Auta segmentu B będą znacznie droższe. Winni są klienci
Niezależnie od marki i segmentu, samochody stają się coraz większe. Dzięki temu przedstawiciele segmentu B okazują się być uniwersalnym rozwiązaniem dla wielu. Ceny mogą jednak odstraszać, bowiem oczekujemy od aut coraz więcej.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Konkurencja w tym segmencie okazuje się wyjątkowo zacięta – w pierwszej połowie tego roku klasa B zagarnęła aż 21 proc. rynku Starego Kontynentu. Mówiąc inaczej to 1,8 mln nowych samochodów na drogach. Liderem pozostaje Renault Clio, ale podium zajmuje też Volkswagen Polo i Ford Fiesta. Teraz Francuzi będą mieli trudny orzech do zgryzienia, bowiem konkurencja wjeżdża na rynek z opcjami niespotykanymi wcześniej w tej klasie aut.
Volkswagen Polo otrzymał cyfrowy wyświetlacz zastępujący zegary, a na niektórych rynkach sam zapłaci za miejsce parkingowe. Ford Fiesta doczekał się nie tylko sportowo wyglądającej wersji ST-Line, ale i podniesionej Active i luksusowo wyposażonej odmiany Vignale. Podobną drogę obrał Seat, pokazując Ibizę w wersji Xcellence. Z kolei nowy Nissan Micra może być wyposażony chociażby w audio Bose, zaprojektowane specjalnie dla tego modelu. Adaptacyjny tempomat, 18-calowe felgi czy też dwustrefowa klimatyzacja w tej klasie przestały dziwić.
Na bogato
Specjaliści z JATO Dynamics wskazują, że tak bogata oferta ma sens. Za naszą zachodnią granicą samochody wyposażone niemal we wszystko, co producent ma do zaoferowania, stanowią aż 34 proc. sprzedaży. W pierwszej połowie 2016 roku ten współczynnik wyniósł 29 proc. Podobne wzrosty odnotowano też na Wielkiej Brytanii. Na polskim rynku najbogatsze Nissany Micry stanowią 23 proc. sprzedaży, a aż 39 proc. wyposażono w opcjonalny system audio Bose Personal.
A jeśli o japońskim producencie mowa, Nissan nie spodziewał się takiej popularności programu indywidualizacji nowej Micry. 22 proc. nabywców modyfikuje auto z zewnątrz, a 27 proc. decyduje się na dodatki w kabinie. Średnia wartość indywidualizacji to 400 euro.
Zainteresowanie technologiami widać w szczególności w przypadku Citroena C3, który doczekał się wbudowanej kamery do nagrywania sytuacji na drodze. "Francuz" zanotował ponad 60-procentowy wzrost zainteresowania. Choć jeszcze nie przegonił on w słupkach sprzedaży Opla Corsy, trzymającego się kurczowo czwartego miejsca, to Niemcy nie mogą już dłużej ukrywać faktu, że konstrukcja tego miejskiego auta trąci myszką. Co ciekawe, w niedalekiej przyszłości te modele będą współdzielić płytę podłogową.
Bogato wyposażone pojazdy segmentu B mogą przekroczyć cenę nawet 70 tys. zł i importerzy starają się zrezygnować z tradycyjnego modelu sprzedaży. Zamiast tego są w stanie zaoferować pojazd w ramach opłaty miesięcznej, która nie powinna nadszarpnąć domowego budżetu.