Dużo mocy - samobójstwo czy większe bezpieczeństwo?

Popatrzmy na to z czysto logicznego punktu widzenia. Im więcej mocy, tym w razie potrzeby szybciej przyspieszymy i mniejsze będzie ryzyko wypadku. No tak. Ale ten argument trafia wprost na ogromną falę kontrargumentów.

340-konne Audi TT RS
340-konne Audi TT RS
Źródło zdjęć: © fot. Piotr Ślusarczyk
Piotr Ślusarczyk

08.02.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:43

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przecież wszędzie mówią, że większa moc to większa pokusa, żeby pojechać szybciej i pokazać co drzemie pod maską. Większą moc trudniej opanować. Im szybciej jedziesz, tym mniejsze prawdopodobieństwo przeżycia ewentualnego wypadku itd.

Ale tu warto poruszyć kwestię, o której zawsze w takich wymianach zdań wspominam – ważne jest przyspieszenie, a nie prędkość maksymalna. Ważne jest jak szybko będę w stanie dojechać i wyprzedzić dany pojazd, a nieważne ile mogę pojechać, bo nawet w aucie o mocy 60 KM można rozpędzić się do prędkości rzędu ok. 160 km/h. Mając zapas mocy mogę wyprzedzić samochód jadący z prędkością 90 km/h osiągając te same 140 km/h co w przypadku słabszego silnika, ale zrobię to znacznie szybciej. To jest tzw. bezpieczeństwo czynne.

Nie bez znaczenia jest też to, jaką przyjemność odczuwa się podczas przyspieszania. Więcej mocy i więcej momentu obrotowego gwarantuje o wiele przyjemniejszą jazdę i wcale nie oznacza to, że mniej bezpieczną. Wiem, że i tak nie przekonam wszystkich, że samochód nie może mieć mocy za dużo, tylko zawsze zbyt mało, ale mam przynajmniej nadzieję, że już niedługo zwolennicy silników o mocy poniżej 100 KM nie będą patrzeć na właścicieli samochodów z mocnymi motorami jak na wariatów, którzy "na pewno rozbiją się na najbliższym drzewie". Dodam tylko, że im więcej koni pod maską, tym więcej wyobraźni powinien posiadać kierowca.

I to właśnie z tym jest najczęściej problem.

Odpowiedzialny człowiek skorzysta z mocy dla przyjemności i dla bezpieczeństwa, co tylko wyjdzie mu na dobre. Nieodpowiedzialny będzie traktował ilość koni mechanicznych pod maską jako przedłużenie swojego… ego.

Audi TT RS w towarzystwie zmodyfikowanego blisko 500-konnego Chevroleta Camaro
Audi TT RS w towarzystwie zmodyfikowanego blisko 500-konnego Chevroleta Camaro© fot. Piotr Ślusarczyk

Mieć mocne auto, nie jest równoznacznym z koniecznością włączania kontroli startu na każdych światłach. Polega to raczej na posiadaniu świadomości, że w razie potrzeby można dynamicznie przyspieszyć i w dogodnych warunkach to właśnie robić. Nie trzeba zawsze gnać na złamanie karku, bo pedał gazu, nawet w superautach, nie jest przecież zero-jedynkowy. Oczywiście czasem ciężko oprzeć się pokusie wyścigu spod świateł sprowokowanemu przez innego posiadacza mocnego samochodu. Jednak warto pamiętać, że takie szpanowanie nie zawsze ma sens i może być niebezpieczne. A podziw i zazdrość ciekawy samochód może wzbudzać nawet gdy wolno się toczy.

Świadomość, że nie trzeba nikomu niczego udowadniać powinna być hasłem przewodnim każdego, kto w dowodzie rejestracyjnym w polu P.2 ma wpisaną pokaźną liczbę. Na koniec jeszcze krótki apel podsumowujący wywód: kupujmy drogowe potwory i bawmy się nimi, ale róbmy to z głową.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (42)