Mini GP jest tak ostre, jak przewidywaliśmy. Ma ponad 300 KM i pojedzie 260 km/h
Oto najostrzejsze Mini w historii tego modelu. Stworzone z myślą o zapewnieniu jak najlepszych osiągów podczas ostrej zabawy na torze. To nie jest auto do jazdy na co dzień, co przyznają sami twórcy. Raczej rzadki i bardzo emocjonujący pojazd tylko dla wybranych. Planowana produkcja obejmuje tylko 3000 egzemplarzy, a pierwsze dostawy ruszą już w 2020 roku.
20.11.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wystarczy rzut oka na nadwozie, aby zrozumieć, że nie mamy do czynienia ze zwykłym Mini. Szerokie nadkola zwieńczone kompozytowymi nakładkami stworzonymi z połączenia włókna węglowego i plastiku, skrywają mocno zmodyfikowane podwozie charakteryzujące się znacząco zwiększonym rozstawem kół. Wszystko po to, by zapewnić jak najlepsze zachowanie w zakrętach.
Zobacz także
Jak przyznał szef marki, Bernd Körber, jest to samochód, który bez problemu pokona Nürburgring w czasie poniżej 8 minut. Spora w tym zasługa także napędu zapożyczonego z BMW M135i. To dwulitrowa czterocylindrówka generująca 306 KM mocy i 450 Nm maksymalnego momentu obrotowego. W przeciwieństwie jednak do bawarskiego dawcy nie znajdziemy tu napędu na cztery koła - w ruch wprawiana jest wyłącznie przednia oś, co niestety negatywnie wpływa na trakcję.
Widać to w czasach przyspieszeń 0-100 km/h. Mini osiąga setkę w 5,2 sekundy, a BMW M135i robi to o 0,3 sekundy szybciej i to pomimo zastosowania tej samej, 8-stopniowej przekładni automatycznej oraz dyferencjału o ograniczonym uślizgu. Wrażenie jak na tak mały samochód robi jednak przede wszystkim prędkość maksymalna wynosząca 263 km/h.
Mini GP jest o 40 mm szersze od wersji John Cooper Works. Stoi też o 10 mm bliżej asfaltu, a nastawy zawieszenia są dużo twardsze. Sprężyny i wahacze zaprojektowano specjalnie z myślą o tym modelu. Podobnie jak lekkie, 18-calowe felgi i ukryte za nimi wydajne hamulce. Mini zadbało również o zestaw górnych i dolnych rozpórek zwiększających sztywność nadwozia.
To prawdziwa wyścigówka, która na szczęście nie straciła cywilizowanego charakteru. Wyposażenie wnętrza jest kompletne. Nie poczujecie się tu jak w spartańskiej, torowej wydmuszce. Szkoda tylko, że póki co nie wiemy, ile trzeba będzie za to wszystko zapłacić. Coś nam jednak mówi, że niezależnie od ceny, wszystkie 3000 egzemplarzy zaplanowanych do produkcji sprzeda się na pniu.