I runda Drift Open w Toruniu [relacja autokult.pl]
Na niedzielę 26-go czerwca zapowiadano deszcz. Wyjeżdżałem do Torunia z parasolem w bagażniku i nieco pesymistycznym obrazem zawodów rozgrywanych na mokrym torze, bez dymu z opon, z niższymi prędkościami przejazdów niż zwykle i dłużącymi się przerwami technicznymi jak to zazwyczaj bywa w takich warunkach. Było na szczęście zupełnie odwrotnie. Słońce, chmury dymu, agresywne przejazdy i drifting na wysokim poziomie. Drift Open pełną gębą.
05.07.2011 | aktual.: 30.03.2023 13:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na niedzielę 26-go czerwca zapowiadano deszcz. Wyjeżdżałem do Torunia z parasolem w bagażniku i nieco pesymistycznym obrazem zawodów rozgrywanych na mokrym torze, bez dymu z opon, z niższymi prędkościami przejazdów niż zwykle i dłużącymi się przerwami technicznymi jak to zazwyczaj bywa w takich warunkach. Było na szczęście zupełnie odwrotnie. Słońce, chmury dymu, agresywne przejazdy i drifting na wysokim poziomie. Drift Open pełną gębą.
Do zawodów zgłosiło się 57 zawodników. Pięciogodzinna sesja treningowa w sobotę (25.06) pozwoliła im na wjeżdżenie się w tor i wprowadzenie ostatnich poprawek w setupach swoich samochodów. Następnie kierowcy stanęli do walki w kwalifikacjach o miejsce w Top32. Co prawda runda Drift Open nie zalicza się do Driftingowych Mistrzostw Polski, ale wliczana jest za to do Driftingowego Pucharu Polski. Poza tym dla zawodników z DMP jest to świetna okazja aby pozostać w formie i ponownie sprawdzić sprzęt w boju. Wykorzystali to m.in. kierowcy teamu PUZ Valvoline Drift Team - Grzegorz Hypki, Marcin Mospinek, Marcin Skwierczyński. W Toruniu zjawił się także Dawid Karkosik ze swoim Nissanem S15 o mocy ok. 600 KM! Dźwięk i kłęby dymu jakie zostawiał za sobą ten potwór nie powstydziłby się żaden zawodnik Formula D.
Nie zabrakło także Jakuba Tatary, który tydzień wcześniej w drodze na zawody do Sochaczewa miał spektakularny wypadek z lawetą, a film z tego zdarzenia stał się sławny na całą Polskę. Tekst "miota nim jak szatan" staje się powoli bardziej rozpoznawalny niż "ale urwał". Musk już w parę dni po wypadku odbudował samochód i stawił się w pełnej gotowości na zawodach obracając to nieszczęśliwe zdarzenie w rewelacyjną promocję. Jego ekipa miała na sobie koszulki z napisem "miota nim jak szatan", a podczas prezentacji Musk został nie tylko zapowiedziany przez autora tych słów, ale z głośników można było usłyszeć także zremiksowany utwór z "szatańskim tekstem" w roli głównej. Promocja na miarę USA, choć z upływem zawodów stawała się irytująca.
Zawody ligi Drift Open mają to do siebie, że klimat na nich jest bardzo koleżeński. I nie mam na myśli tutaj jedynie wszechobecnej życzliwości zawodników wobec siebie, którzy także i w Toruniu oddawali zapasowe części swoim rywalom i służyli pomocą razem z całym przywiezionym zapleczem. Dzięki temu, że Motopark w Toruniu jest niewielkim obiektem, kibice mają wrażenie bliższego obcowania z zawodnikami, którzy robią wszystko aby ich zadowolić. Nie bez znaczenia jest oczywiście komentarz prowadzącego - Pinga, który potrafi nie rzadko rozbudzić publiczność podczas nieuniknionych przerw technicznych. Mimo wszystko organizacji należą się słowa uznania, bo zawody przebiegały naprawdę sprawnie, a jedyne czego współczułem kibicom, to dwa głośniki ustawione tuż przy barierkach i skierowane prosto na ich uszy. Nie dało się tam wystać dłużej niż 5 minut.
W niedzielę zawody ruszyły niemal zgodnie z planem i przed 13 mogliśmy już oglądać pierwsze przejazdy najlepszych 32 zawodników w parach. Nie było większych niespodzianek. Lekki zastój spowodował Krzysztof Romanowski, który uszkodził swoje BMW E30 wypadając z trasy. Walkę dokończył w innym, pożyczonym E30, ale nie był w stanie pokonać Marcina Gołasiewicza w BMW E36 "Masakratorze". Maciej Jarkiewicz (BMW Z3) wygrał z Bartoszem Stolarskim (Nissan S14a), który przyjechał rywalizować pomimo kontuzjowanej ręki. Mateusz Włodarczyk napotkał niewielkie problemy z chłodzeniem w swoim aucie (BMW E46) ale na szczęście udało mu się wygrać z nieco gorzej jeżdżącym Marcinem Carzastym (Nissan 200SX).
Błędu nie ustrzegł się Marcin Woźniak jadący BMW E36 M3, który w pojedynku z Marcinem Skwierczyńskim (BMW E30) wyjechał poza trasę i zatrzymał się na oponach. Maciej "Żółwik" Jarkiewicz użyczył jednak swojego BMW Z3 i Woźniak mógł dokończyć pojedynek. "Żółwik" zapewne wstrzymał oddech na kilka sekund widząc jak w tym samym zakręcie Marcin ponownie wypuszcza auto odrobinę za daleko, a w ostatnim uderza delikatnie w betonowy krawężnik uszkadzając felgę. Do Top16 przeszedł jednak Skwierczyński. Po wielu dogrywkach z Pawłem Cybulskim także i Jakubowi Tatarowi udało się zamieść swoim autem jak szatan i awansować do finałowej 16-ki.
TOP16:
Doświadczenie oraz przewaga sprzętowa Grzegorza Hypkiego (BMW E30) dały mu zwycięstwo w walce z Marcinem Wittchenem (BMW E30 na zdjęciu) .
Po uderzeniu Pawła Kalotki (BMW E3o) w Macieja Jarkiewicza (BMW Z3) sędziowie zadecydowali o zwycięstwie tego drugiego.
Marcin Gołasiewicz w BMW E36 "Masakrator" musiał uznać wyższość Marcina Wierzbickiego w Nissanie S14.
Pomoc szatana tym razem nie wystarczyła i Musk uległ Sławomirowi Grausamowi w BMW E36 GTR.
Walka przeciwko Marcinowi Mospinkowi nigdy nie należy do łatwych i tak też było tym razem. Adam Szturycz przegrał w BMW E36 Compact.
Świetna forma i dobrze przygotowany samochód Szymona Budzyńskiego pozwoliły mu na awans do Top8. Grzegorz Potocki w BMW E36 (na zdjęciu) zdobył ostatecznie 9 miejsce.
Mateusz Włodarczyk już od początku zawodów prezentował wysoką formę i Maksymilian Grabowski (BMW E30) nie był w stanie go pokonać.
Najciekawszy pojedynek Top32. Aby sprostać mocnemu Nissanowi S15 Dawida Karkosika, Marcin Skwierczyński przesiadł się do Mitsubishi EVO IX zespołowego kolegi. To jednak nie wystarczyło na fenomenalnie jeżdżącego Karkosika.
Top8:
Hypki piął się w górę drabinki pokonując Macieja "Żółwika" Jarkiewicza.
Jeden z dwóch Nissanów w Top8 z "Wierzbą" za kierownicą odpadł w walce ze Sławomirem Grausamem.
Po świetnym pierwszym przejeździe na korzyść Szymona Budzyńskiego, "Mospin" postanowił zaatakować. Prędkość na wejściu w pierwszy zakręt była jednak zbyt wysoka i Marcin spektakularnie uderzył w BMW Szymona pozbywając go koła. BMW Marcina także uległo awarii. Decyzją sędziów Szymon przeszedł dalej, a sprawnego auta - BMW M3 GTR - użyczył mu Wojciech Goździewicz.
Ostatni japoński samochód w stawce i jego 600 KM zostało pokonane przez Mateusza Włodarczyka.
Top4:
Grzegorz Hypki rozprawił się także i ze Sławomirem Grausamem.
Szymon Budzyński pomimo kilku próbnych przejazdów aby wjeździć się w auto, musiał uznać wyższość "Włodara".
Szymonowi nie udało się także pokonać Sławomira Grausama w walce o 3 miejsce, choć należą mu się duże słowa uznania za rewelacyjną jazdę w pożyczonym aucie.
FINAŁ:
Grzegorz Hypki był nie do pokonania tego dnia i po wygranej z Mateuszem Włodarczykiem udało mu się stanąć na najwyższym miejscu podium. Gratulujemy!
Szczegółowe wyniki można zobaczyć na oficjalnej stronie Drift Open. Kolejna runda odbędzie się na torze Redeco we Wrocławiu w dniach 26-27 sierpień. Zapraszamy!