Rząd ruszył ze zmianami w przeglądach. Już wiadomo, co ze zdjęciami z przeglądów
Ministerstwo Infrastruktury wróciło do prac nad zmianami w systemie kontroli stanu technicznego pojazdów. Termin wejścia w życie zmian wydaje się więc możliwy. W nowej wersji projektu uściślono też sprawę fotograficznej dokumentacji przeglądów.
06.07.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zmiany od stycznia 2022
W sobotę 1 stycznia 2022 r. w życie wejść mają zapisy znowelizowanego Prawa o ruchu drogowym. Zmiany mają dotyczyć przeprowadzania przeglądów pojazdów i kontroli nad działalnością stacji diagnostycznych. Z końcem czerwca, po trzech miesiącach bezruchu, projekt nowych przepisów trafił do komitetu cyfryzacji i komitetu Unii Europejskiej. Przybliża to nowelizację do sejmowego finału i daje nadzieję, że tym razem uda się dotrzymać założonego terminu wejścia w życie nowych przepisów.
Sensem zmian jest dostosowanie polskich przepisów do unijnej dyrektywy, ale przede wszystkim uszczelnienie systemu. Najbardziej widocznym elementem takich działań będzie obowiązek fotografowania pojazdu poddawanego kontroli. Od kilku miesięcy wiadomo, że diagnosta będzie musiał wykonać kilka zdjęć pojazdu na stanowisku diagnostycznym, a także udokumentować w ten sposób stan licznika. To dobra wiadomość, bo zlikwiduje to ryzyko zinterpretowania przez policję pomyłki przy spisaniu przebiegu jako dowodu na cofnięcie licznika.
Do tej pory projekt nowelizacji nie mówił jednak, jaki będzie los zdjęć. Wiadomo było jedynie, że mają być one przechowywane przez stację kontroli pojazdów przez 5 lat. Ale co dalej? Wątpliwości rozwiewa nowe brzmienie projektu: "Po upływie okresu przechowywania dokumentacja fotograficzna jest niszczona przez przedsiębiorcę prowadzącego stację kontroli pojazdów w sposób uniemożliwiający identyfikację pojazdu, którego dotyczyła".
Badania na stacjach mają być też dokładniejsze. W uwagach do opracowywanego projektu możemy znaleźć informację o tym, że powstanie nowe rozporządzenie o wymaganiach w stosunku do stacji kontroli pojazdów. Będzie ono uwzględniać wymogi unijnej dyrektywy 2014/45/UE, a ta proponuje, by urządzenia do pomiaru zanieczyszczeń gazowych, czyli emisji, były kalibrowane co 12 miesięcy. Dziś polskie przepisy nie przewidują takich wymogów.
Kary i wyjątki, ale też korzyści
Zgodnie z założeniem od 1 stycznia 2022 r. kierowca, który spóźni się z badaniem technicznym o więcej niż 30 dni, będzie musiał zapłacić więcej za przegląd. Opłata dodatkowa ma wynieść 100 proc. podstawowej kwoty za przegląd. W praktyce trzeba więc będzie zapłacić dwa razy więcej. Do tej pory wyjątkiem od obowiązku uiszczenia opłaty dodatkowej była sytuacja, gdy pojazd pozostawał wycofany z ruchu lub uszkodzone były w nim zasadnicze elementy nośne nadwozia, ramy lub podwozia. W nowej wersji projektu dodano szkodę istotną. Jeśli pojazd był w ten sposób uszkodzony w momencie przekroczenia terminu badania, nie trzeba będzie więcej płacić.
Od 2017 r. przepisy definiują szkodę istotną jako uszkodzenia w zakresie elementów układu nośnego, hamulcowego lub kierowniczego pojazdu, mającą wpływ na bezpieczeństwo ruchu drogowego i kwalifikującą pojazd do dodatkowego badania technicznego. Szkodę istotną stwierdza zakład ubezpieczeniowy lub Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny (UFG), a informacja o takim werdykcie trafia do Centralnej Ewidencji Pojazdów.
Nowy projekt potwierdza też rozwiązanie korzystne dla tych, którzy dbają o terminowość przeprowadzania przeglądów. Od 1 stycznia 2022 r. osoba, która zjawi się na stacji kontroli pojazdów nie wcześniej niż 30 dni przed wyznaczonym terminem, następny raz będzie musiała pojawić się u diagnosty po upływie roku od poprzednio wyznaczonego terminu, a nie po roku od rzeczywistego dnia badania. Kierowcy dzięki temu nie będą "tracić" dni, jeśli zdecydują się na wcześniejszy przyjazd na obowiązkowe badanie – na przykład ze względu na plany urlopowe czy zdarzenia losowe.
W 2020 r. negatywnym wynikiem zakończyło się ok. 2,5 proc. badań technicznych przeprowadzonych na polskich stacjach. Dla porównania - w 2017 r. NIK informował, że w Niemczech odsetek ten wynosi 23 proc. Nowe przepisy mają zdyscyplinować kierowców i wzmocnić nadzór nad stacjami kontroli pojazdów. W przepisach określono, że co roku Transportowy Dozór Techniczny będzie musiał sprawdzić przynajmniej 0,3 proc. stacji. To niewiele. Oby wystarczyło do zwiększenia bezpieczeństwa na drogach.