O miejskiej komunikacji

Żółty ikarus linii 509 zatrzymuje się, otwierają się drzwi i w tym momencie w stadzie odzywa się tłumiony zwierzęcy instynkt. Rozpoczyna się codzienna walka o przestrzeń życiową, o przetrwanie, o miejsce siedzące w autobusie….

O miejskiej komunikacji
Źródło zdjęć: © clikhear.palmbeachpost.com
Jarosław Dykty

02.03.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie znam się na zwierzętach. W sumie to nie przepadam za nimi, chyba, że w cieście kokosowym. Większość ma 4 kończyny, niektóre latają, a inne są zielone. Jedno co je łączy to hierarchia i świadomość swojego miejsca w stadzie. Jak to funkcjonuje w przyrodzie możesz sprawdzić w tv, gdzie Czubówna ze stoickim spokojem opowie Ci o tym, jak żądny krwi tygrys bestialsko rozszarpuje malutką antylopę.

U ludzików też jest ciekawie.

W miejskiej dżungli, pośród legowisk oraz wódopojów 24h, stado człowieków żeruje na przystanku autobusowym, z niecierpliwością oczekując na środek transportu miejskiego, który zabierze ich do pegieeru, czy też innego kamieniołomu, zdradziecko nazwanego zakładem pracy. Żółty ikarus linii 509 zatrzymuje się, otwierają się drzwi i w tym momencie w stadzie odzywa się tłumiony zwierzęcy instynkt. Na pozór otępiałe i niewyspane osobnik podrywają się do szalonego wyścigu. Rozpoczyna się codzienna walka o przestrzeń życiową, o przetrwanie, o miejsce siedzące w autobusie….

Obraz
© www.nbcphiladelphia.com

A można tam spotkać różne typy zachowania (dla urozmaicenia określone gatunkami zwierząt).

Najwięcej miejsc siedzących zajmują osobniki w wieku poprodukcyjnym, krępej budowy ciała, niskie, zimą okryte grubą warstwą kożuchów i moheru, latem zresztą też, często zaopatrzone w siatki pełne pietruszki i udek kurczaka. Ten gatunek zdobywa miejsca siedzące na dwa sposoby:

  • Na zdrowego bizona – osobnik upatruje sobie ofiarę, kogoś młodego - zazwyczaj trafia na Ciebie, zbliża się na taką odległość, iż możesz policzyć jego włosy w nosie (a nie jest to szczególnie trudne ze względu na wielkość nozdrzy, jednakże wyjątkowo czasochłonne biorąc pod uwagę ilość elementów do porachowania), a następnie wrogo pomrukuje, warczy, chrząka, odkasłuje, dając jasno do zrozumienia, że to miejsce, z racji wieku, należy się właśnie mu.
  • Na chorego bizona – osobnik także głośno chrząka, odkasłuje, sapie, ociera pot z czoła, lamentując przy tym jakie ma chore stawy i jaki to jest zmęczony (też byłbym zmęczony chodząc kilka godzin po parku skaryszewskim karmiąc gołębie), w związku z czym należy mu się ustawowe miejsce siedzące. Jedyną obroną miejsca w takim przypadku jest wytłumaczenie, iż obie nogi straciłeś w wypadku, a protezy zostawiłeś w innej parze butów, w związku z czym stojąc odczuwasz pewien dyskomfort, co i tak nie uchroni Cię przed wyzwaniem od niewychowanej młodzieży.

Na bawoła to sposób na obronę miejsca siedzącego. Posługują się nim przede wszystkim osobniki młode o twarzy myślą niezmąconej, 15-25 lat, wyposażone w kaptur i dresy, nerwowo pociągające nosem, nadużywające takich słów jak:* elo, typ, typiara*, charakteryzujące się wyjątkowym niedomaganiem narządu odpowiedzialnego za myślenie. Prośby o ustąpienie miejsca nie działają, a pouczenie takiego delikwenta kończy się z jego strony krótkim, lecz niepozostawiającym niedomówień, słowem, które można ułożyć z tych literek: sipeladarj.

Na króla lwa – ta metoda ochrony swojego miejsca jest wyjątkowo skuteczna. Z uwagi na zajmowane w hierarchii zwierząt miejsce, lew posiada prawo do największego, niedostępnego dla innych terytorium. Taką taktykę (raczej nieświadomie, ponieważ takie osoby nieczęsto i niechętnie wyprowadzają się ze stanu braku świadomości), przede wszystkim stosują samce, przyozdobione bujną grzywą i brodą, odziani w szaty nieadekwatne do pory roku, którzy szare życie umilają sobie sporymi dawkami niskobudżetowych trunków. W związku z wędrownym trybem życia, od jednego dworca pkp do drugiego, nie przywiązują większej uwagi do stanu higieny osobistej. To powoduje, iż roznoszona przez nich woń jest na tyle silna, że w nawet najbardziej zatłoczonym autobusie, w czasie popołudniowego szczytu, wokół lwa jest kilka metrów kwadratowych pustej przestrzeni.

Obraz
© www.vagabundos.pl

Jeśli już jesteśmy przy temacie panującej w komunikacji miejskiej woni: podobną taktykę stosują tzw. orangutany. Osobniki takie wiszą w autobusie szeroko trzymając się poręczy, niczym małpa na drzewie. Zadzierają wysoko górne chwytne kończyny, przez co eksponują pachy pokryte bujnym owłosieniem, na którym jak rosa w jesienny poranek, błyszczą się krople potu. Opcja nr 2 to mokre placki w tych samych miejscach na plastikowej koszuli. W obu przypadkach fakt, iż taka osoba kisi się cały dzień w jednym ciasnym gorącym pokoju, razem z 6 innymi podobnymi osobnikami (ach ci informatycy), ma sporą nadwagę i nie używa środków reklamowanych przez półnagiego pana jadącego tyłem na koniu, szybko i skutecznie odstrasza innych od próby walki o miejsce.

Żaba to gatunek niegroźny, jednak wyjątkowo upierdliwy. Taka żabka w czasie podróży od przystanku do przystanku, kilkakrotnie zmienia miejsce: a to posiedzi przy oknie, a to przeskoczy na przód autobusu, ale że jest tam za ciepło, to cofnie się na koniec. Tam za to buja zbyt mocno, więc znowu skoczy na miejsce koło okna i tak aż do końca podróży. Szczytem bezczelności byłoby zaproponowanie takiej osobie, aby wybrała sobie miejsce na pustym Stadionie Narodowym…

Obraz
© www.sfcitizen.com

Na sowę. Nad tym wszystkim czuwa osoba z posępną twarzą, przyozdobioną ubrudzonymi masłem wąsami, ubrana w spodnie od ślubnego garnituru i kraciastą koszulę z krótkim rękawem. W rękach dzierży przetarty na rogach neseser, z którego wystają owinięte w papier kanapki. To pracownik urzędu. Ze względu na, w jego mniemaniu, wysoki status społeczny, niechętnie integruje się z resztą autobusowej gawiedzi, gardzi środkami publicznej komunikacji, jednak urzędnicze skąpstwo nie pozwala mu na dojeżdżanie do pracy własnym Daewoo Lanosem. Sowa często wybiera miejsce z tyłu autobusu, na podwyższeniu, tam gdzie miejsce miejskich elit. Tu trzeb wspomnieć o towarzyszce sowy – flądrze. Zachowanie na flądrę to damski odpowiednik sowy. Pani Kierowniczka z Urzędu ubrana jest w gustowną garsonkę, ma fryzurę, którą ciężko określić, ale jak ją zobaczysz, będziesz wiedział dlaczego jej opisanie stwarza tyle problemów oraz wyraz twarzy przypominający rybę: otwarte usta oraz mętny wzrok, skutecznie unikający błagalnego spojrzenia stojącej obok kobiety w 8 miesiącu ciąży bliźniaczej. Razem z sową upominają dziewczynę na wózku inwalidzkim, że tarasuję przejście oraz kobietę z dzieckiem, żeby wreszcie uciszyły tego bachora, bo nie można w spokoju poczytać ustawy o opłacie od podatku od akcyzy na towary nie objęte vatem. Na ustąpienie komuś miejsca nie ma szans.

To wszystko żarty, ale teraz serio: ustępujmy miejsce w autobusie ludziom starszym, kobietom w ciąży i blogerom, bo im i tak nie jest łatwo w życiu.

JD

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (4)