Jeśli tankować AdBlue, to teraz. Bez niego nie odpalisz, a idą podwyżki
To nie jest najłatwiejszy czas dla kierowców. Paliwa drożeją, brakuje elektroniki do nowych samochodów, a jakby było tego mało, produkcja AdBlue staje się coraz droższa. W praktyce brak tego płynu sprawi, że auto z silnikiem Diesla po prostu nie odpali.
28.10.2021 | aktual.: 14.03.2023 14:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Duslo, jedna z najważniejszych firm chemicznych na Słowacji i największy producent AdBlue w Europie, działa na minimalnym poziomie. Podobnie sytuacja wygląda we włoskiej Yarze czy niemieckim SKW Piesteritz. Powodem jest wzrost cen gazu ziemnego, który potrzebny jest do produkcji amoniaku, a co za tym idzie, Adblue.
Czym tak naprawdę jest AdBlue?
Adblue to wodny roztwór mocznika (32,5 proc. + woda zdemineralizowana), który uzupełnia się w samochodach z silnikami Diesla spełniającymi normę Euro 6. Płyn wtryskiwany jest do wydechu, przez co redukuje szkodliwe tlenki azotu.
Przeciętne zużycie AdBlue to ok. 3-5 proc. spalania oleju napędowego. Jeszcze przed pandemią ceny wynosiły ok. 2 zł/litr, obecnie to minimum 5 zł/litr. Jego uzupełnienie odbywa się co 1,5 tys. – 2 tys. km. Teraz — w związku z podwyżkami — może być problem z zakupem. A jeśli elektronika nie wykryje AdBlue w zbiorniku, po prostu nie pozwoli na uruchomienie silnika.
Sytuacja w Polsce i Europie
- W listopadzie spodziewamy się drastycznej podwyżki ceny, o jakieś 50 proc. – mówi Bernadeta Szybińska, prezes zarządu Mital (dystrybutora produkowanego przez Grupę Azoty Noxy AdBlue) w rozmowie z portalem trans.info. Już teraz odnotowano podwyżkę o 100 proc. w stosunku do cen z kwietnia. Na razie ograniczanie produkcji nie jest planowane.
"Od 60 lat zajmujemy się przetwarzaniem gazu ziemnego. […] Duslo nigdy nie musiał się zamykać ze względu na dzisiejszą sytuację, czyli astronomiczny wzrost ceny dostępnego surowca" – informował w rozmowie ze słowackim portalem Nowiny Plus dyrektor firmy Šala Bláha. Zauważył, że za kryzys odpowiedzialna jest nie tyle podwyżka, co działania spekulantów, skupujących dostępny płyn.
Dlatego też do gry wszedł rząd, zabezpieczając 500 tys. litrów AdBlue na potrzeby transportu. Podobne kroki zapowiadają też Czesi. Tamtejszy Związek Przemysłu Petrochemicznego zauważył, że informacje o ograniczeniach produkcji sprawiły, że zapotrzebowanie wzrosło o 70-100 proc.
Z powodu niedoboru AdBlue na Węgrzech wprowadzono limity – z dystrybutora można nalać maksymalnie 100 litrów roztworu lub zakupić tylko 2 opakowania. Nawet Niemcy z uwagą badają temat, ale prognozy są co najmniej mgliste. "Trudno ocenić, jak rozwinie się sytuacja w zakresie cen i podaży" – informował przedstawiciel niemieckiego Związku Przemysłu Petrochemicznego.