BMW M8 GTE w Le Mans, czyli pech debiutanta i dobra prognoza na przyszłość
BMW wróciło do Le Mans z wyścigową wersją nowej serii 8. Choć wynik tego nie pokazuje, to Niemcy mogą uznać wyścig za udany. Oba samochody prowadziły zaciętą walką, która daje duże nadzieje na wyścig za rok.
18.06.2018 | aktual.: 01.10.2022 17:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sam zawsze powtarzam, że niezależnie od stylu i przebiegu wyścigu, na końcu i liczy się wynik. Pod tym względem BMW nie ma szczególnych powodów do świętowania – samochód z numerem 82 nie dojechał do mety, a 81 zajął 12. pozycję w klasie GTE Pro. Jednak z drugiej strony trzeba popatrzeć na pełen obraz sytuacji i wtedy widać, że BMW było w tym roku największym pozytywnym zaskoczeniem podczas zmagań w Le Mans.
Wieczorem przed wyścigiem, podczas prezentacji drogowej wersji BMW serii 8, przedstawiciele niemieckiej marki, zapytani o oczekiwania dotyczące wyścigu, powiedzieli nieśmiało, że liczą nawet na podium. Wszyscy przyjęli to optymistyczne stwierdzenie z uśmiechem i wrzucili między inne korporacyjne gadki, które muszą prezentować markę w odpowiednim świetle. Jednak szybko po starcie wyścigu okazało się, że BMW faktycznie ma maszynę zdolną do walki z czołówką.
W 86. wyścigu w Le Mans najmocniejszą siłą w klasie GTE Pro było Porsche (choć jego przewaga też nie była zbyt duża), ale BMW i Ford mocno deptały mu po piętach. M8 GTE faktycznie walczyło o miejsce na podium i momentami zajmowało nawet drugą pozycję w stawce. Ponieważ oczekiwania związane z Bawarczykami nie były duże, to bez wątpienia była to największa pozytywna niespodzianka wyścigu. Wydaje się, że (mimo tych optymistycznych zapewnień dzień wcześniej), zaskoczenie dobrym tempem dotyczyło też samej ekipy BMW.
Co więcej, to właśnie walka BMW i Forda z Porsche o drugą i trzecią pozycję była najbardziej zaciętą i emocjonującą na torze. Jednak Le Mans to Le Mans, a to oznacza, że dobre tempo nie wystarcza – do tego musi dojść niezawodność i szczęście. Tego jeszcze zabrakło. Oba samochody miały problemy z amortyzatorami, a numer 82 prowadzony przez Alexandra Simsa wypadł z toru. Choć dokładna przyczyna tego nie jest znana, kierowca mówi, że nieoczekiwanie stracił przyczepność i w tym samym miejscu zdarzyło się to również innym zawodnikom.
BMW udowodniło, że M8 GTE to szybka konstrukcja, która może sporo namieszać w stawce. Nie będzie niespodzianką, jeśli już za rok bawarska ekipa będzie walczyć o zwycięstwo wśród samochodów GT.
Tym bardziej, że BMW ma doświadczonych kierowców pod swoimi skrzydłami, więc mają z kogo wybierać. Jedną z gwiazd zespołu BMW jest doświadczony Martin Tomczyk, znany z DTM-u, który debiutował w Le Mans, ale od razu pokazał, że również w wyścigach długodystansowych czuje się świetnie.
Po udanym starcie na koniec było widać mały niedosyt w BMW, ale to powinno dodatkowo zmotywować zespół do tego, aby za rok przygotować jeszcze lepszy samochód. Tym bardziej, że BMW jest marką, która ma liczne grono fanów, których na pewno uszczęśliwią kolejne sukcesy podczas najsłynniejszego wyścigu na świecie.