Hamowanie silnikiem. Nie słuchaj starszych kierowców
Do zwalniania autem służy hamulec – to wie każdy. Tymczasem szanujący się kierowca powinien wiedzieć o hamowaniu silnikiem. Nie tylko z racji oszczędności paliwa, ale też — przy odpowiednim wykorzystaniu — mniejszego zużycia podzespołów.
27.01.2023 | aktual.: 17.10.2024 09:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Hamowanie silnikiem jest proste, ale wymaga pewnego "wczucia" w samochód. Wystarczy zdjąć nogę z pedału gazu z wbitym biegiem. Tutaj ważna zasada: czym niższy bieg, tym auto bardziej wytraci prędkość.
Jeśli więc zjeżdżamy z górki, redukcja z piątego na czwarty bieg sprawi, że będziemy zmniejszać prędkość. Redukcja do trzeciego biegu wyhamuje nas bardziej, ale trzeba uważać, by nie przedobrzyć i nie zwiększyć obrotów za bardzo (co może skończyć się kosztownie). Dlatego ważne jest "wjeżdżenie się" w pojazd – każdy z nich ma przecież inną długość przełożeń przekładni. Kluczem jest dostosowanie prędkości do biegu i np. nachylenia drogi.
Co ważne, w każdym nowocześniejszym aucie paliwo nie jest wówczas podawane do cylindrów, więc jedziemy za darmo. Wyjątkiem są starsze samochody, gdzie za dostarczanie paliwa odpowiada gaźnik. W takiej sytuacji oszczędność paliwa jest zerowa. Dlatego też starsi kierowcy mogą być nieprzekonani do hamowania silnikiem.
Warto jednak stosować tę technikę, bowiem zmniejszamy zużycie klocków hamulcowych. Przyda się ona zwłaszcza w górach, gdzie zjeżdżając ze wzniesienia, możemy po prostu przegrzać cały układ – w zależności od jego stanu i wydajności.
Oczywiście nieumiejętne hamowanie przyniesie więcej szkody niż pożytku. Przede wszystkim – zbyt gwałtowne hamowanie silnikiem (np. redukcja o dwa lub więcej biegów, redukcja z dwójki na jedynkę) jednocześnie sprawi, że sprzęgło będzie poddawane dużym obciążeniom, a co za tym idzie – zużyciu. Takie zachowanie jest też dyskusyjne dla stanu koła zamachowego, które ma redukować wibracje.
Jest jeszcze jeden aspekt – bezpieczeństwo, zwłaszcza w samochodach z tylnym napędem. Choć każdy nowszy pojazd ma już system ESP, który poradzi sobie z nadpobudliwą tylną osią, i tak należy zachować ostrożność. W przypadku redukcji z wysokiego biegu, na wilgotnym zakręcie lub pokrytym sypkim materiałem, może dojść do poślizgu tylnej osi. Elektronika to jedno, zdrowy rozsądek – drugie. Poza tym krzemowe mózgi nie mogą pokonać praw fizyki, które są nieubłagane.
Mateusz Lubczański, dziennikarz Autokult.pl