądny sąsiad nie poddał się jednak i zadzwonił na policję.

Imprezowicz, który zdążył już odjechać, zmienił jednak zdanie i wrócił, by powiedzieć, co myśli o takim zachowaniu. 21-latek stwierdził, że sąsiad wtrąca się w nie swoje sprawy i drwił z jego postawy, mówiąc, że skoro policja nie złapała go na gorącym uczynku, będzie bezkarny.

Przekonanie młodego mężczyzny szybko zweryfikowali funkcjonariusze. Przybyły na miejsce patrol zbadał mężczyznę alkomatem. Ten wskazał na równowartość 1,7 prom. alkoholu we krwi. Policjanci przeprowadzili też wywiad ze świadkami zdarzenia i kilku z nich potwierdziło, że 21-latek rzeczywiście chwilę wcześniej prowadził samochód. To wystarczyło. Teraz za kierowanie w stanie nietrzeźwości grozi mu do 2 lat więzienia. O jego losie zdecyduje sąd.

Nie stać nas na obojętność

  • Z naszych obserwacji wynika, że świadomość zagrożenia związanego z prowadzeniem po spożyciu alkoholu rośnie - informuje mnie kom. Tatiana Lukoszek z Komendy Miejskiej Policji w Siemianowicach Śląskich. - Na forach internetowych, za pomocą których mieszkańcy od dawna ostrzegają się przed policją, ostatnio pojawiają się wpisy krytykujące taką praktykę. Użytkownicy słusznie stwierdzają, że to ostrzeganie przed patrolami pijanych kierowców. Zauważamy też więcej zgłoszeń dotyczących nietrzeźwych kierujących i zwiększenie liczby obywatelskich zatrzymań - dodaje policjantka.

Na początku września klient sklepu w Czarnej Dąbrówce nieopodal Kartuz zatrzymał pijanego mężczyznę, który przy ladzie poprosił o wódkę. Jak się okazało, miał 2 prom. alkoholu we krwi. Na początku sierpnia w Groniu koło Białki Tatrzańskiej kierowcy ujęli kierowcę, który kluczył od prawej do lewej strony drogi. Gdy na miejsce przybyli policjanci, stwierdzili, że kierujący miał we krwi 2,1 prom. alkoholu.

W czerwcu na gdańskich Stogach kierowca swoim autem zatrzymał kierowcę, który chwilę wcześniej spowodował stłuczkę, a potem niepewnie odjechał z miejsca zdarzenia. Śmiałek wyjął kluczyki ze stacyjki pijanemu mężczyźnie, na którym – jak się później okazało – ciążył sądowy zakaz jazdy.

Niestety, ten obraz burzą sami kierowcy. - Pierwszy raz od dekady notujemy wzrost liczby nietrzeźwych kierowców - informuje podinsp. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. - Najwyraźniej wciąż pokutuje przeświadczenie, że "na bocznych ulicach nie stoją". Kierowcy pozwalają sobie na łamanie przepisów, jednocześnie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. A te przewidziane przez polskie prawo są całkiem poważne - dodaje policjant. Najgorsze jest jednak to, że wsiadający za kierownicę nietrzeźwy może spowodować śmiertelny wypadek i będzie musiał żyć z tą świadomością nawet po wyjściu z więzienia.

Wysoka cena lekkomyślności

W 2018 r. w Polsce miało miejsce 2,1 tys. wypadków spowodowanych przez nietrzeźwe osoby. Było to 6,7 proc. wszystkich wypadków. Zginęło w nich 266 osób, co stanowiło 9,3 proc. spośród wszystkich ofiar wypadków. Oczywiste jest, że najwyższą cenę ponoszą tu niewinne ofiary, a najpoważniejsze konsekwencje prawne kierowcy. Nie wszyscy jednak wiedzą, że skutki jazdy z nietrzeźwym kierowcą mogą odczuć także pasażerowie.

Jeśli dojdzie do wypadku, z polisy OC pokrywane są odszkodowania dla poszkodowanych – także wtedy, gdy ranna osoba podróżowała razem ze sprawcą zdarzenia. Jeśli jednak pasażer miał świadomość, że kierowca jest nietrzeźwy, a tym bardziej gdy sam przyczynił się do jego stanu, na przykład przez wspólne picie, towarzystwo ubezpieczeniowe może żądać przypisania mu współwiny. W takim przypadku odszkodowanie ulega obniżeniu. Zwykle ofiara otrzymuje o od 30 do 80 proc. niższe świadczenie.

Statystyki pokazują, ze spożycie alkoholu w Polsce rośnie. To, czy spożywający go nie będą potem wsiadać za kierownicę zależy więc nie tylko od samych kierowców, ale też od otoczenia.

Komentarze (6)