Lżejsze, mocniejsze, szybsze. Takie jest nowe BMW M5
Stylistycznie jest to raczej ewolucja, ale technicznie mówimy tutaj o rewolucji. Nowe M5 to zmiany, które dla wielu mogą okazać się nie do zaakceptowania.
21.08.2017 | aktual.: 14.10.2022 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zacznijmy od tego, co zirytowało niejednego purystę. BMW w swojej najnowszej, sportowej limuzynie zastosowało napęd na cztery koła. To trochę tak, jakby we flagowym kubełku KFC kurczaki nagle zastąpiono wyrobami z soi. Inżynierowie z Monachium zadbali jednak, żeby fani driftowania dostali to, czego oczekują.
Kierowca będzie mógł wybierać między trzema trybami jazdy. Dwa z nich, 4WD i 4WD Sport będą przekazywać moc na każde z kół. Ostatni – 2WD – tylko na koła tylne. A będzie co przekazywać, bo 4,4-litrowe, podwójnie doładowane V8 (znane z poprzedniego modelu) zostało podkręcone i generuje teraz 600 koni mechanicznych. Moment obrotowy wzrósł do 750 Nm. Obie wartości są niższe niż w przypadku konkurencji spod znaku Gwiazdy. Wszyscy jednak wiemy, że prawdziwa bitwa rozegra się na torze, nie na papierze.
Drugą kontrowersyjną zmianą jest rezygnacja zarówno ze skrzyni dwusprzęgłowej, jak i manualnej (w F10 była dostępna tylko na rynku amerykańskim). Zgodnie z deklaracją Petera Quintusa, wiceprezesa BMW, firma chce skupić się na używaniu tradycyjnych przekładni automatycznych. Według niego są one szybsze od człowieka i bardziej trwałe niż DCT. Ja mu wierzę. W przypadku tego modelu zdecydowano się na ośmiostopniową skrzynię Steptronic.
Najbardziej cieszy, że nowe M5 jest mimo wszystko lżejsze od poprzednika. Osiągnięto to dzięki zastosowaniu aluminiowej maski i dachu wykonanego z lekkiego tworzywa sztucznego wzmacnianego włóknem węglowym. W samochodzie znalazły się też hamulce lżejsze o 23 kilogramy niż w standardowej serii 5.
OK, ale to jest szybkie BMW, więc każdego interesują zupełnie inne cyferki. 3,4 sekundy do 100 km/h, 11,5 sekundy do 200 km/h. Coś, co jeszcze niedawno było zarezerwowane tylko dla supersamochodów, można mieć w wygodnym sedanie z dużym bagażnikiem. Niespotykane. Podobnie jak poprzednio, prędkość jest ograniczona do 250 km/h, ale ogranicznik można zdjąć. Wtedy M5 popędzi 305 km/h.
Odnoszę wrażenie, że BMW stworzyło samochód, który ma jasny cel: być piekielnie szybkim i przy tym bardzo cywilizowanym. Absolutnie wszystko w nim zdaje się być podyktowane urwaniu tej ostatniej sekundy na torze. A gdy już uda się ją urwać, nowe M5 ma pozwolić na spokojny powrót do domu. Ma złagodnieć i nie chcieć nikomu zrobić krzywdy.
Na zdjęciach widzicie specjalną wersję nowego M5 nazwaną First Edition. Będzie limitowana do 400 sztuk na całym świecie, a jej wyróżnikiem jest ten kolor: mroźna, ciemna czerwień. Pierwsze egzemplarze samochodu pojawią się u klientów na wiosnę przyszłego roku, a polska cena nie jest jeszcze znana.