Hybrydowe Grand Prix Toyoty [relacja autokult.pl]
Pierwsze Hybrydowe Grand Prix Toyoty było okazją, aby przyjrzeć się dokładniej autom hybrydowym i sprawdzić je w innych warunkach niż sterylne laboratoria pomiarowe. Jak spisują się takie samochody na wymagającej trasie i ile faktycznie palą?
10.09.2013 | aktual.: 30.03.2023 13:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
5 i 6 września upłynął pod znakiem zmagań w okolicach Ostródy, gdzie malownicze i zróżnicowane krajobrazy Wzgórz Dylewskich były wyzwaniem dla hybrydowej technologii. Do walki stanęło ponad 20 zawodników i trzy modele samochodów hybrydowych.
Tym, co odróżnia te zmagania od dotychczasowych wyczynów w kategoriach najniższego zużycia paliwa, są po pierwsze warunki, czyli trudna, pełna wzniesień, zjazdów i zakrętów trasa. Po drugie - to nie miał być zwykły konkurs na najniższe zużycie. Zadanie polegało też na tym, aby zmieścić się w wyśrubowanych limitach czasowych. Można więc potraktować zmagania konkursowe jako zbliżone do realnej, żwawej jazdy, choć nastawionej na ekonomikę.
Ekspresowe wyjaśnienie zasad i od razu wyjazd na odcinek testowy. Żadnego zapoznania się z trasą i samochodem. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Pierwsza próba wypadła w Toyocie Yaris. Samochód został naładowany do poziomu 80% stanu baterii i gotów do startu. Jeszcze tylko losowanie i… jadę pierwszy. Niedobrze, ponieważ w ogóle nie znam trasy i mogę się tylko domyślać, kiedy będą wzniesienia, zjazdy i zakręty.
Ruszam delikatnie, w pełnym trybie elektrycznym. Dzięki temu pierwszy kilometr pokonuję za darmo. Później nie jest tak dobrze, a taktyka powolnej jazdy i delikatnego wciskania pedału przyspieszenia nie sprawdza się w niewielkim Yarisie. Próba pokonania możliwie największego dystansu na baterii niekoniecznie musi być najoszczędniejsza. Czasami lepiej wcisnąć gaz, kiedy potrzeba, a w innym momencie odpuścić, żeby ładować akumulatory.
W momencie nawrotu czas to 6 minut 30 sekund. Organizatorzy wyznaczyli limity 12 i 14 minut w zależności od trasy i auta. Będąc w błędnym przekonaniu, że limit dla Yarisa wynosi 14 minut, pokonałem trasę w 13 minut i 2 sekundy. Niestety, oznaczało to taryfę i praktycznie wyeliminowanie z walki o dobry rezultat – przewidziany czas dla Yarisa to 12 minut, a za każdą sekundę doliczano 0,2 litra paliwa. Na pocieszenie zostało zużycie średnie 3,9 l na mocno górzystej trasie.
Czas na zmianę taktyki i przejazd Priusem. Znów nowa trasa i nowe auto. Staram się jechać maksymalnie płynnie, ale ze znacznie większą prędkością. Pod górkę przyspieszam zdecydowanie, na zjazdach ładuję akumulator przy wysokich prędkościach, pokonując taki odcinek bez zużycia paliwa. Wskaźnik zamontowany w Priusie pozwala łatwo wyczuć moment załączania silnika spalinowego oraz przejście w tryb Power.
Na półmetku jest nieźle – zużycie na poziomie 1,3 l. Głównie dzięki korzystaniu w znacznym stopniu z baterii. Niestety, na podjazdach w drodze powrotnej całkowicie rozładowałem akumulatory. W trybie spalinowym zużycie szybko wzrosło i ostatecznie osiągnęło około 3,0 l. Znów taktyka daleka od ideału, ale już nieco lepsza.
Czas na trzecią próbę i przedpremierowego Aurisa Touring Sports. Trasa ta sama co podczas przejazdu Yarisem, więc można mniej więcej zaplanować przejazd. Teraz już wiem, gdzie jest najdłuższy zjazd i że prowadzi on do bardzo ciasnego prawego zakrętu. Trzeba go pokonać jak najszybciej, tak aby zachować prędkość przed następnym wzniesieniem.
Tak też postępuję. Początek na samym napędzie elektrycznym, wymuszonym trybem EV. Później podjazdy przy stosowaniu zasady maksimum przyspieszenia zakresu ECO. Udało się – noga ani razu nie zadrżała i nie włączył się power. Później wspominany zjazd – rozpędzenie się do prawie 90 km/h i wjazd wyścigową linią w prawy zakręt. Droga wykorzystana niemal co do centymetra mimo otaczających ją drzew.
Dzięki temu udało się bez dotykania gazu wjechać na wzniesienie. Po nawrocie taktyka podobna, a końcowy kilometr to jazda wyłącznie na silniku elektrycznym. Dojazd na metę i wynik średnio 3,1 l. Jeden z lepszych rezultatów Aurisem.
Wszystkie zmagania zakończyłem ze średnim spalaniem 3,33 l. To szósty wynik na 22 załogi. Niestety, wspomniana taryfa czasowa za nieporozumienie na przejeździe Yarisem zepchnęła mnie na sam koniec stawki. Ale może to i dobrze, że choć raz premiowana była prędkość. Rekordowy wynik 3,03 i tytuł mistrza powędrował do konkurencyjnej redakcji.
Z trzech aut testowych najoszczędniejszy okazał się Prius. To konstrukcja najbardziej dopracowana, mam na myśli zarówno napęd, jak i całe auto. To tym modelem najłatwiej można było wyczuć maksymalnie dobre parametry trakcyjne bez obciążania silnika spalinowego. Zasługa w tym najlepszego systemu wizualizacji pracy napędu.
Pozytywnie zaskakują wyniki Aurisa Touring Sports – to przecież samochód sporo tańszy od Priusa. Mnie jeździło się nim najlepiej, głównie ze względu na dobre prowadzenie, które pozwalało zyskiwać czas i przejechany dystans za sprawą mniejszej liczby hamowań.
Z kolei Yaris wydaje się hybrydą typowo miejską, z niewielką pojemnością akumulatorów, które mają służyć głównie do podjazdów w korkach. Auto wykazywało się sporą nerwowością pracy napędu, który często włączał i wyłączał silnik spalinowy.
Najtrudniejsze w zmaganiach konkursowych było jednak to, że odbywały się na drodze publicznej, z innymi samochodami, pieszymi i przeszkodami. Ja trafiłem na wolno jadącą ciężarówkę podczas przejazdu Yarisem, którą trudno było minąć ze względu na szerokość drogi.
Wyniki pokazują, że hybrydą można jeździć szybko i oszczędnie – wszystkie załogi spaliły średnio nieco poniżej 3,5 l/100 km. Jednak taka jazda jest absorbująca i prawie każdy z nas bardziej zwracał uwagę na wskazania liczników niż drogę. Trzeba było też zapamiętać trasę i ciągle myśleć, jak przyspieszać, kiedy odjąć gazu i jaki tryb jazdy włączyć.
Pokusa nietracenia energii kinetycznej na hamowanie sprawiała, że wiele przejazdów było dość brawurowych, mimo przestrzegania przepisów – trasa była o tyle ciekawa, że to droga, a nie znaki wyznaczały maksymalne prędkości. Przyznam, że miło było spojrzeć na hybrydy pokonujące zakręty na znacznych ugięciach zawieszeń.
Grand Prix Toyoty pokazuje, jak ważne jest doświadczenie w jeździe pojazdem hybrydowym. Wyniki poprawiały się z każdym przejazdem i coraz łatwiej było wyczuć auto i pracę napędu. Paradoksalnie wolna jazda nie jest najskuteczniejsza. Korzystniejsze jest zdecydowane przyspieszanie, ładowanie akumulatorów na zjazdach i poruszanie się z niewielkimi prędkościami jedynie w trybie elektrycznym.