Dobre maniery na drodze będą egzekwowane przepisami. Znam lepsze rozwiązanie
Polscy kierowcy będą musieli nauczyć się dwóch nowych przepisów: obowiązkowej jazdy na suwak i tworzenia korytarzy życia. Tak radykalny ruch ustawodawców pokazuje, jak niski jest poziom kultury na polskich drogach. Według mnie nie zmieni się go żadnymi przepisami – potrzebna jest edukacja.
06.09.2019 | aktual.: 22.03.2023 18:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jazda na suwak (czyli naprzemienny wjazd z dwóch pasów ruchu w zwężenie) będzie obowiązkowa, a niestosowanie się do tej zasady ruchu będzie karane mandatem. Przepis może wejść w życie już 1 listopada 2019 roku. Niedługo później to samo stanie się z tworzeniem korytarzy życia, czyli przejazdów dla służb ratunkowych podczas zatorów na drogach wielopasmowych.
Każdy z tych przepisów w gruncie rzeczy jest potrzebny, więc ich wprowadzenie to dobra wiadomość. Ale są też dwie złe. Po pierwsze, tylko niewielka część kierowców będzie wiedziała o ich wprowadzeniu, co doprowadzi zapewne do jeszcze większego chaosu i agresji na drogach. Po drugie, to po ludzku przykre, że tak elementarne zasady kultury trzeba wprowadzać na siłę.
W Polsce wielu kierowców nadal nie widzi potrzeby jazdy na suwak ani tworzenia korytarzy życia i 1 listopada się to nie zmieni. I po tym terminie będą twierdzili, że dojeżdżanie do końca kończącego się pasa to cwaniactwo, więc będą robili wszystko, by inni kierowcy nie stosowali się do nowych przepisów. Nie zrozumieją, że to w rzeczywistości mądre rozwiązanie przyczynia się do upłynnienia ruchu i skracania długości zatorów, w wyniku czego wszyscy oszczędzają czas. Sam fakt pojawienia się zapisu w dzienniku ustaw tego nie zmieni.
Wprowadzanie obowiązku tworzenia korytarzy życia sejmową uchwałą wydaje mi się jeszcze bardziej oderwane od rzeczywistości. Biorąc pod uwagę regularnie powtarzane doniesienia medialne o polskich kierowcach wykorzystujących korytarz życia do wycofywania się z zablokowanej drogi obawiam się, że popularyzacja tego rozwiązania tylko zwiększy chaos i utrudni pracę służb ratunkowych zamiast ją ułatwić.
Sytuacja ta przypomina mi o tym, że politycy czasem za bardzo wierzą w swoje kompetencje. Myślą, że rzeczywistość da się zmienić jedną ustawą, a jeśli nie zmieni się ona automatycznie od ich podpisu na dokumencie, to tylko gorzej dla rzeczywistości. Taka logika nie jest domeną wyłącznie polskich polityków. Dokładnie ten sam problem można dostrzec także w działaniach Komisji Europejskiej, która narzuca producentom samochodów coraz ostrzejsze i wkrótce już nierealne do spełnienia normy emisji spalin, choć oczywiście nie dotyczy to tylko samej motoryzacji.
Mam wrażenie, że w Polsce znów zabieramy się do rozwiązania od złej strony. Zamiast wprowadzania kolejnych martwych przepisów, dużo bardziej efektowne - według mnie - byłoby spojrzenie na rozwiązania wypracowane w krajach Europy Zachodniej. Problem funkcjonowania korytarzy życia został skutecznie rozwiązany w Niemczech i Austrii. Choć w krajach tych problem z kulturą na drodze jest dużo mniejszy, to i tak zasada tworzenia korytarzy została wprowadzona w życie bardzo intensywnie prowadzoną akcją informacyjną bezpośrednio na samych drogach. Tam korytarze życia tworzą się właściwie przy jakimkolwiek spowolnieniu ruchu nie w wyniku odgórnie wprowadzonych przepisów, tylko dzięki stawianym co chwila znakom informacyjnym i banerom.
Kolejnym przykładem jak można skutecznie nauczyć kierowców dobrych zachowań na drodze jest rozwiązanie z Francji, gdzie regularnie można spotkać namalowane na drodze znaki z instrukcjami. W jasny i dobitny sposób tłumaczą one, jak zachować bezpieczną odległość od innych użytkowników drogi. Takie oznakowanie powinno być zamontowane na całym odcinku autostrady A2 z Warszawy do Łodzi. Wiem, że jeszcze większa liczba znaków i innych rozpraszających uwagę gadżetów wokół dróg to ostatnie, czego potrzebujemy, ale jeśli inne rozwiązania nie przynoszą skutków, to powinniśmy zaakceptować taką niedogodność.
Problem jest jeszcze bardziej fundamentalny według Iwony Witek, psycholog transportu ze szczecińskiej pracowni Sylwii Milewskiej.
– Wiele problemów na polskich drogach wynika z ogólnej kultury prowadzących, ich zachowań nie tylko jako kierowcy, ale i człowieka – twierdzi psycholog. – Jeśli zmiana nawyków i sposobu postrzegania świata przez starszych stażem jest już bardzo trudna, powinniśmy się skupić na jak najlepszym przygotowaniu do jazdy osób, które są dopiero na kursach nauki jazdy albo innych szkoleniach, na przykład umożliwiających im zmniejszenie liczby punktów karnych – zauważa.
– W takich miejscach nie cofałabym się przed pokazywaniem nawet drastycznych obrazów, tak by przemówić do wyobraźni kierowców blokujących korytarze życia. Żyjemy w coraz bardziej zamkniętym społeczeństwie. Kierowcy mają coraz większy problem ze współpracą na drodze i dostrzeganiem rzeczywistości wokół siebie, więc trzeba nimi wstrząsnąć – dodaje Witek.
Podinspektor Radosław Kobryś, radca Wydziału Opiniodawczo-Analitycznego Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji, wskazuje, że taki jest właśnie cel wprowadzanych przepisów. Według mnie będą one trudne do wyegzekwowania. Czy policjanci będą stali przy zwężeniach tylko po to, by liczyć auta zjeżdżające równomiernie z obydwu pasów? Czy jadąc do ofiary wypadku będą zwracali uwagę na to, czy samochody dojeżdżają do krawędzi drogi?
Podinspektor Kobryś nie chce się odnosić do tego, w jaki sposób będą egzekwowane przepisy, które jeszcze nie obowiązują. Wskazuje za to na szerszy kontekst działań ustawodawcy.
– Od paru lat policja konsekwentnie dąży do tego, żeby nie karać wszystkich za wszystko. Mandaty nie są naprawdę dla nas rozwiązaniem, tylko ostatecznością. Kierowcy muszą przede wszystkim zrozumieć potrzebę tych zmian. Wtedy będą się do nich stosowali i bez widma mandatu – mówi Kobryś.
Czyli pozostaje nam skuteczna edukacja w tym zakresie, do której mam nadzieję i ten tekst się przyczyni.