Rewolucja w przeglądach spowolniona, ale nie zatrzymana. O co chodzi?
Branża motoryzacyjna sprzeciwiała się już od dłuższego czasu nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym, ale dopiero wniosek posła Kaczyńskiego spowodował, że zniknęła ona z obrad Sejmu. Nie oznacza to, że absurdalne przepisy nie wejdą w życie. Widmo trzęsienia ziemi nadal wisi nad przeglądami pojazdów.
14.12.2018 | aktual.: 28.03.2023 12:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ustawa miała oddać kontrolę nad stacjami kontroli pojazdów w ręce Transportowego Dozoru Technicznego, narazić kierowców na wyższe koszty przeglądów po przekroczeniu terminu oraz nałożyć na nich dodatkową opłatę jakościową. Propozycje poprawek wniesione przez opozycję zostały zignorowane. Posłowie PiS wprowadzili tylko kilka niewiele znaczących zmian. Niespodziewanie, decyzją prezesa partii, ustawa została wycofana z porządku dziennego obrad. Jarosław Kaczyński stwierdził, że "budzi rzeczywiście wiele wątpliwości". To delikatnie powiedziane.
Prośbę o odrzucenie kontrowersyjnego projektu ustawy skierował do posłów również oddział z Krosna Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji RP. W piśmie wyszczególnione są najważniejsze zarzuty przeciwko ustawie zmieniającej sytuację na rynku stacji kontroli pojazdów. Stoi ona w sprzeczności z ustawą Prawo przedsiębiorców, a dodatkowo naraża ich na kolejne koszty. Lista kontrowersyjnych zapisów – jak twierdzą autorzy pisma – jest znacznie dłuższa niż wyszczególnione w dokumencie 20 punktów.
Zaczynając od najbardziej kontrowersyjnego punktu – opłaty jakościowej – stowarzyszenie wskazuje, że "przedsiębiorca będzie musiał na własny koszt odprowadzić podatek dochodowy, także podatek od towarów i usług (VAT). Nie został określony status prawny tej opłaty, czy jest np. opłatą administracyjną albo czy powinna być kosztem dla firmy".
W dokumencie można też przeczytać, że projekt ustawy być może pisany był pod pełną kontrolą personelu Transportowego Dozoru Technicznego. Taki scenariusz mógł być prawdopodobny, bowiem kasę TDT mają zasilić "miliardy złotych". Oszacowano również, ile zapłacą właściciele pojazdów w ciągu 10 lat. Kwota wynosi zdumiewające 2639,74 mln zł. To suma podana przez Centrum Analiz Strategicznych.
To nie koniec wątku pieniędzy – opłaty za badania techniczne pojazdów nie zostały zwaloryzowane od 14 lat. W międzyczasie wzrosły koszty energii, prądu, gazu, wody, jak i podatek VAT. Dokument punktuje jasno: "obecnie, zamiast choćby zwaloryzować ceny określone w tabeli opłat za badania techniczne pojazdów o wskaźnik inflacji, wprowadza się kolejne daniny w postaci opłaty jakościowej. Ponadto odbiera się przychody stacjom kontroli pojazdów poprzez przeniesienie niektórych czynności do TDT jak choćby tabliczki znamionowe czy niektóre zmiany konstrukcyjne".
Sama opłata jakościowa miała zostać wprowadzona jako gwarant zapewnienia najwyższego standardu kontroli, ale projekt zakłada możliwość przeprowadzenia badań technicznych poza stacją kontroli pojazdów, czyli np. u rolnika, koło zagrody. Co więcej, przed kandydatami na diagnostów stawia się wysokie wymagania, podczas gdy kontrolujący ich inspektorzy TDT nie muszą mieć praktyki związanej z motoryzacją.
Na razie projekt został wstrzymany, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wrócił do Sejmu w najbliższym czasie.