Czechy nie chcą kar za emisję. "Rzeczywistość różni się od oczekiwań UE"

Czechy, razem z Włochami, chcą połączyć siły i rozwiązać problem kar, na jakie niedługo będą narażeni europejscy producenci. W tle jest też kwestia ponownego przyjrzenia się zakazowi sprzedaży aut z silnikami spalinowymi.

Produkcja modelu Kamiq
Produkcja modelu Kamiq
Źródło zdjęć: © WP Autokult | René Fluger
Mateusz Lubczański

04.11.2024 12:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przypomnijmy: od 1 stycznia 2025 roku producenci będą musieli płacić 95 euro kary za każde sprzedane auto, jeśli średnia emisja dwutlenku węgla w gamie przekroczy 94 g/km. Dotychczas było to 116 g/km. By nie płacić kar, trzeba będzie sprzedawać więcej hybryd plug-in (palących mało "na papierze") lub elektryków (które ostatnio jakoś nie sprzedają się najlepiej, chociażby ze względu na cenę i infrastrukturę ładowania).

Taka sytuacja jest nie do przyjęcia dla Czech. Minister transportu, Martin Kupka powiedział, że producenci mają problemy z zejściem do wymaganego limitu. – Nie mogą tego zrobić, ponieważ zainteresowanie elektrykami spada w całej Europie – podkreślił Kupka w niedzielnym wystąpieniu w CNN.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Rzeczywistość różni się od oczekiwań UE. Jeśli [przepisy – dop. red.] nie zostaną zmienione, europejscy producenci zapłacą duże kary i stracą konkurencyjność – podsumował Petr Fiala, premier czeskiego rządu.

Czechy zaprezentują swoje stanowisko razem z Włochami, podczas szczytu w Budapeszcie. Kraje są również za wcześniejszą oceną zakazu sprzedaży aut z silnikami spalinowymi od 2035 roku. Miała ona mieć miejsce w 2026 roku, ale tragiczna sytuacja europejskiej branży motoryzacyjnej najprawdopodobniej zmusi Unię do szybszego działania.

Przemysł motoryzacyjny w Czechach generuje 9 procent produktu krajowego brutto. Kraj liczy prawie 11 milionów mieszkańców, ale wyprodukował 1,4 mln pojazdów w 2023 roku.

Komentarze (21)