Przejrzałem stare ogłoszenia z giełdy. Porównanie cen z 2000 roku może szokować - wtedy to było drogo!

Dużo się ostatnio mówi o tym, jak bardzo podrożały samochody używane. Jest to pokłosie drożejących nowych aut. A jak wygląda porównanie z cenami używanych samochodów 23 lata temu? Do ręki wziąłem gazetę z 2000 roku z tzw. motogiełdą i przyjrzałem się ówczesnym ofertom.

Zdjęcie bezpłatnego magazynu Auto Biznes, w którym jak dziś w Internecie, zamieszczano ogłoszenia sprzedaży aut.
Zdjęcie bezpłatnego magazynu Auto Biznes, w którym jak dziś w Internecie, zamieszczano ogłoszenia sprzedaży aut.
Źródło zdjęć: © Autokult
Marcin Łobodziński

05.05.2023 | aktual.: 05.05.2023 12:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na tapet wziąłem trzy popularne segmenty samochodów: B, C i D. Brałem pod uwagę jedynie młode samochody, ponieważ w tamtym okresie starsze auta w Polsce to już były z reguły powypadkowe "składaki" lub samochody z mocno przekręconymi licznikami.

Ceny, podobnie jak teraz, były uzależnione nie tylko od rocznika czy przebiegu, ale też marki. Przykładowo trzyletniego Volkswagena Polo można było kupić w tej samej cenie co roczne Renault Clio. Ople i fordy były mniej warte niż toyoty czy volkswageny. I tak czteroletnia Fiesta kosztowała ok. 20 tys. zł, a Corsa ok. 25 tys. zł.

Dziś za 4-letnią fiestę zapłacimy średnio ok. 50 tys. zł. Za podobną corsę ok. 45 tys. zł. Oczywiście taka różnica w cenie 4-letniego samochodu w 2000 roku i dziś wydaje się być duża, ale za chwilę ją zniwelujemy. Na początek weźmy inflację. Jeśli ją uwzględnimy, to z kwoty 20-25 tys. zł robi się 38,5-48 tys. Zł.

Już w tym miejscu widać, że ceny takich samochodów nie zmieniły się znacząco uwzględniając wypłaty i koszty życia. Należy jeszcze uwzględnić jakość pojazdu wtedy i dziś.

Samochody używane w 2000 roku
Samochody używane w 2000 roku© Autokult

FiestaCorsa to obecnie modele, które w tamtym czasie miałyby wyposażenie na poziomie przynajmniej klasy średniej, a osiągi samochodów typu hot hatch. 20 lat temu standardem w segmencie B były silniki o mocy ok. 60 KM. Dziś standardem jest moc 90-100 KM, a i 120 KM na nikim nie robi to wrażenia. Dodatkowo należy uwzględnić o wiele wyższy poziom wyposażenia. Dziś standardem jest taka liczba poduszek, o jakiej w 2000 r. mogli marzyć klienci nawet samochodów z wyższej półki.

A co z naszym trzyletnim Polo? Kosztowało wówczas ok. 30 tys. zł, dziś to mniej więcej okolice 60 tys. zł. Po uwzględnieniu inflacji kwota 30 tys. zł odpowiada dzisiejszej 57,8 tys. zł.

Klasa kompakt też nie podrożała

Ciekawostką może być fakt, że w cenie trzyletniego Polo można było wówczas kupić niewiele starszego Golfa. Przykładowo czteroletnia "trójka" kosztowała ok. 30-32 tys. zł. Faktem jest jednak, że samochody te różniły się tylko nieznacznie wielkością oraz pojemnością silników. Z dzisiejszego punktu widzenia, różnica pomiędzy ponad dwudziestoletnim Golfem III a Polo III jest nieistotna. Dziś również 4-letniego Golfa VII kupimy za 55-60 tys. zł. Po uwzględnieniu inflacji dokładnie to tyle samo, ile kosztował Golf III 23 lata temu.

Samochody używane w 2000 roku
Samochody używane w 2000 roku© Autokult

Nieco inaczej wygląda relacja cen czteroletniej Hondy Civic wtedy i dziś. W 2000 r. taki samochód można było kupić za ok. 31 tys. Zł. Czyli dzisiejsze niecałe 60 tys. zł. Dziś za Civica z 2019 roku trzeba zapłacić znacznie więcej, bo ok. 70 tys. zł i to oceniając tylko te najsłabsze egzemplarze. Różnica jest jednak taka, że dzisiejszy Civic oferuje pod każdym względem więcej (również przestronności i wygody jazdy) niż ówczesna Honda Accord.

Ciekawym przypadkiem może być Škoda Felicja, którą w wieku 3 lat można było kupić za ok. 21 tys. zł, czyli dzisiejsze 40 tys. zł. Był to wówczas samochód pomiędzy segmentami. Wielkością i funkcjonalnością kompaktowy, ale klasą czy techniką bliżej segmentu B. Już wtedy było to auto raczej przestarzałe i budżetowe. Dziś powinniśmy je porównać bardziej z Dacią Sandero lub Logan, które kosztują ok. 40 tys. zł z rocznika 2000, niż dzisiejszą Fabią za ok. 45-48 tys. zł.

Klasa średnia mocno w górę, ale pod każdym względem

Na koniec przyjrzyjmy się klasie średniej, a zacznijmy od jej "króla", czyli Passata. Przykładowo dwuletni egzemplarz w 2000 roku kosztował 60 tys. zł. Dziś jest to kwota porównywalna ze 115 tys. zł. Dziś za jego odpowiednik rocznikowy trzeba zapłacić 130-150 tys. zł.

Samochdy używane w 2000 roku
Samochdy używane w 2000 roku© Autokult

Różnica techniczna pomiędzy tymi modelami jest gigantyczna, bo ówczesny Passat był samochodem w dzisiejszym świecie najwyżej kompaktowym. Jeśli porównamy wyposażenie dzisiejszego Passata z autami sprzed dwóch dekad, to należałoby równać do najwyższej klasy mercedesów, audi i bmw.

Trzyletni Peugeot 406 był w 2000 roku do kupienia za ok. 37 tys. zł. To odpowiednik kwoty 71 tys. zł dzisiaj. Czy za tyle kupimy model 508? Nie ma szans. Trzeba mieć ok. 100-120 tys. zł.

Sprawdźmy jeszcze Mondeo. Dwuletnie auto można było kupić w 2000 r. za 42 tys. zł, czyli dzisiejsze 82 tys. zł. Nie ma szans by kupić tak młody samochód w podobnej cenie. Ale pięcioletni egzemplarz już można.

Podsumowując, młode rocznikowo samochody używane segmentu B i C nie podrożały względem tego, co działo się na rynku wtórnym 23 lata temu. Oczywiście jeśli weźmiemy pod uwagę inflację. Można nawet wysunąć wniosek, że wtedy za dużo gorsze auto płaciliśmy tyle samo, co dziś za znacznie lepsze.

Podrożały auta klasy średniej i to znacząco, ale i sam rozwój techniki w tym segmencie mocno poszedł do przodu. Dziś dobrze wyposażone auto segmentu D oferuj więcej niż dobrze wyposażona flagowa limuzyna czy SUV luksusowej marki ponad dwie dekady temu.

Komentarze (7)