Kultowa japońska marka wraca do Europy. Samochód zaskakuje
Sportowa linia Nissana, Nismo, już dawno osiągnęła status kultowej. Producent przywraca jej obecność w Europie, oczywiście w samochodzie elektrycznym. Ale nie to, że wymaga on ładowania, jest najgorsze.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Co przychodzi wam na myśl gdy myślicie o Nismo? Kultowa "Godzilla" R32, Nismo 400R, ostatni GT-R? Może biały Juke Nismo, który też był dostępny w Europie? Jakiekolwiek nie byłoby to auto, Nismo zawsze "dowoziło". Teraz znów będzie dostępne na Starym Kontynencie, w tym wypadku w modelu Ariya.
To nie tak, że elektryk nie może dawać frajdy – wystarczy przejechać się Hyundaiem Ioniqiem 5 N (to Samochód Roku Wirtualnej Polski 2024), a okaże się, że brak silnika spalinowego nie jest problemem. W przypadku Ariyi jednak wystarczy zerknąć w dane techniczne, a okaże się, że coś tu jest nie tak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W teorii wygląda to całkiem nieźle – 435 KM, 600 Nm, napęd na cztery koła, sprint do setki w nieco mniej niż 5 s. Jeśli jednak zerkniecie do danych technicznych topowej, lecz nadal "zwykłej" Ariyi, okaże się, że ona też ma 600 Nm, 394 KM, a "setkę" robi w 5,1 s.
Co się więc zmieniło? Wydłużono tylny zderzak, zamontowano spoilerek typu kaczy kuper, zainstalowano "dyfuzor". Producent twierdzi, że zmodyfikowano sprężyny, stabilizatory i amortyzatory. Podobno Ariya Nismo ma "pewniejsze zachowanie w zakrętach niż GT-R Nismo". Mam poważne wątpliwości.
Producent nie zwiększył też prędkości ładowania, a przy wykorzystaniu prądu zmiennego "wyciągniemy" na miejskim słupku 22 kW – tyle, ile w topowej, ale nadal "zwykłej" Ariyi.
Skok na kasę? Zobaczymy gdy importer ogłosi polskie ceny wersji Nismo.