Polska jak Kalifornia – będziemy mieli samochody autonomiczne na drogach?
W opublikowanym w minionym tygodniu projekcie ustawy o elektromobilności odnajdujemy ciekawy zapis o samochodach autonomicznych. Jeżeli ustawa zostanie podpisana, będziemy mieli w Polsce drugą Kalifornię. Przynajmniej w pewnym sensie.
29.04.2017 | aktual.: 08.10.2022 13:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do Prawa o ruchu drogowym, czyli do kodeksu drogowego trafią nowe zapisy definiujące pojazd elektryczny oraz pojazd samosterujący. Jest to konieczne, aby otrzymać pewne przywileje, jak wjazd do stref zeroemisyjnych, bezpłatne parkowanie, możliwość postoju na miejscach do ładowania akumulatorów czy pozwolenie na poruszanie się buspasami. Jednak najciekawszą część art. 58. projektu stanowi zapis oddział 6, przedstawiający regulacje dla pojazdów autonomicznych.
Co ciekawe, nie mamy tu setek stron zapisów, choć ta część projektu ustawy reguluje zasady poruszania się samochodów samosterujących po drogach publicznych. Konkretnie chodzi o prowadzenie badań, ponieważ na chwilę obecną takie auta nie są jeszcze dopuszczone do normalnego ruchu drogowego.
Firma, która chce testować samochody autonomiczne w Polsce musi uzyskać zgodę organu nadzorującego zarządzającego ruchem na danej drodze, na której miałyby się odbywać badania. We wniosku muszą być określone szczegóły trasy. Firma musi współpracować z Policją w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa, a w ubezpieczonym od odpowiedzialności cywilnej pojedzie musi znaleźć się kierowca.
Przed rozpoczęciem badań prowadzący je podmiot jest zobowiązany do podania do wiadomości publicznej informacji na ich temat, a stosowane znaki przygotowane przez badającego będą ustawione przez zarządcę drogi. Tworzący projekt uznali za konieczne, by inni uczestnicy ruchu drogowego wiedzieli z czym mają do czynienia. Pojazdy autonomiczne powinny być traktowane z niższym zaufaniem, jak auta z zielonym listkiem czy te do nauki jazdy.
Wszystko wygląda bardzo dobrze w projekcie, a jak może być w praktyce? Zacznijmy od tego, że infrastruktura drogowa nie jest najlepiej przygotowana do poruszania się pojazdów autonomicznych. Widać to w naszych testach, w których niejednokrotnie systemy bezpieczeństwa takie jak asystent pasa ruchu nie są w stanie rozpoznać linii oddzielających pasy.
Dlatego też słusznie ustawodawca wspomniał o stosownym oznaczeniu dróg dla takich pojazdów. Aby skutecznie prowadzić badania samosterujących pojazdów konieczne są dobrej jakości pasy na jezdni, być może zostaną nawet odświeżone przez rozpoczęciem testów. Czy zarządcy dróg chętnie wydadzą pozwolenia? Tego jeszcze nie wiemy. Być może to świetna reklama dla miasta, które pierwsze się na to zgodzi. Województwo, w którym by się to odbywało, mogłoby zostać uznane za drugą Kalifornię.
Przypomnę, że w stanie Kalifornia prowadzi się najwięcej testów tego typu aut. Firmy takie jak Google, Bosch czy Uber, a także producenci samochodów od dawna sprawdzają tam użyteczność samochodów autonomicznych w życiu codziennym. Ten projekt ustawy dołącza Polskę do krajów, które nie boją się samochodów jeżdżących bez udziału kierowcy i tym samym będziemy inaczej postrzegani w świecie. Kiedy przyjdzie nam jeździć prywatnie i bez specjalnego zezwolenia w ten sposób? Myślę, że nie wcześniej niż za kilkanaście lat.
Tak jak już kiedyś wspominałem w jednym z felietonów, czekam z niecierpliwością na takie auta. Wreszcie mógłbym się zająć przyjemniejszymi rzeczami podczas podróży autostradą niż trzymaniem dłoni na kierownicy, żeby nie wyłączał mi się asystent pasa ruchu. Podróż upłynęłaby szybciej i przyjemniej, a ochota na drzemkę nie była by już znakiem tego, że trzeba się zatrzymać na kawę.