Betonowe wypusty nie znikną z dnia na dzień. Problem widać zwłaszcza na wsiach
Wypadki z udziałem betonowych przepustów są tragiczne w skutkach – potwierdza jeden z ratowników medycznych. Miejsce ucieczki kierowców staje się śmiertelnie niebezpieczne, ale problem nie zostanie szybko usunięty.
07.08.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Problem z przepustami istnieje od dawna, ale dopiero podczas Tour de Pologne trafił on do szerszej świadomości. Śmierć Bjerna Lambrechta pokazała, że infrastruktura w Polsce nie zapewnia bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie, nie ma ona na celu pomocy kierowcom.
– Statystyki dotyczące zderzeń kierowców z betonowymi przepustami nie są prowadzone, ponieważ w policyjnej karcie zdarzeń oraz bazie zdarzeń SEWiK brak jest rubryki odnoszącej się do tego typu zdarzeń – twierdzi Dawid Gleń z Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie.
O skali problemu mogą wskazywać doniesienia lokalnych mediów. Jeszcze dwa dni przed tragedią w wyścigu kolarskim w Kędzierzynie-Koźlu na takim przepuście zginął konwojent Poczty Polskiej. W kwietniu z kolei był to dwudziestoletni motocyklista jadący na Jasną Górę.
Co można z tym zrobić?
– W przypadku budowy nowych dróg (np. obwodnic) bierze się pod uwagę zaprojektowanie dróg serwisowych biegnących wzdłuż jezdni, aby ograniczyć ilość zjazdów indywidualnych do działek przyległych – mówi Gleń. Ale to dzieje się za wolno, a nie zawsze infrastruktura na to pozwala.
Alternatywą jest obrukowanie, a nie betonowanie takiego zjazdu. Dla zabezpieczenia, gdy zjazdów jest dużo, wprowadza się oznakowanie poziome i pionowe. To jednak nie rozwiązuje problemu przeszkód.
Drogowcy mogą jedynie sygnalizować niebezpieczeństwo i prowadzić powolne modernizacje. Ale nie będą miały żadnego priorytetu, więc problem, zwłaszcza w małych miejscowościach, pozostanie nierozwiązany, a śmiertelne wypadki pozostaną wpisane jako "zderzenie z przeszkodą".