Przepłynęli 5000 km passatem przez ocean. Podróż zajęła aż 119 dni

Włoch Marco Amoretti oraz jego przyjaciel Marco De Candia dokonali w 1999 roku niesamowitego wyczynu. Przepłynęli Atlantyk pływającymi samochodami, pokonując łącznie 5 tysięcy kilimetrów w 119 dni. Wszystko po to, by spełnić marzenie chorego ojca.

119 dni w namiocie zamontowanym na dachu Volkswagena Passata - to z pewnością nie była łatwa wyprawa.
119 dni w namiocie zamontowanym na dachu Volkswagena Passata - to z pewnością nie była łatwa wyprawa.
Źródło zdjęć: © instagram.com/car_vintage
Aleksander Ruciński

14.10.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kiedy ojciec Marco, 67-letni Giorgio Amoretti, dowiedział się, że choruje na nowotwór, postanowił zrealizować swoje największe marzenie. Wraz ze swoimi synami chciał przemierzyć Ocean Atlantycki, a podróż miała odbyć się na pokładzie pływających samochodów. Po diagnozie lekarzy panowie szybko zabrali się do pracy.

Nie zdecydowali się na zaawansowane przeróbki. Wypełnili wnętrza passata i forda taunusa nadmuchiwaną poduszką, która zapewniała wystarczającą wyporność, wyposażyli je w ratunkowe boje, system radiowy i nawigacyjny oraz dwa źródła napędu - żagiel i śrubę. Rodzinna wycieczka wystartowała z portu Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich w kierunku Karaibów.

Niestety, stan ojca szybko się pogorszył i dwaj bracia wrócili z nim do domu. Marco Amoretti postanowił, że będzie kontynuował podróż z pomocą przyjaciela, Marco De Candia. Następne 119 dni mężczyźni spędzili na wodzie w fordzie taunusie i volkswagenie passacie. Przez ten czas żyli w zamontowanych na dachach namiotach.

Rock and roll on the sea car !.mp4

Po drodze mieli do czynienia z niejednym sztormem i burzą. Zdarzył im się też 42-dniowy okres, kiedy, mimo telefonu satelitarnego obecnego na pokładzie, nie mieli żadnego kontaktu ze światem.

"Kiedy w końcu dodzwoniliśmy się do domu, ciągle pytałem o mojego ojca. Najpierw nie powiedzieli nam nic, aby nie obniżyć naszych morali, ale tuż przed naszym przybyciem na Martynikę dowiedziałem się, że umarł" - powiedział Marco Amoretti w rozmowie z serwisem The Local.

Dotarcie do celu było słodko-gorzkim momentem wyprawy. Amoretti i De Candia dokonali niesamowitego wyczynu. To pierwsi ludzie, którzy przepłynęli Atlantyk samochodem. Pośmiertnie zrealizowali też marzenie 67-letniego Giorgio, lecz Marco mocno przeżył to, że nie mógł cieszyć się sukcesem wraz z ojcem. Choć opisywane wydarzenia miały miejsce już dwie dekady temu, ściskają za gardło po dziś dzień.

To wspaniała historia z motoryzacją w tle, która teraz, w dobie mediów społecznościowych, z pewnością doczekałaby się znacznie większego rozgłosu. Amoretti ciągle pływa na samochodzie i obecnie szuka osób, które pomogłyby nagrać film o jego podróży.

Komentarze (2)