Od 15 maja wyższy limit w komunikacji publicznej. Przewoźnicy musieli "kombinować"
Dalszy ciąg łagodzenia restrykcji związanych z koronawirusem. Od soboty 15 maja więcej osób może jednocześnie podróżować środkami komunikacji publicznej. Firmy wożące pasażerów za granicę musiały radzić sobie z obostrzeniami – np. proponując kursy z przesiadkami.
15.05.2021 | aktual.: 14.03.2023 16:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od 15 maja łatwiej
Zgodnie z przepisami obowiązującymi do 14 maja włącznie w środkach komunikacji publicznej mogło jednocześnie podróżować tylu pasażerów, ile wynosi 50 proc. liczby miejsc siedzących lub suma 30 proc. liczby miejsc siedzących i stojących. Zgodnie z rządowym rozporządzeniem od 15 maja autobusem może przemieszczać się już tyle osób, ile wynosi 100 proc. liczby miejsc siedzących lub 50 proc. sumy liczby miejsc siedzących i stojących. Jak jednak określa rozporządzenie, "przy jednoczesnym pozostawieniu w środku transportu albo pojeździe co najmniej 50 proc. miejsc siedzących niezajętych".
Dla operatorów komunikacji miejskiej nowe przepisy to po prostu urealnienie wymogów, których wcześniej często nie udało się spełniać. Tajemnicą poliszynela jest, że wcześniejsze, bardziej restrykcyjne limity często obowiązywały tylko na papierze. - W wielu miastach w Polsce jest po prostu za mało pojazdów i kierowców - powiedziała Autokult.pl Hanna Pieczyńska, rzeczniczka prasowa ZDTiM w Szczecinie. Przewoźnicy komunikacji miejskiej nie mieli środków i możliwości, by pilnować przestrzegania przepisów, nie powodując przy okazji wielkich opóźnień w kursach. W dużym kłopocie byli też przewoźnicy oferujący dalekobieżne kursy zagraniczne.
Według oficjalnej strony internetowej Unii Europejskiej (reopen.europa.eu) restrykcji co do liczby pasażerów w środkach komunikacji zbiorowej nie ma w Niemczech, Holandii, Belgii, Francji czy Hiszpanii, a we Włoszech limit zapełnienia pojazdów do 50 proc. obowiązuje jedynie w komunikacji lokalnej. Jak z tymi różnicami w przepisach radziły sobie polskie firmy oferujące wyjazdy zagraniczne?
Jak wynika z interpelacji, którą do Rady Ministrów skierowała grupa posłów, niektóre firmy "w przypadku wyjazdów zagranicznych dowożą do granicy podróżnych w dwóch autokarach po to tylko, aby w dalszą podróż, choćby po Niemczech, udać się jednym autokarem, gdyż w tym kraju takich ograniczeń już dawno nie ma". W ten sposób oszczędzano na opłatach drogowych pobieranych za granicą oraz pracy kierowców. To skrajny przypadek, ale nie brakuje innych sposobów.
- Linie międzynarodowe z Polski np. do Niemiec czy Francji miały zablokowaną sprzedaż 50 proc. miejsc do ostatniego przystanku na terenie Polski. Zatem pozostałe miejsca były udostępniane do sprzedaży dopiero od pierwszego przystanku na terenie państwa, w którym ten limit nie obowiązywał. Przykładowo, na trasie Warszawa – Poznań – Berlin – Brema na odcinku Warszawa – Berlin mogliśmy mieć sprzedanych tylko 50 proc. biletów. Natomiast od Berlina do Bremy wszystkie miejsca mogą już być zajęte i dopiero wtedy mogliśmy wpuścić więcej pasażerów na pokład. W Polsce od 15 maja zostaje całkowicie zniesiony limit ograniczenia liczby miejsc siedzących w transporcie zbiorowym, zatem od najbliższej soboty udostępniamy pasażerom wszystkie miejsca dostępne na pokładzie - informuje Autokult.pl Martyna Madejek z biura prasowego Flixbus.
Problem vanów pozostaje
Od 15 maja zwiększają się limity osób, które mogą być przewożone środkami komunikacji zbiorowej. Bez zmian pozostaje jednak limit, który wprowadzono 3 listopada 2020 r., a dotyczy on wszystkich – także prywatnych – większych pojazdów. Jak mówi rozporządzenie, "gdy przemieszczanie się następuje (...) pojazdami samochodowymi przeznaczonymi konstrukcyjnie do przewozu powyżej 7 i nie więcej niż 9 osób łącznie z kierowcą – danym pojazdem można przewozić, w tym samym czasie, nie więcej osób niż wynosi połowa miejsc siedzących".
Prowadzi to do sytuacji, w której 9-osobowym oplem vivaro o długości 5,3 m mogą podróżować cztery osoby, a fiatem 500 o długości 3,5 m w zgodzie z prawem pojedzie 5 osób. Od tej zasady są odstępstwa. Limitu nie muszą przestrzegać służby mundurowe, nie dotyczy on również osób wspólnie mieszkających czy gospodarujących, dowożenia uczestników współzawodnictwa sportowego i zajęć sportowych, pacjentów w związku ze świadczeniem usług zdrowotnych czy osób niepełnosprawnych.
Limit ten jest jednak dotkliwy dla małych firm transportowych, firm budowlanych dowożących na miejsce pracy zatrudnione osoby czy choćby wypożyczalni kajaków. Co ciekawe, choć zapis znalazł się w rządowym rozporządzeniu, zapytana o jego sens i przyszłe plany Kancelaria Rady Ministrów skierowała mnie do Ministerstwa Infrastruktury. To zaś stwierdziło, że za kształtem tego fragmentu rozporządzenia stoi Ministerstwo Zdrowia. Do momentu publikacji tego artykułu resort zdrowia nie odpowiedział na moje pytanie dotyczące powodu wprowadzenia tego ograniczenia i jego ewentualnej zmiany.
Maseczki i jedzenie
Od 15 maja zmieniają się także zasady związane z zakrywaniem ust i nosa. Nie jest to już wymagane na otwartym powietrzu, o ile możliwe jest zachowanie 1,5 m dystansu od innych osób. Oznacza to, że przy zachowaniu tych warunków nie trzeba zakrywać ust i nosa na parkingu, podczas tankowania, mycia samochodu na ogólnodostępnej myjni czy pompowania opon na stacji paliw. Maski dalej są obowiązkowe we wnętrzach, więc trzeba ją założyć, by na przykład w tradycyjny sposób zapłacić za paliwo.
Sobota 15 maja to również dzień zniesienia konieczności jedzenia posiłków w samochodzie. Do tej pory była to jedyna możliwość posilenia się czymś ciepłym podczas dłuższej trasy. Obecnie mogą funkcjonować już ogródki gastronomiczne na otwartym powietrzu, ale co drugi stolik musi pozostać niezajęty. Warunek ten nie będzie obowiązywał, jeśli stoliki będą oddzielone przesłoną przynajmniej o metr wyższą od stolików.