Oszczędni czy głupi kierowcy?

Nasza planeta potrzebuje pomocy. Naukowcy są zgodni, musimy zacząć oszczędzać zasoby naszej, żeby nie doprowadzić do jej zagłady. Coraz więcej osób zdaje sobie z tego sprawę i aktywnie chce włączyć się w oszczędzanie.

Oszczędni czy głupi kierowcy?
Źródło zdjęć: © Mazda Press
KDK

20.11.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że na szczycie drabinki jest przemysł motoryzacyjny i kierowcy samochodów. Jeżeli wierzyć obiegowym opiniom to oni stanowią jedno z większych zagrożeń w równowadze naszej planety. Muszą zacząć aktywnie dbać o środowisko i zmieniać swoje codzienne przyzwyczajenia.

Tylko jak to zrobić? Jak aktywnie „przełączyć” swoje codzienne życie jako kierowca w tryb oszczędzania, kiedy przemysł motoryzacyjny przy dzielnym „kopaniu go po łydkach” przez Unię Europiejską robi to praktycznie za nas. Już dziś poruszamy się samochodami, które praktycznie nie emitują do atmosfery żadnych zanieczyszczeń (auta elektryczne i hybrydowe), a ci z nas, którzy nie zdążyli przesiąść się jeszcze na powyższe cudeńka techniki mają na pokładzie swoich samochodów nie mniej skomplikowane rozwiązania i technologiczne majstersztyki oszczędności, od których mogliby się uczyć oszczędzania i zarządzania zasobami ekonomiści wielu krajów.

Praktycznie każdy na pokładzie swojego samochodu wiezie system start/stop (system wyłączający silnik w trakcie postoju np. na światłach), światła dzienne (pozwalające na zaoszczędzenie pozostałych elementów świetlnych samochodu – tylnego oraz kabinowego oświetlenia), czy też - archaiczny już wynalazek – katalizator. Auto wykonane jest z niesamowitej ilości elementów nadających się do powtórnego przetworzenia i neutralnych dla środowiska. Porusza się na oponach bezpiecznych dla środowiska, a tankowane paliwo pozwala nam na przejechanie większej ilości kilometrów. Wszystko to, a nawet jeszcze więcej, pozwala na ograniczenie negatywnego wpływu poruszania się samochodem na środowisko i tym samym oszczędzanie jego zasobów.

Super. Tylko wszystkie te systemy i elementy już mamy. Używając ich oszczędzamy, ale oszczędzamy pasywnie – wszystko to zostało wymyślone i zrobione przez producentów – a my chcielibyśmy też dorzucić swoją własną cegiełkę do oszczędzania, a nie tylko korzystać i adaptować czyjeś (producentów) rozwiązania. Chcemy oszczędzać aktywnie!

Co zatem możemy zrobić? Jak eksploatować samochód żeby codziennie rano móc z pełną dumą spojrzeć w swoje odbicie w lustrze?

Trzeba było zebrać się w sobie, a nie było to łatwe, bo naprawdę dużo już obszarów zagospodarowali producenci, i wymyśleć jakieś rozwiązanie. To na pozór karkołomne zadanie okazało się jednak zadaniem do wykonania.

Na drogach i parkingach już widać oznaki ludzkiego oszczędzania. Coraz większa ilość kierowców zmienia pasy ruchu nie używając kierunkowskazów, tym samym oszczędzając na żarówkach. Wiadomo, nie używając żarówek nie spalą się, a jak nie będą się palić nie trzeba będzie ich produkować w takich ilościach jak dotychczas. Sama oszczędność. Inna grupa (a może ta sama?) oszczędza na parkowaniu. Bardzo prosta metoda pozwalająca na ograniczenie ilości czasu w którym pracuje silnik „wypluwający” do atmosfery trujące substancje. Na czym ona polega? Otóż parkują na tzw. raz, to znaczy jak wjadą na miejsce parkingowe to tak już stoją. Nie poprawiają i „przyklejają się” do innych samochodów. Krócej parkujesz, krócej trujesz. Logiczne? Logiczne i przy okazji jakie proste.

Wiadomo, że równie ważną rzeczą jak samo oszczędzanie jest edukacja. I tutaj zauważalna jest na drodze, nomen omen coraz większa grupa, edukująca innych kierowców. Na czym polega edukacja? Wiadomo nie od dziś że poruszanie się z odpowiednio niską prędkością powoduje oszczędności. Oszczędności nie tylko w spalaniu, ale również w zużyciu materiałów eksploatacyjnych samochodu, np. oszczędności na sprzęgle. Jak zatem można edukować innych kierowców na drodze? Z reguły najprostsze rozwiązania są najlepsze. I tak mamy edukatorów ruchu poruszających się lewym pasem jezdni ze stałą (odpowiednio niską) prędkością. Aby edukacja była pełniejsza, ci bardziej doświadczeni, wybierają moment w którym prawym pasem poruszają się również samochody. Proste? Proste. I dodatkowo jak skuteczne. Każdy kolejny kierowca jadący za „edukatorem” chcąc, niechcąc korzysta z przekazywanej wiedzy, którą potem w łatwy i prosty sposób zweryfikuje np. przy kolejnym tankowaniu.

Czy aby na pewno? Czy te rewolucyjne pomysły pozwalają faktycznie na oszczędności? Jednostce – być może, globalnie – wątpię.

Każdy kierowca któremu nagle (bez migacza) przed maską pojawi się samochód naciśnie odruchowo hamulec, tym samym spowolni wszystkie samochody jadące za nim. By chwilę potem przyspieszyć do prędkości z którą wcześniej się poruszał. Efekt? Jeden zaoszczędził, pozostali stracili.

Wszyscy doskonale wiemy, że w miastach jest ograniczona ilość miejsc parkingowych. W znakomitej większości mniej niż jest potrzeba. Zatem, taki mistrz oszczędnego parkowania powoduje że każdy następny kierowca musi szukać miejsca do parkowania, a co za tym idzie spędza, w samochodzie więcej czasu niż faktycznie byłoby to konieczne. Efekt? Dokładnie taki sam jak poprzednio. Jeden zaoszczędził, pozostali stracili.

Wszyscy żyjemy w jednym organiźmie miejskim. Powiązanym ze sobą, gdzie liczy się ogólny bilans, a nie oszczędność jednostki. Wszyscy poruszamy się tymi samymi drogami i oddychamy tym samym powietrzem. Byłoby zatem wskazane, aby oszczędzanie nie wiązało się z wyłączeniem myślenia. To wszystkim wyjdzie na dobre.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (0)