Francja przegrała proces o diesle. Inne kraje czeka to samo
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie miał wyrozumiałości dla francuskiego rządu. W orzeczeniu z 24 października uznał, że tamtejsi politycy nie wdrożyli rozwiązań, które zabezpieczyłyby mieszkańców przed przekroczeniami zawartości tlenków azotu w powietrzu. Dla właścicieli diesli może to oznaczać kłopoty.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Spokojnie, to tylko norma"
Unia Europejska bierze się za państwa, które mają problem z przekroczeniami dopuszczalnego poziomu tlenków azotu (NOx) w powietrzu. Na pierwszy ogień poszła Francja.
W czwartkowym orzeczeniu TSUE stwierdził, że tamtejszy rząd nie wypełnił zobowiązania, które na państwa członkowskie nałożyła dyrektywa 2008/50/EC. Dokument ten określa maksymalne stężenia szkodliwych substancji w powietrzu. W odniesieniu do tlenków azotu jest to 200 mikrogramów na metr sześcienny w przedziale godzinnym i 40 mikrogramów na metr sześcienny w skali roku.
W dokumencie czytamy, że w przypadku Francji te wartości zostały przekroczone m.in w Paryżu, Marsylii, Tulonie, Grenoble, Lyonie czy Nicei. Trybunał zarzuca też rządowi, że mimo regularnie notowanych przekroczeń stanu zanieczyszczeń nie przygotowano i nie wdrożono skutecznego planu walki z problemem.
Co prawda w Paryżu, Grenoble oraz Lyonie wprowadzono strefy ograniczonego ruchu, ale są one nad wyraz łagodne. Mogą do nich wjechać wszystkie pojazdy z odpowiednią nalepką. Tę zaś - po uiszczeniu opłaty - można dostać, o ile samochód spełnia normę emisji Euro 3. W praktyce oznacza to, że miasta są w pełni otwarte dla wszystkich pojazdów wyprodukowanych po październiku 2001 r. Przy średnim wieku francuskich samochodów ocenianych przez ACEA na 9 lat wygląda to raczej na system dodatkowego opodatkowania kierowców niż realną propozycję, mającą na celu poprawę jakości powietrza.
Wśród winnych samochody
Jak informują naukowcy, problem przekroczeń stężenia tlenków azotu w powietrzu dotyczy przede wszystkim miast, a jednym z najważniejszych jego źródeł są samochody - dokładniej diesle. Procedura homologacji aut od lat wymaga zaliczenia laboratoryjnych testów w dziedzinie spalania i emisji. Problem w tym, że obowiązujący do niedawna cykl NEDC nie był miarodajny. Pomiary dokonywane w rzeczywistych warunkach dawały znacznie gorsze rezultaty.
Badania Międzynarodowej Rady Czystego Transportu (ICCT), które opublikowano w połowie 2018 r., pokazały, że rzeczywista emisja tlenków w ruchu miejskim przekracza europejskie normy w każdym z testowanych samochodów z silnikiem Diesla spełniających normę Euro 5 lub niższą. W przypadku samochodów realizujących wytyczne Euro 6 odsetek ten wyniósł 91 proc. Nawet w gronie aut spełniających normę Euro 6 najgorsze modele przekraczały europejskie limity emisji NOx 18-krotnie. Znacznie lepiej było w przypadku aut benzynowych.
Znajduje to potwierdzenie w tegorocznych badaniach Green NCAP. Wśród sprawdzonych przez tę organizację pojazdów są diesle, które z emisją NOx nie mają problemu mimo wysokoprężnej jednostki napędowej. Nie brakuje jednak i takich, które w rzeczywistym ruchu nie spełniają europejskich norm. A mówimy tu przecież o zupełnie nowych autach.
Wyrok a sprawa polska
Jak sprawa ochrony przed rakotwórczym działaniem tlenków azotu wygląda w Polsce? Choć na tle Europy nie jesteśmy na szarym końcu, to problem wyraźnie występuje w dużych miastach.
Według opublikowanego przez Europejską Agencję Środowiska (EAA) raportu o jakości powietrza w 2018 r (Air quality in Europe 2018), poziom zanieczyszczenia powietrza tlenkami azotu w skali rocznej przekroczony został w Krakowie, rejonie Katowic oraz w Warszawie, zaś we Wrocławiu waha się w górnej granicy normy.
W przeciwieństwie do wielu dotkniętych nadmierną emisją NOx miast Zachodniej Europy, w Polsce nie funkcjonuje ani jedna strefa ograniczenia ruchu. Ta, która została wyznaczona na krakowskim Kazimierzu, została ostatnio zlikwidowana ze względu na zbyt dużą uciążliwość dla lokalnych mieszkańców i osób prowadzących tam interesy. Nic dziwnego – zakazywała ona wjazdu nawet autom benzynowym, przez co była bardziej restrykcyjna niż strefy w miastach Niemiec czy Francji.
Wyrok, który zapadł w Luksemburgu, daje jasny sygnał, że Unia nie zamierza zignorować kwestii zanieczyszczenia powietrza tlenkami azotu. Do walki ze zjawiskiem będzie musiała przygotować się również Polska. W praktyce może to oznaczać wprowadzenie stref ograniczających wjazd dieslami w Warszawie, Krakowie i rejonie Katowic, a może także we Wrocławiu. Taką możliwość daje samorządom ustawa o elektromobilności. W efekcie zainteresowanie dieslami – już dziś bardzo niskie na rynku pierwotnym – jeszcze zmaleje.