Bentley ma za sobą świetny rok. Ten będzie jeszcze lepszy, głównie dzięki Chińczykom
Prezes Bentleya, Adrian Hallmark, udzielił niedawno wywiadu agencji Reuters, z którą podzielił się przemyśleniami na temat trudnego 2020 roku i przewidywaniami na przyszłość. Wynika z niego, że segment pojazdów luksusowych ma się dobrze, a dzięki niektórym rynkom powinno być jeszcze lepiej.
18.02.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rok 2020 stojący pod znakiem pandemii koronawirusa okazał się być tragiczny dla wielu branż. Motoryzacja nie jest tu wyjątkiem, choć istnieją marki, którym udało się przejść przez kryzys suchą stopą. Zalicza się do nich Bentley.
Ostatnie kilkanaście miesięcy nie było łatwe dla brytyjskiego producenta - lockdown i zamknięcie fabryk, potem brexit - wszystko to mogło poważnie zachwiać wynikami sprzedaży. Mimo to, jak pochwalił się Adrian Hallmark - Bentley zakończył 2020 rok z 2-procentową zwyżką w stosunku do roku 2019.
Jak się okazuje, popyt na luksusowe modele z Crewe jest naprawdę duży, a pierwszy miesiąc 2021 roku jest tego najlepszym przykładem. Hallmark zdradził Reutersowi, że w samym styczniu sprzedał o 50 proc. więcej aut niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.
"Chiny zdecydowanie przodują w kwestii liczby zamówień, notując poziom zainteresowania zdecydowanie powyżej naszych oczekiwań" - dodaje szef Bentleya. Nie podzielił się on konkretnymi liczbami, ale przyznał, że dzięki klientom z Azji może pozytywnie patrzeć w przyszłość.
Co jednak ważne, stopniowe wzrosty zauważalne są także m.in. w obu Amerykach. Spadki natomiast notuje się w Europie i na Bliskim Wschodzie. Obecnie najpopularniejszym modelem, którzy przeżywa sprzedażowy boom, jest najnowsze wcielenie Flying Spura, którego ceny startują z poziomu około 160 tys. euro.