Rząd chce zabierać samochody od pierwszej połowy 2022 r. Resort ujawnił plany
Ostatni dzień marca lub pierwszy kwietnia - to data, od której rząd zamierza stosować przepisy o przepadku samochodu sprawcy przestępstwa drogowego. Termin zmiany prawa nie jest jednak pewny.
25.09.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zaprezentowany w pierwszej połowie września projekt nowelizacji Kodeksu karnego zakłada, że wobec sprawców przestępstw drogowych będzie orzekać się przepadek prowadzonego w chwili przekroczenia prawa pojazdu. Co dalej z tymi przepisami? "Jest w trakcie uzgodnień międzyresortowych, jesteśmy po pierwszym tygodniu tych uzgodnień – za tydzień będzie podsumowanie. Następnie trafi on na komitet stały i pod obrady Rady Ministrów. Mam nadzieję, że stanie się to jeszcze w październiku, a Sejm przyjmie go do końca roku", powiedział w wywiadzie dla PAP Marcin Warchoł, sekretarz stanu w resorcie sprawiedliwości.
Projekt nowelizacji ma wejść w życie po trzech miesiącach od jego ogłoszenia. Jeśli więc udałoby się pokonać drogę legislacyjną w założonym przez rząd czasie i opublikować przepisy w Dzienniku Ustaw najpóźniej 31 grudnia 2021 r., to przepisy zaczęłyby obowiązywać 31 marca 2022 r.
Zgodnie z przyjętym rozwiązaniem popełniający przestępstwo drogowe stracą swój pojazd. Przede wszystkim będzie dotyczyło to osób wsiadających za kierownicę w stanie nietrzeźwości – powyżej 0,5 prom. alkoholu we krwi. Jeśli samochód będzie pożyczony lub leasingowany, to przepadek będzie dotyczył kwoty, będącej równowartością pojazdu, którym poruszał się sprawca. Oznacza to, że taki wybryk w wypożyczonym supersamochodzie czy luksusowej limuzynie będzie mógł bardzo sporo kosztować.
Inaczej ma być jednak w przypadku kierowców zawodowych. Ze względu na fakt, że ciężarówki mogą być bardzo drogie, w projekcie pojawił się zapis, zgodnie z którym takiemu kierowcy sąd orzeknie nawiązkę w kwocie nie niższej niż 5 tys. zł. Oby się nie okazało, że w praktyce kierowca tira zapłaci za swój błąd mniej niż osoba prowadząca "osobówkę".