Czy mobilna hybryda 2w1 sprawdzi się w pracy dziennikarza motoryzacyjnego?

Praca dziennikarza motoryzacyjnego to życie w ciągłym ruchu. Genewa, Poznań, Frankfurt czy Paryż to tylko kilka z regularnie odwiedzanych punktów na mapie Europy, która jest najbardziej wymagającym rynkiem motoryzacyjnym od lat. Oprócz największych targów w ciągu roku rozsiane są również dziesiątki mniejszych wydarzeń takich jak konferencje, premiery nowych modeli czy prezentacje. Bywają dni, gdy wychodząc z pokładu samolotu w Warszawie po chwili wchodzę do drugiego kontynuując lot w zupełnie inne miejsce, gdzie do realizacji czeka kolejny materiał. Taki styl życia wiąże się oczywiście z potrzebą pracy w podróży, dlatego szybki telefon komórkowy, tablet i laptop lub netbook to w tym przypadku sprzęt pierwszej potrzeby do efektywnego zarządzania pracą redakcji i przygotowywania materiałów z każdego zakątka świata.

Mobilność to podstawa dzisiejszej pracy w mediach, możliwość ograniczenia liczby potrzebnych urządzeń może okazać się bezcenna.
Mobilność to podstawa dzisiejszej pracy w mediach, możliwość ograniczenia liczby potrzebnych urządzeń może okazać się bezcenna.
Rafał Warecki

01.12.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Praca w nowych mediach wymaga ciągłego dostępu do nich z różnych miejsc, w różnych godzinach i okolicznościach. Jeśli można zmniejszyć liczbę niezbędnych do tego urządzeń zmniejszając przy okazji wielkość i ciężar bagażu będącego wiecznym towarzyszem podróży, to czemu z tego nie skorzystać? Właśnie ze względu na nietypową pracę i potrzebę ciągłej mobilności firma ASUS zaproponowała mi przyjrzenie się jednemu z ich najnowszych urządzeń łączących w sobie tablet i netbook – moje podstawowe narzędzia pracy mobilnej. Czy taki sprzęt zda egzamin w zawodzie dziennikarza motoryzacyjnego? Sprawdziłem to przy okazji uczestnictwa w jednej z ciekawszych polskich premier samochodowych tej jesieni, którą usytuowano na Mazurach. Przez ten czas pracowałem wyłącznie na dostarczonym sprzęcie Transformer Book T100HA, a jako że na co dzień w korzystam z tabletu i netbooka mam pewien punkt odniesienia co do komfortu pracy.

Aby lepiej sprawdzić jak sprzęt ten sprawdzi się w rozmaitych sytuacjach postanowiłem na miejsce premiery docelowo dojechać dwoma środkami transportu – najnowszym nabytkiem PKP Intercity, czyli Pendolino i dalej w głąb Mazur samochodem razem z innym znajomym dziennikarzem. Podróż zacząłem więc od wizyty na jednym z warszawskich dworców kolejowych.

Pociąg z Warszawy do Iławy odjeżdżał o 6:46. To okolice godziny, o której codziennie robię szybki przegląd mediów – głównie zagranicznych – ze względu na różnice w strefach czasowych, aby możliwie szybko wybrać najważniejsze informacje, które jeszcze nie trafiły na polskie witryny motoryzacyjne. W domu lub biurze cała moja praca ogranicza się do komputera stacjonarnego, który z oczywistych względów jest najwygodniejszym narzędziem pracy, ale w podróży stawiam na urządzenia mobilne – niewielkiego netbooka, tablet oraz telefon komórkowy w różnych proporcjach.

Praca w podróży jest nieodłącznym elementem mojego zawodu, ponieważ jeśli wróciłbym po kilku czy kilkunastu godzinach nieobecności, byłbym – pisząc potocznie - zawalony robotą na wczoraj. Dzięki nowoczesnym technologiom ręka jest cały czas na pulsie, a to najbardziej efektywny sposób pracy w nowych mediach.

Pociągnięcie ekranu do góry skutkuje wypięciem ekranu ze stacji dokującej (klawiatury) i możliwość momentalnej zmiany trybu pracy. Nad stabilnością połączenia czuwają dość mocne zawiasy magnetyczne.
Pociągnięcie ekranu do góry skutkuje wypięciem ekranu ze stacji dokującej (klawiatury) i możliwość momentalnej zmiany trybu pracy. Nad stabilnością połączenia czuwają dość mocne zawiasy magnetyczne.

Czekając na przyjazd pociągu udałem się na szybką, poranną kawę. Choć do fanów tego najpopularniejszego trunku świata nie należę, musiałem podnieść ciśnienie po wynikającej z podróży pociągiem sporo wcześniejszej pobudce. Mając do dyspozycji cały stolik dla siebie rozłożyłem Transformera, tak aby symulował pracę wspomnianego wcześniej netbooka. Nie lubię pisać za pomocą klawiatury ekranowej, więc możliwość podłączenia standardowej klawiatury do tabletu jest według mnie świetnym rozwiązaniem dla każdego, kto musi mieć pod ręką możliwość nie tylko śledzenia Internetu, ale również edycji dokumentów. Transformer zapewnia komfort płynnego przeglądania Internetu i oglądania wideo w wystarczających rozdzielczościach. Rzadko kiedy na mobilnym sprzęcie oglądam w rozdzielczości Full HD chociażby po to, żeby niepotrzebnie nie tracić transferu danych, bo mimo coraz większej popularności darmowych Wi-Fi jednak często wykorzystuję w podróży sieć komórkową. Przy ekranie o przekątnej 10,1 cala sprawdzają się też mniejsze rozdzielczości, ASUS oferuje 1280 x 800 pikseli i to również wystarcza do komfortowego obejrzenia większości klipów wideo, które wiszą w Sieci.

Kilka e-maili odebranych, kilkanaście wysłanych, szybki przegląd nowości, mediów społecznościowych - powoli rysuję plan pracy redakcji na budzący się do życia dzień. Wszystko jednak może się jeszcze zmienić, praca w mediach jest bardzo dynamiczna i niektóre sytuacje wywracają wstępną agendę dnia do góry nogami.

Składam sprzęt usypiając system Windows 10 i zbieram się na peron z kilkunastominutowym zapasem czasu. Rozłączam urządzenie i zostaję z samym ekranem w ręku porządkując jeszcze kilka dokumentów już bez dostępu do Internetu, który wcześniej oferowało miejsce spotkania z kawą.

O ile stacja dokująca, czyli klawiatura to plastik, o tyle właściwy komputer zamknięty jest w przyjemnie chłodnej w dotyku, aluminiowej obudowie, która potęguje wrażenie solidności i pewności chwytu. Obsługa Windows 10 w trybie tabletu jakoś nie bardzo mi podchodzi, dlatego nie ważne czy z klawiaturą, czy bez niej zostawiam sobie pulpit w klasycznej formie, choć mógłbym po odłączeniu ekranu od klawiatury jednym kliknięciem zmienić go w postać kafelków. Nie chcę. Najnowszy system Windows 10 wgrany na Transformera działa płynnie w swojej standardowej formie.

Kilka minut później jestem już w pociągu, przy czteroosobowym stoliku, który pozwala na wygodną pracę zarówno na mniejszych, jak i większych urządzeniach. Znowu dokuję ekran w klawiaturze, wszystko trwa chwilę dzięki zawiasom magnetycznym, które stabilnie spinają jedno z drugim. Sprzęt włącza się około pół minuty, a po uśpieniu wstaje w ułamku sekundy. Ten pierwszy wynik można jeszcze poprawić, bo świeży system ma zainstalowanych sporo zbędnych – przynajmniej dla mnie – aplikacji. Podczas szybkiej pracy w podróży wymagającej regularnego zaglądania na witryny internetowe, kanały społecznościowe czy pocztę czas potrzebny na wybudzenie systemu jest najważniejszy. Szybkie rozłączanie i łączenie wyświetlacza ze stacją dokującą pozwala do tego na zmianę trybu pracy zależnie od okoliczności – to dla mnie spory plus.

Kiedy jest na czym położyć sprzęt, tak aby stabilnie spiąć go z klawiaturą, pełni on funkcję normalnego netbooka z Windowsem 10.
Kiedy jest na czym położyć sprzęt, tak aby stabilnie spiąć go z klawiaturą, pełni on funkcję normalnego netbooka z Windowsem 10.

Praca na jednym urządzeniu, bez potrzeby przenoszenia plików lub trzymania ich w chmurze to również duży komfort. Szkoda natomiast, że w Transformerze jest tylko jedno złącze USB typu A (oprócz niego jest też po jednym porcie micro USB typu B oraz USB typu C). Większość sprzętów z których korzystam na co dzień obsługiwanych jest za pomocą dużego, klasycznego USB, więc chcąc podłączyć dysk zewnętrzny z szyfrowaną zawartością, której nie przetrzymuję na urządzeniach i myszkę do wygodnej pracy byłem zmuszony zgrać pliki na urządzenie. Szybkość przenoszenia danych z dysku przez USB 2.0 na pamięć eMMc o pojemności 64 GB nie trwa zbyt długo, ale jednak angażuje. Jeśli standardowa pamięć sprzętu to za mało, można ewentualnie powiększyć ją przez karty micro SD. Touchpad w połączeniu dotykowym ekranem choć działa całkiem nieźle i precyzyjnie niestety nie jest w stanie zastąpić klasycznej myszki do której jestem po prostu przyzwyczajony.

Przez blisko dwie godziny jazdy pociągiem można ogarnąć kilka bieżących spraw. Niestety, w ASUSie brakuje wejścia na kartę SIM, która umożliwiłaby niezależny dostęp do sieci komórkowej. PKP nadal nie uporało się z problemem Wi-Fi w Pendolino, musiałem więc posiłkować się telefonem włączając w nim router Wi-Fi. To niestety niezbyt wygodne rozwiązanie i w mojej branży brak możliwości bezpośredniego korzystania z Internetu to jednak duży minus.

Po sparowaniu urządzeń Internet ożył, a razem z nim moje obowiązki. Do codziennej pracy oprócz wielu narzędzi online wykorzystuję przede wszystkim pakiet biurowy OpenOffice i Photoshopa Elements. Mimo obaw czy Transformer udźwignie program graficzny, wszystko działało płynnie i dość szybko, na tyle, że przez czas spędzony w pociągu udało mi się trochę popisać, przygotować kilka zdjęć i oczywiście regularnie żonglować pocztą, bez której w dzisiejszych czasach chyba nie dałoby się w ogóle prowadzić szybkiej komunikacji.

Po dotarciu do Iławy uśpiłem system wraz ze wszystkimi otwartymi aplikacjami i przeniosłem się z pociągu do samochodu, którym razem ze znajomym dziennikarzem miałem udać się na wschód, wprost na prezentację najnowszego Audi A4 zaplanowaną około południa nieopodal Ełku. Choć mój skromny bagaż niemal zniknął w bagażniku auta w tym miejscu wspomnę o niemałej korzyści jaka płynie z zastąpienia tabletu i netbooka urządzeniem typu dwa w jednym.

System Windows 10 w odsłonie "tabletowej" nie przypadł mi do gustu, wygodniej korzysta się z klasycznej postaci zarówno na tablecie, jak i netbooku.
System Windows 10 w odsłonie "tabletowej" nie przypadł mi do gustu, wygodniej korzysta się z klasycznej postaci zarówno na tablecie, jak i netbooku.

Mój dotychczasowy sprzęt, czyli 10,1-calowy netbook i tej samej wielkości tablet ważą razem blisko 2 kg (tablet 600 g i netbook 1400 g) podczas gdy ASUS Transformer Book T100HA waży 1 kg (tablet 600 g i klawiatura 450 g), czyli dwukrotnie mniej. Wydawać by się mogło, że to nieduża różnica, ale powiedzcie to osobie, która regularnie podróżuje samolotem na obleganych kierunkach razem z bagażem podręcznym ograniczonym zazwyczaj do 8 kg. Trzeba do niego zmieścić wszystko, razem z ubraniami, kosmetykami i całą elektroniką, do której dochodzi jeszcze niemała lustrzanka z obiektywami w bezpiecznym futerale. Wtedy każdy kilogram robi dużą różnicę, podobnie jak dodatkowe centymetry. O ile powierzchniowo sprzęty są podobne, bo wszystkie mają ekrany 10,1 cala, o tyle Transformer ma 1-1,5 cm grubości, podczas gdy moje dwa urządzenia razem w najgrubszym miejscu przy baterii już 4 cm. To też zauważalna różnica, podobnie jak sprawa ładowarek – osobnych do netbooka i tabletu. ASUS ładowany jest przez micro USB, więc wystarcza kabel taki sam, jaki praktycznie zawsze ma się przy sobie do podładowania komórki. Oczywiście, zazwyczaj bagaż można nadać i wtedy problem znika, ale zarówno jego nadawanie po odprawie online, jak i późniejszy odbiór z taśmy lotniskowej to strata czasu, a mając go niewiele trzeba starać się jak najrozsądniej wszystko planować.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/6]

Po krótkiej pogawędce na temat samego auta i sensu pracy na sprzęcie, który trzymałem w ręku, znów skorzystałem z możliwości odpięcia ekranu aby sprawdzić co dzieje się w redakcji i przy okazji ponownie posłuchać co w trawie piszczy. Kilka dłuższych e-maili później byliśmy niemal na miejscu. Kontrolnie zerknąłem na stan akumulatora i byłem miło zaskoczony. Od momentu rozpoczęcia pracy w kawiarni na dworcu, na w pełni naładowanym Transformerze, zużyłem mniej niż 60% energii. To całkiem dobrze jak na ponad 6 godzin średnio intensywnej pracy na sprzęcie. Rzeczywisty czas pracy na baterii jest bardzo ważnym czynnikiem gdy jesteś w ciągłym ruchu i ciągle gdzieś indziej. Wychodziłoby na to, że podróżny ASUS wytrzyma nawet do 11-12 godzin pracy na jednym ładowaniu. Nieźle.

Po dotarciu do celu i szybkiej przekąsce ruszyłem po kluczyki do nowego Audi A4, wybrałem czerwoną Limousine z silnikiem 2.0 TDI o mocy 190 KM, napędem na przednią oś i przekonstruowaną skrzynią S-Tronic. O samym aucie i wrażeniach z jazdy możecie przeczytać w osobnym artykule z prezentacji.

Dopóki światło i pogoda sprzyjały ustawiłem samochód nieopodal pensjonatu i zabrałem się za zdjęcia, nie zapominając o tym aby przy okazji sprawdzić główny aparat w sprzęcie ASUSa. Pięciomegapikselowa matryca nadaje się do podręcznego fotografowania np. na potrzeby mediów społecznościowych i przy odpowiednim oświetleniu pozwala robić zadowalające zdjęcia, im ciemniej tym gorzej, a w pomieszczeniach ze sztucznym źródłem światła też nie jest najlepiej o czym przekonałem się później podczas konferencji. Przedni aparat o rozdzielczości dwóch megapikseli to raczej dodatek, który można wykorzystać np. do przeprowadzenia szybkiej wideokonferencji.

Jesienne, popołudniowe godziny nie rozpieszczają pod względem światła, więc wrzuciłem sprzęt do auta i udałem się na kilkugodzinną przejażdżkę, aby sprawdzić jak najmłodsze dziecko Audi zachowuje się na mniej i bardziej równych mazurskich drogach. Po powrocie rozpakowałem klamoty i po szybkim odświeżeniu wybrałem się na wspomnianą wcześniej konferencję związaną z nowym modelem. Transformera razem z klawiaturą zabrałem w formie notatnika i muszę przyznać, że sprawdził się znakomicie wzbudzając przy tym niemałe zainteresowanie otoczenia po rozłączeniu ekranu celem sprawdzenia aparatu w trudniejszych warunkach oświetleniowych.

Tuż po wieczornej konferencji i ostatnim sprawdzeniu poczty ASUS padł z wyczerpania po ponad 10 godzinach ciągłej pracy. Trafił do ładowania, ja również udałem się na kolację aby podładować swój akumulator.

Rankiem byliśmy zregenerowani, więc po szybkim śniadaniu udałem się w drogę powrotną do domu, tym razem już tylko samochodem. Pamięć ASUSa była cięższa o kilkanaście zdjęć zgranych z aparatu w formacie *.ARW, zestaw moich przemyśleń na temat Audi A4 i notatki z wieczornej konferencji. Podróżując jako pasażer mogłem spokojnie zabrać się za wstępne przygotowywanie materiału z pierwszej jazdy nowym modelem z Ingolstadt. Nie przepadając za klawiaturami ekranowymi podczas pisania trzymałem Transformera na kolanach. Przyciski dołączanej klawiatury pracują miękko i są tej samej wielkości co w dziesieciocalowych netbookach, więc dla osoby przyzwyczajonej do takich urządzeń przelewanie myśli na wirtualny papier nie sprawia żadnych problemów. Szkoda, że nie są podświetlane, co przydałoby się zwłaszcza podczas pracy wieczorami lub nocą. W mojej branży to nierzadkie zjawisko. W czasie pisania trochę denerwuje fakt, że klawiatura jest lżejsza, więc gdy oderwie się od niej dłonie, ekran czasem ją przeważa. Pion odchylenia wyświetlacza i szeroki kąt widzenia pozwalają za to na komfortowe korzystanie z urządzenia w podróży trzymając je zarówno no kolanach jak i na stoliku np. w pociągu. Co ważne, ekran wygląda czytelnie nawet w mocnym słońcu, a samo urządzenie pracuje cicho i nie grzeje w kolana gdy się je na nich trzyma, tak jak bywa to w przypadku konwencjonalnych netbooków z podzespołami upchanymi pod klawiaturą.

Ze względu na jeden środek transportu i co za tym idzie krótszą trasę, droga powrotna trwała sporo krócej niż sam dojazd na konferencję. Niemniej jednak udało mi się nie tylko trochę popisać, ale również obrobić wstępnie kilka zdjęć spełniając przy okazji inne obowiązki związane z pracą w redakcji. Po kilkunastu godzinach pracy na najnowszym urządzeniu ASUSa nie jestem w stanie uczciwie ocenić, czy Transformer Book T100HA to czołówka segmentu urządzeń 2w1 na rynku, ponieważ to nie moja branża, ale muszę przyznać, że samo rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu, z prostej przyczyny – w hybrydzie 2w1 wszystko co jest mi potrzebne mam zawsze pod ręką w jednym miejscu. Również cena za sam sprzęt na poziomie 1399 zł wydaje się całkiem atrakcyjna jak na to, co urządzenie oferuje. Jednak finalną decyzję o tym, czy warto wydać pieniądze na Transformer Booka T100HA zostawiam Wam, bo każda praca jest inna. W mojej sprawdził się naprawdę nieźle.

Aby ułatwić Wam decyzję, na koniec zamieszczam opinię eksperta o ASUSie Transformer Book T100HA od strony technicznej:

Materiał powstał przy współpracy z marką ASUS.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (22)