Polacy pomagają irańskiemu kierowcy ciężarówki. Największym problemem okazuje się być... prawo
Od kilku dni głośno jest o akcji zbiórki pieniędzy dla irańskiego kierowcy, który regularnie jeździ między swoim krajem a Polską, ale musiał zrobić dłuższy postój ze względu na awarię jego ciężarówki. Teraz wiadomo, że nie wróci swoim ciągnikiem do domu. Co więcej, zebrana przez Polaków kwota to jeszcze nie koniec jego kłopotów.
13.12.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Choć media nagłaśniają sprawę dopiero od kilku dni, to serwis 40ton.net zna ciągnik siodłowy Fardina Kazemi od połowy ubiegłego roku. W 2018 do tej redakcji trafiały pierwsze zdjęcia egzotycznej na naszych drogach ciężarówki marki International, którą czytelnicy widzieli w Polsce. Ten 30-letni weteran dróg pochodzi z Iranu i jego każdy kurs do Polski to ok. 4-5 tys. km (zależnie od trasy). Co wozi? Rodzynki.
Ciężarówka w końcu się poddała
Wiekowa ciężarówka Irańczyka na jednym z kursów w miejscowości Siedlec Duży stanęła. Fardin próbował uruchomić silnik, ale nie udawało się. Dość szybko koledzy po fachu z Polski zainteresowali się tematem awarii. Nagłośnił go wspomniany serwis 40ton.net.
Początkowo przypuszczano, że awarii uległ rozrusznik, ale ostatecznie po głębszym sprawdzeniu wykryto po prostu zużycie silnika.
Ciężarówka pochodzi z lat 1986-1987 – w takim okresie do Iranu eksportowano takie internationale 9670. To amerykańskie, bardzo trwałe pojazdy, jednak w tak wymagających warunkach, jakie miał akurat ten, w końcu się poddał. Warto zaznaczyć, że w krajach Bliskiego Wschodu ciężarówki nie są tak zadbane jak choćby w Europie.
Dlaczego zbiórka, a nie telefon do przewoźnika?
Osoby zaangażowane w pomoc dla Irańczyka postanowiły, że nie zostawią go teraz, kiedy nawet nie ma czym wrócić do domu. Pomoc zapoczątkował Wojciech Głąb, dołączyli do niego m.in. Henry Hill, Łukasz Bzdura, Andrzej Ostrowski oraz Bartosz Sołtys czy firma Grand Service. Zorganizowano zbiórkę pieniędzy, której celem było zebranie 99 tys. zł na zakup używanej ciężarówki dla kierowcy.
Może pojawić się pytanie o sens zbiórki, bo przecież Irańczyk może zadzwonić do swojej firmy i poprosić o pomoc. Niestety wygląda to tak, że to on jest firmą, a ciągnik i naczepa są jego. Nikt mu nie pomoże w tej sytuacji. Naprawa pojazdu leży wyłącznie w jego zakresie – tak wygląda fach kierowcy ciężarówki w tym kraju.
Na szczęście Polacy już zebrali ponad 150 tys. zł, choć akcja o nazwie Help International ma się zakończyć dopiero 10 stycznia 2020 roku. Już teraz pojawiają się wątpliwości co do sensu zakupu ciężarówki, bo okazuje się, że pieniądze przestały być problemem.
Irańczyk może mieć kłopoty po zakupie ciężarówki
Jak udało mi się ustalić, pieniądze, których początkowo Fardin Kazemi nie miał na naprawę ciągnika, teraz już są najmniejszym jego zmartwieniem. Prawdziwym jest wybór pojazdu i bynajmniej nie chodzi o gust, ale… przepisy.
Trudno jednoznacznie ustalić, jaki ciągnik kupić – przede wszystkim w jakim wieku – by po powrocie kierowca mógł go zalegalizować w swoim kraju. Chodzi o przepisy celne i lokalne. Około 1/3 ciężarówek w Iranie ma ponad 35 lat. Choć za uzbieraną kwotę można kupić wyraźnie nowszy pojazd, to właśnie za zbyt zaawansowany wiek pojazdu nasz bohater może zapłacić wysoką cenę. W tym wypadku będzie to import samochodu. Przypuszcza się nawet, że po prostu nie zostanie wpuszczony do kraju.
Innym problemem jest embargo nałożone przez Unię Europejską na eksport towarów "podwójnego przeznaczenia" do Iranu. Chodzi o każdy sprzęt, który mógłby znaleźć zastosowanie w wojsku i energetyce. Co prawda teoretycznie pojazdy nie podlegają temu przepisowi, ale podobno praktyka jest zgoła inna. Służby po prostu mogą zatrzymać każdy sprzęt z systemem elektronicznym.
Dlatego już teraz sugeruje się inne rozwiązanie – wyjazd do Iranu i zakup ciężarówki na miejscu. A co z tą, która zepsuta stoi w Polsce? Czy nie da się jej naprawić?
Początkowo mówiono, że to zbyt kosztowne i przede wszystkim czasochłonne, ale nieoficjalnie dowiedziałem się, że przy kwocie ok. 150 tys. zł, która jeszcze może wzrosnąć, takiego Internationa da się nie tylko szybko naprawić, ale nawet odrestaurować. Ale to na razie nie jest temat, który męczy naszego gościa. Dobrze, że trafił do kraju, w którego kulturze silnie zakorzeniona jest gościnność i pomoc osobom w potrzebie.