Kia twierdzi, że ma auto lepsze od lamborghini. Udowadnia to w zabawnej reklamie
Koncern Kii i Hyundaia od kilku lat ma dobrą passę. Opuścił rodzinne strony, by projektować samochody na całym świecie. Efekty tego widać jak na dłoni, a sami Koreańczycy stali się bardzo pewni siebie. Na tyle, by wyciągać do tablicy konkurentów. Tym razem padło na Lamborghini.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Myślicie, że to część kampanii reklamowej modelu Stinger? Nic bardzo mylnego. W szranki z włoskim supersamochodem stanął model… Forte. Przygotowany na rynek amerykański sedan to przedstawiciel klasy kompaktowej.
Ma niebanalną stylistykę (moim zdaniem dużo ciekawszą niż przygotowany na Europę odpowiednik Ceed), przestronne wnętrze i niewysoką cenę. Te ostatnie cechy tworzą obraz samochodu, jakim Aventador nie jest.
Mimo to reklama wyraźnie pokazuje, jak dwa samochody spotykają się na torze. Wtedy zaczyna się punktowanie przybysza z Sant'Agata Bolognese. Drzwi? Forte ma ich dwa razy tyle, co Aventador, a do tego otwierają się tak jak powinny. Bagażnik? Kia ma tak duży, że nie widać wszystkiego, co się do niego zmieściło. W Lambo można upchać stylową torbę. Wiecie, taką na laptopa.
Dalej bitwa rozgrywa się na poziomie wyposażenia. W Forte można mieć duży, dotykowy wyświetlacz, elektrycznie regulowany w 10 kierunkach fotel kierowcy i bezprzewodową ładowarkę. W Lambo możesz o tych funkcjach najwyżej poczytać, a potem opowiedzieć o nim trójce pasażerów, dla których zabrakło miejsca w dwuosobowym supersamochodzie.
Na końcu pada argument ostateczny. Co prawda wóz Lamborghini ma 700 KM, więc jest nieco szybszy, ale kosztuje o 400 tys. dol. (ok. 1,3 mln zł) więcej niż Kia Forte. Ta różnica w cenie wystarczy na zakup skromnej wilii we Włoszech. Chociaż i tak uważam, że aventador ma ładniejszy kolor.