General Motors zapłaci 900 milionów dolarów kary przez wadliwe stacyjki

Sprawa, której korzenie sięgają 2005 roku dopiero teraz została ostatecznie rozwiązana. Kara dla koncernu GM będzie rekordowo duża.

General Motors zapłaci 900 milionów dolarów kary przez wadliwe stacyjki
Źródło zdjęć: © [Zdjęcie stacyjki z Shutterstock](http://www.shutterstock.com/pl/pic297974810/stockphotokeywaycarkeyforstarting.html?src=KwCVxfG6_9gYq85xkAMwdA243)
Mariusz Zmysłowski

18.09.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:25

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

General Motors ignorowało problem

Początek procesu miał miejsce w lutym 2014 roku. Wtedy General Motors zorganizowało akcję serwisową dla 800 tys. samochodów. Problemem były wadliwe stacyjki. Pół roku później już łącznie 29 mln pojazdów trafiło do ASO w samych Stanach Zjednoczonych.

Prawdziwym problemem nie była jednak wada, a fakt, że General Motors ją zignorowało i właściwie przed opinią publiczną przez długi czas udawało, że jej nie było. Została ona odkryta już w 2005 roku, czyli 9 lat przed pierwszą związaną z nią akcją serwisową. Wadę opisywaliśmy już wcześniej:

:

Wada fabryczna stacyjek GM była drobna, ale pociągała niezwykle poważne konsekwencje. Sprężyna przytrzymująca trzpień blokujący przełącznik w pozycji włączonej była zbyt słaba. Cały mechanizm był zbyt krótki, co pozwalało na samoistne wyłączenie auta w trakcie jazdy. W konsekwencji przestawał pracować nie tylko silnik - nie działały też poduszki powietrzne i inne elementy bezpieczeństwa.

Gdy General Motors podjęło się zmiany konstrukcji stacyjek, wymieniło problematyczny element na dłuższy. Wersja z 2005 roku miała w sumie 10,6 mm długości, z czego 5,9 mm miał sam trzpień. Poprawiona stacyjka została wyposażona w mechanizm o łącznej długości 12,2 mm. Wydłużona została nie tylko sprężyna, ale i trzpień. W nowej wersji miał on 7 mm.

Bagatelizowanie sprawy

General Motors starało się w swoich statystykach zredukować liczbę śmiertelnych ofiar, które zginęły z winy awarii stacyjki. Amerykański gigant zliczał jedynie osoby, które poniosły śmierć w wyniku nieodpalenia się poduszek powietrznych. Nie wiadomo jaką logiką kierowali się przedstawiciele koncernu nie uwzględniając w statystykach np. pasażerów tylnej kanapy, którzy ginęli w wypadkach. Teoretycznie nieotwarcie się poduszki powietrznej faktycznie nie miało wpływu na to, czy przeżyli. Jednak do zdarzeń, w których ponieśli śmierć nie doszłoby, gdyby nie wada stacyjki.

W marcu tego roku General Motors przyznało się do 74 ofiar. Później oficjalnie ujęli w swoich statystkach 87 osób. Agencja Reuters przeprowadziła jednak własne dochodzenie, na podstawie którego określa liczbę zgonów, za których odpowiedzialność powinno ponieść GM na 153 osoby.

Kiedy mówimy o akcji serwisowej obejmującej miliony samochodów, kilkadziesiąt czy nawet ponad setka osób może wydawać się małym ułamkiem. W rzeczywistości nie powinna zginąć nawet jedna z nich. Można zrozumieć śmierć w wyniku błędu. Niestety, nawet przy skomplikowanych procesach kontroli technologii może pojawić się wada, którą przeoczono na pewnym etapie. Takim sytuacjom nie da się zapobiec. Problem w tym, że tu ludzie ginęli przez świadome zaniechanie działań ze strony koncernu już po wykryciu wady. W takim przypadku surowe kary powinny być stosowane nawet, jeśli zginie "tylko" jedna osoba.

Ogromna kara finansowa

Już cztery miesiące temu w kuluarach mówiło się o tym, że kara, jaką poniesie GM będzie bardzo duża. Ówcześnie spekulacje mówiły o kwocie przekraczającej 1 mld dolarów. Ostatecznie wyniosła ona 900 mln dolarów, czyli równowartość 3,3 mld zł. Jej zapłacenie jest jednym z warunków, które GM musi spełnić by zarzuty przeciw firmie zostały najpierw zawieszone na trzy lata, a później wycofane.

Kolejnym warunkiem jest współpraca koncernu z rządem USA w celu stworzenia niezależnego organu, który będzie kontrolował i oceniał działania firmy w kwestiach bezpieczeństwa i akcji serwisowych.

Dyrektor GM Mary Barra powiedziała w oficjalnym oświadczeniu:

Mary Barra:

"Błędy, które doprowadziły do sytuacji ze stacyjkami nigdy nie powinny się zdarzyć. Przeprosiliśmy za to i ponownie robimy to dziś. (...) Stawiliśmy czoła problemowi i jesteśmy zdeterminowani, by walczyć z nim zarówno w krótkiej, jak i długiej perspektywie. (...)"

Niestety, żadne przeprosiny, działania ani pieniądze nie przywrócą już życia 153 osobom, które zginęły przez świadomy brak działań ze strony pracowników koncernu.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (5)