Miał niegroźną kolizję, drugie auto się złamało. Sprawa może trafić do sądu
Z pozoru niegroźna kolizja może skończyć się w sądzie. Internauta donosi, że w jego škodzie wystrzeliły poduszki, a drugie auto złamało się w pół. I choć to on był sprawcą stłuczki, winę za dopuszczenie wraku do ruchu ponosi ktoś inny.
06.08.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"8-letnia škoda roomster, uszkodzenia mniej więcej widać, klatka nietknięta, cała buda prosta, koła na miejscu, silnik pracuje" – informuje internauta po kolizji, za którą odpowiedzialny jest jego syn. Sytuacja nieprzyjemna, ale auto da się uratować. Gorzej było z drugim pojazdem, wiekowym audi A4, z którego trzeba było wyciąć drzwi, bowiem złamało się na słupku B.
O ile za zdarzenie drogowe bez dyskusji odpowiada kierowca škody, to odpowiedzialność za kwalifikację czynu (kolizja czy wypadek) "powinna spadać również na instytucje i osoby, które dopuszczają do ruchu zupełne trupy" – twierdzi internauta.
– Sprawa sądowa jest pewna, a sprawcy grożą wysokie kary z więzieniem i odebraniem prawa jazdy włącznie – twierdzi Maciej Pertyński, juror World Car of The Year i twórca kanału Pertyn Ględzi. – Jeśli audi odniosło takie uszkodzenia aż do słupka B, to auto nie powinno być w ogóle dopuszczone do ruchu. Warto natychmiast złożyć wniosek dowodowy i domagać się ekspertyzy pojazdu i wskazania co najmniej współwiny w zakresie obrażeń odniesionych przez poszkodowanego – radzi Pertyński.
Warto przypomnieć, że w polskim prawie nie mamy przepisów dot. kontrolowania pojazdów po szkodzie całkowitej. Jeśli auto trafi do "handlarza", zostaje naprawione najniższym kosztem i sprzedane. Po naprawie samochód nie musi przechodzić dodatkowych badań. Wystarczy standardowy przegląd techniczny obejmujący światła, zawieszenie czy brak wycieków płynów eksploatacyjnych.
Nawet jeśli auto nie miało za sobą poważniejszych historii, problemem może być już najzwyklejsza rdza. Szwedzi w ramach niezależnych badań sprawdzili, jak zachowują się 10-letnie modele - Mazda 6 i Volkswagen Passat. Obydwa auta wypadły gorzej niż w testach przed laty. Słupki się złamały, dach się wygiął, a głowa manekina uderzyła w słupek B.
Na razie Ministerstwo Finansów pracuje nad systemem nadzoru nad diagnostami i wprowadzeniem nowych metod przeglądów. Są one potrzebne. Policja zatrzymuje rocznie kilkaset tysięcy dowodów rejestracyjnych.