Co powinno się zmienić w przepisach dla rowerzystów? Nie tylko ułatwienia
"Oni nie powinni mieć lepiej niż ja" – polska dyskusja na temat praw i obowiązków kierowców oraz rowerzystów została niestety sprowadzona do tego właśnie poziomu. Tymczasem rozum podpowiada, że zwolennicy dwóch kółek powinni otrzymać kilka nowych przywilejów i obowiązków. W efekcie jazda będzie szybsza, a bezpieczeństwo na tym nie ucierpi.
28.03.2018 | aktual.: 01.10.2022 18:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zmiany, które proponuję, ułatwiłyby rowerzystom poruszanie się na dwóch kółkach, bez narażania ich na niebezpieczeństwo.
Stop? Jaki stop?
Choć to kontrowersyjne, uważam, że znak stop nie powinien obowiązywać rowerzystów. Zamiast zatrzymywania się powinni oni mieć obowiązek ustąpienia pierwszeństwa. Dlaczego? Rowerzysta ma podczas jazdy głowę wyżej niż większość kierowców. Oznacza to, że zbliżając się powoli do skrzyżowania opatrzonego znakiem stop wie, czy coś jedzie ulicą z pierwszeństwem przejazdu, zanim pojawi się na przecznicy. Zatrzymywanie się jest w takim przypadku niepotrzebne, a w przypadku starszych osób może powodować zagrożenie upadkiem.
Takie prawo funkcjonuje już w amerykańskim stanie Idaho i kolejny stan USA – Delawere – rozważa podobną nowelizację przepisów. Sprzeciwiają się temu jednak organizacje zmotoryzowanych, promujące hasło "Jedna droga, jedno prawo". Droga, owszem, jedna. Rzecz w tym, że pojazdy zupełnie różne. To trochę tak, jak gdyby rowerzyści proponowali ograniczenie prędkości do 40 km/h na wszystkich drogach. Przecież oni szybciej nie jeżdżą.
Czerwone? Pojedziesz wcześniej
Druga ze zmian, które rozszerzyłyby możliwości amatorom dwóch kółek, dotyczy czerwonego światła. W mojej opinii na każdym skrzyżowaniu rowerzysta powinien mieć prawo skręcić w prawo na takiej samej zasadzie, jak jest to w przypadku kierowców korzystających z zielonej strzałki skrętu warunkowego.
Wymagałoby to od rowerzysty zatrzymania się przed sygnalizatorem. To zabezpieczyłoby pieszych, którym na przejściu może włączyć się zielone światło. Konieczność rozpędzenia się sprawiłaby, że rowerzysta dojeżdżałby do skrzyżowania z niewielką prędkością, pozwalającą na dokładne sprawdzenie sytuacji przed wjazdem w przecznicę. Ułatwienie przyspieszyłoby jazdę na rowerze i zachęciło do tej formy transportu.
Rowerem przez przejście, ale...
To jeden z najczęstszych "grzechów" polskich rowerzystów. I trudno im się dziwić. W większości miast stopień rozwoju i spójności infrastruktury rowerowej woła o pomstę do nieba. Codziennością jest ścieżka rowerowa, która kończy się przed przejściem, a rozpoczyna za nim. Zgodnie z prawem w takiej sytuacji rowerzysta powinien zejść z roweru i przeprowadzić go na drugą stronę. W praktyce nie robi tak nikt – no, chyba że obok stoi radiowóz.
Według mnie rowerzyści powinni mieć prawo przejeżdżania przez przejścia dla pieszych, ale tylko pod warunkiem, że robią to na takich samych prawach jak piesi i z właściwą im prędkością. Przy zachowaniu zdrowego rozsądku ze strony rowerzystów nie przyniosłoby to negatywnego efektu. W zasadzie bezpieczeństwo rowerzystów mogłoby nawet wzrosnąć. Kiedy na ścieżce rowerowej zostałem potrącony przez samochód wyjeżdżający z posesji, moje podudzia uratowało właśnie to, że siedziałem wyżej i mogłem szybko unieść nogi. Skończyło się na kilku rysach. Gdybym szedł, nie obyłoby się bez gipsu.
Obok siebie to zły pomysł
Znowelizowane w 2011 r. przepisy pozwalają rowerzystom jechać drogą obok siebie "(...) jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego". Teraz porównajmy to z przepisami regulującymi ruch pieszych: "Piesi idący jezdnią są obowiązani iść jeden za drugim. Na drodze o małym ruchu, w warunkach dobrej widoczności, dwóch pieszych może iść obok siebie".
W zapisie dotyczącym rowerzystów brakuje wzmianki o dobrej widoczności. Mam tu na myśli nie tylko przejrzystość powietrza, ale i ukształtowanie drogi. Latem często takie pary rowerzystów napotkać można na górskich drogach, gdzie widoczność ogranicza się do początku łuku. Obecność dwóch rowerzystów jadących obok siebie może być nie lada zaskoczeniem dla kierowcy. Nawet jadącego zgodnie z przepisami. Niestety, obecnie zapis o możliwości jazdy obok siebie jest przez rowerzystów nadużywany – ze szkodą dla ich własnego bezpieczeństwa.
Jeden hamulec? Wolne żarty
W moim odczuciu zmienione powinno być również rozporządzenie o obowiązkowym wyposażeniu roweru. Nakazuje ono posiadanie w jednośladzie przynajmniej jednego sprawnego hamulca. O tym, że to za mało, wie każdy, kto choć trochę jeździ na rowerze. Hamulec na tylne koło jest uniwersalny, ale czasem może okazać się po prostu za mało efektywny. Przedni jest znacznie silniejszy, ale podczas jazdy po łuku mało użyteczny.
Przykro mi, miłośnicy ostrego koła. Moim zdaniem warto dbać o wygląd roweru, ale nie do tego stopnia, by narażać innych.
Inne (niemądre) propozycje
Z ust zmotoryzowanych często padają jeszcze inne propozycje dotyczące zmodyfikowania przepisów. Proponuje się na przykład, by obowiązkowe było jeżdżenie w kasku. O ile nad takim obowiązkiem w przypadku małych dzieci można byłoby podyskutować, to w przypadku dorosłych byłby on stawianiem zupełnie bezzasadnej bariery rowerzystom.
Z duńskich badań wynika, że noszący kaski rowerzyści mają o 14 proc. więcej wypadków niż ci, którzy ich nie noszą. Analitycy doszli do wniosku, że kierowcy, widząc rowerzystę w kasku, zachowują się bardziej niebezpiecznie niż w przypadku konieczności wyprzedzenia rowerzysty bez takiego zabezpieczenia. Być może wiąże się to również ze złudnym przekonaniem rowerzysty, że w kasku jest bezpieczny. Wprowadzanie obowiązku nie wydaje się więc rozsądne. Kaski jednak gorąco polecamy – głównie do podróżowania poza miastem i w terenie.
Inny postulat zmotoryzowanych dotyczy wprowadzenia obowiązkowego ubezpieczenia dla rowerzystów. Z jednej strony wydaje się to rozsądne, bo przecież rowerem też można wyrządzić szkodę. Z drugiej jednak strony wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że już posiada taką ochronę. W wielu firmach ubezpieczeniowych takie zdarzenia wchodzą w zakres polis indywidualnych lub ubezpieczenia nieruchomości. Wówczas rowerowym OC objęci są wszyscy mieszkańcy ubezpieczonego domu. Lepiej sprawdź to, zanim wyjedziesz na ulicę.
Kontrowersje rodzi również kwestia buspasów. Środowiska rowerowe od wielu lat postulują wprowadzenie ogólnopolskiego pozwolenia na jazdę rowerem po tej części jezdni. Tylko czy to rzeczywiście dobry pomysł? Konia z rzędem temu, kto obserwując ruch uliczny napotka rowerzystę ze wstecznym lusterkiem. Tymczasem taki mało stylowy dodatek – z punktu widzenia bezpieczeństwa – byłby koniecznością dla tych, którzy chcieliby z buspasów korzystać. Dlaczego?
Niedawno wprowadzona w życie ustawa o elektromobilności daje możliwość poruszania się buspasami kierowcom pojazdów elektrycznych. W ruchu miejskim usłyszenie takiego auta zbliżającego się z tyłu jest praktycznie niemożliwe. Efekty łatwo sobie wyobrazić. Oczywiście auta o napędzie elektrycznym to wciąż ogromna rzadkość, ale rząd twierdzi, że niebawem ma się to zmienić. Nie ma więc sensu wprowadzać regulacji, z której za kilka lat trzeba będzie się wycofywać.
Doprecyzowanie przepisów tak, by rowerzystom jeździło się łatwiej, powinno być ważne również dla kierowców samochodów. W końcu im więcej osób przesiądzie się na rowery, tym mniej samochodów będzie na ulicach.