Mój pierwszy raz na Moto GP – ogłuchłem, oślepłem i oszalałem. Prawdziwi herosi jeżdżą w Klasie Królewskiej

Mundial? Le Mans? Nudy. Z okazji powiększenia się grona sponsorów teamu Ducati o nową markę w branży samochodowej – Cuprę, miałem okazję oglądać zmagania w Moto2, Moto3 i Moto GP. Teraz już wiem, gdzie podziała się męskość piłkarzy. Tamci niewielcy ciałem motocykliści to herosi naszych czasów.

Mój pierwszy raz na Moto GP – ogłuchłem, oślepłem i oszalałem. Prawdziwi herosi jeżdżą w Klasie Królewskiej
Jakub Tujaka

18.06.2018 | aktual.: 30.03.2023 13:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ostatnimi ostojami sportów samochodowych są rajdy i rallycross, a jeśli chodzi o motocykle, to hard enduro oddziela chłopców od mężczyzn. Moto GP natomiast przyjmuje nadmężczyzn. Celowo nie wspominam o Turist Trophy na wyspie Man, bo tam startują samobójcy.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Wyobraźcie sobie 24 okrążenia megakrętego toru, który na prostej startowej pozwala rozpędzić się najszybszym do prawie 350 km/h. Większość jedzie w zwartej grupie motocykli mimo tego, że maszyny mają różne silniki. W klasie Moto3, czyli dopuszczającej motocykle o pojemności do 600 cm3, ten rok jest ostatnim, w którym to Honda odpowiada za ich napęd. Za rok czterocylindrowe japońskie jednostki zostaną wymienione na trzycylindrowce Triumpha.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Uroki wspaniałego obiektu, jakim jest Circut de Catalunia niedaleko Barcelony, są potęgowane przez piękną pogodę. Atmosfera jest podgrzewana już w sobotę, kiedy to z samego rana droga dojazdowa na tor jest jednym wielkim zatorem, w którym przestrzenie pomiędzy samochodami szczelnie wypełnione są tysiącami motocykli. Wielkie parkingi gościnnie przyjmują każdego chętnego, a trybuny wypełnione pstrokato ubranymi kibicami robią ogromne wrażenie.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Nie spodziewałem się, że treningi i kwalifikacje spotykają się z tak ogromnym zainteresowaniem. Jednak tu nie tylko o jeżdżenie po torze chodzi. Runda Moto GP to święto, w którym każdy chce uczestniczyć. Strefa serwisowa zachwyca niemal sterylną czystością, a równo zaparkowane ciężarówki z naczepami podwajającymi szerokość na postoju, służą za domy mieszkalne dla ekip.

Sklepy z gadżetami dla kibiców, strefa dla dzieci, pachnąca część kulinarna i świetna organizacja całości sprzyja temu, żeby na wyścig zabrać całą rodzinę i świetnie się bawić.

Nasza "baza" zlokalizowana w specjalnych miejscach dla sponsorów nieco izolowała nas od publiczności, ale dzięki temu mogliśmy wszystko obserwować z dystansu i spotkać jeźdźców teamu Ducati. Jorge Lorenzo i "Dovi” (Andrea Dovizioso) odebrali kaski w nowych barwach, a chwilę później zaprosili nas do odwiedzenia ich strefy serwisowej.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Miejsce to jest zaplanowane starannie jak Wilczy Szaniec i podobnie chronione. Spacer dla gości odbywa się specjalnie przygotowanym korytarzem z oknami, przez które widać tylko to, co można pokazać ludziom z zewnątrz.

Po kilku minutach wychodzimy i pędzimy na górę, żeby zdążyć przed startem wyścigu. Nie można zapomnieć o zatyczkach do uszu, bo dzień wcześniej po sesjach treningowych i kwalifikacjach trzeba było do mnie krzyczeć przez kilka godzin.

Start to prawdziwa ceremonia. Ostatnie przygotowania odbywają się już na miejscu, z którego dany motocyklista wyjedzie, żeby spróbować przejść do historii. Specjalne słupki rozstawione wokół motocykla, mobilna szafka z narzędziami, grupka zaufanych ludzi i hostessa trzymająca parasol chroniący przed słońcem. To jest niezmienne od lat. I dobrze.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Sędziowie dają sygnał do opuszczenia toru przez obsługę, po kilkunastu sekundach słychać wysokie obroty i przyspieszanie – następuje okrążenie z samochodem bezpieczeństwa. Po niecałych dwóch minutach, przy aplauzie publiczności, herosi ustawiają się w kolejności czasów z kwalifikacji. Sędzia macha flagą i ruszają. Huk jest nie do wytrzymania. Stawka miesza się i zbija w chmarę maszyn, po pierwszym zakręcie wiadomo, kto jest zdeterminowany najbardziej.

Nie ma sensu komentować całego przebiegu wyścigu, ale wspomnę, ze była walka ramię w ramię, a kontrowersyjne zmiany kierunku jednego zawodnika przed drugim będą rozstrzygane przez sędziów. Jeden motocykl się zapalił, a Dovi z teamu Ducati miał kolizję – szkoda, bo miał wielkie szanse na podium. Wygrał Jorge Lorenzo (który chwilę wcześniej usłyszał od nas: "powodzenia").

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Sposób, w jaki świętowano wygraną na torze dawał do zrozumienia, że team długo czekał na to zwycięstwo. Wcześniej nie znałem dokładnego rozkładu sił w klasyfikacji generalnej, bo do tej pory Moto GP śledziłem jednym okiem, a było dla mnie pretekstem do spotkań ze znajomymi motocyklistami. Po tej wizycie, będę śledził wszystkie doniesienia z wypiekami na twarzy i w czapce mojego ulubionego teamu.

Z dziennikarskiego obowiązku dodam, że prowadzący w tym sezonie Mark Marquez był w Hiszpanii drugi, a ukochany przez kibiców Valentino Rossi zajął najniższe miejsce na podium. W generalce po Marquezie i Rossim podium uzupełnia Maverick Vinalez, który w ostatnim wyścigu zajął szóste miejsce.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka
Źródło artykułu:WP Autokult
relacjewyścigimotocykle
Komentarze (6)