Aston Martin ma nowego szefa. Tobias Moers z AMG nie wytrzymał nawet dwóch lat
Choć takie spekulacje pojawiały się już od początku roku, to opublikowane właśnie oficjalne stanowisko Astona Martina i tak może zaskoczyć: z pozycją szefa brytyjskiej marki żegna się Tobias Moers. Jego miejsce zajmuje weteran branży, były dyrektor Ferrari, Amadeo Felisa.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak poinformował właśnie brytyjski producent samochodów sportowych, Tobias Moers żegna się z pozycją dyrektora generalnego ze skutkiem natychmiastowym. Jego pozycję zajmie Amadeo Felisa.
76-letni Włoch ma na swoim koncie ponad 40 lat doświadczenia na pozycjach menedżerskich w branży motoryzacyjnej. Swoją karierę zaczynał w latach 60. w Alfie Romeo. Najlepiej znany jest jego okres pracy w Ferrari, gdzie w latach 2008-2016 pełnił analogiczną do nowej rolę dyrektora generalnego. Już od roku pełnił on w Astonie Martinie funkcję doradczą tak zwanego dyrektora niewykonawczego.
Miejsce po Moersie zostanie wypełnione dodatkowo jeszcze jednym Włochem z Ferrari. Pozycję dyrektora technicznego Astona Martina w lipcu przejmie Roberto Fedeli. Analogiczną rolę CTO pełnił w Maranello w latach 2006-2014. Moers ma pozostać w Gaydon do końca czerwca by pomóc w płynnej transformacji kierownictwa firmy.
Angaż dwóch byłych pracowników Ferrari to kolejny spektakularny ruch kanadyjskiego miliardera Lawrence'a Strolla, który stał się większościowym udziałowcem Astona Martina w 2020 roku. Jedną z jego pierwszych decyzji po objęciu tej pozycji była wymiana dotychczasowego szefa marki Andy'ego Palmera właśnie na Tobiasa Moersa. Ruch ten był odczytywany jako chęć zbliżenia się do Mercedesa-AMG, skąd przyszedł Moers.
Mercedes stopniowo buduje swój współudział w akcjach Astona Martina i docelowo ma kontrolować 20 proc. tej firmy. Moers przeniósł również w okolice swojego byłego pracodawcy do Niemiec część działalności Astona Martina, w tym komórkę odpowiedzialną za rozwijanie nowych silników na bazie tych dostarczanych przez AMG.
Stroll w nocie prasowej Astona Martina dziękuje Moersowi za "wielkie osiągnięcia (…) oraz wniesienie potrzebnej dyscypliny do organizacji. Efekty jego pracy są jasne w zwiększonej skuteczności działania naszej firmy i nowych, rewelacyjnych produktach”. Niemniej zauważa on też, że "zaszła potrzeba wejścia w nową fazę rozwoju z nowym kierownictwem".
Opublikowane równolegle wyniki firmy za pierwszy kwartał są niezłe. Aston Martin jest na dobrej drodze do tego, by w tym roku dostarczyć do klientów ponad 6600 samochodów, z potencjałem do zwiększenia tej liczby do 10 tys. w kolejnych latach. Produkcja modeli sportowych na ten rok została już wyprzedana. Zostały tylko SUV-y DBX, których produkcja rok do roku zwiększyła się o 60 proc.
Niemniej kondycja firmy pod wodzą Moersa jest dla Strolla niezadowalająca. Aston Martin dalej nie jest nawet bliski osiągnięcia wyznaczonych celów finansowych, co przekłada się na powiększający się dług firmy i bardzo niską wycenę na giełdzie. To wielkie wyzwanie, z którym będzie musiał zmierzyć się Felisa.
Amadeo Felisa na czele Astona Martina – kim jest? Czy historia zatoczy koło? [opinia]
Stało się coś, w co sam do końca nie wierzyłem. Zaskakujące doniesienia z Wielkiej Brytanii o pożegnaniu Moersa pojawiły się już na początku roku. Wtedy z jego rolą był łączony jeden z byłych dyrektorów Forda. Plotki te zostały jednak stanowczo uciszone przez samego Strolla, który wyraził swoje pełne wsparcie dla Niemca.
Niewiele później odniósł mi się do nich sam Moers, z którym rozmawiałem przy okazji premiery modelu DBX707. Zarówno on, jak i towarzyszący mu Brytyjczycy określili te plotki jako "specyfikę brytyjskich mediów" i element politycznej gry. Pośrednio przyznali, że Niemiec jest nielubiany w Gaydon zarówno przez obecnych, jak i byłych pracowników Astona Martina.
Wkrótce po objęciu przez niego stanowiska szefa z firmy odszedł szereg Brytyjczyków, którzy zajmowali kluczowe stanowiska. Moers chętnie wypełnił ich miejsce Niemcami, których ściągnął od swojego byłego pracodawcy, Mercedesa-AMG. Mało tego, część działalności działu badań i rozwoju Astona Martina przeniósł nawet do Niemiec. To była dramatyczna zmiana wobec poprzedniego szefa marki Andy'ego Palmera, który był bardzo sympatyczny i zakochany w Wielkiej Brytanii, choć niestety nieskuteczny jako biznesmen.
Zobacz także
To, że między Moersem a jego podwładnymi nie było chemii, nie krył zresztą sam Niemiec. Podczas naszego wywiadu zaskakująco otwarcie krytykował on zadufanie Brytyjczyków i wyznawał potrzebę zrobienia porządku w murach w Gaydon.
Ja sam też bez sympatii odniosłem się do wieści o jego angażu w Wielkiej Brytanii, choć raczej chodziło o zwolnienia Palmera, którego szczerze lubiłem. Teraz jednak, gdy jako główny powód odsunięcia Moersa podaje się słabe wyniki finansowe Astona Martina, muszę stanąć w jego obronie. Mając do dyspozycji tak ograniczoną i starzejącą się gamę produktową (DB11 debiutował w roku 2016) trudno oczekiwać cudów. Opracowane pod wodzą Moersa w rekordowo krótkim czasie modele DBX707 i Vantage F1 były dobrym kierunkiem rozwoju tak jeśli chodzi o zwiększanie pożądania gamy tej marki wśród klientów, jak i marży na jednym produkcie.
Teraz więc znów z bardzo ograniczonym entuzjazmem obserwuję zmiany zachodzące w Astonie Martinie. Nie to, żebym nie lubił Amadeo Felisy. Ostatni raz spotkałem się z nim około 5 lat temu. Już wtedy był traktowany we Włoszech nieomal jak bóg. I jako weteran: już wtedy był emerytem po siedemdziesiątce.
Tę emeryturę spędzał produktywnie w Chinach, gdzie za pieniądze koncernu Silk-FAW tworzył w dream teamie z samym Walterem da Silvą i wspominanym Roberto Fedelim pierwsze chińskie hiperauto Hongqi S9. Panowie stanęli na wysokości zadania, ale doradzanie przy powstaniu jednego prototypu, który ma przed sobą jeszcze długą drogę do produkcji, a kierowanie całą firmą w tak dramatycznym momencie jej historii, to jednak dwie całkiem różne rzeczy.
Tym bardziej, że Aston Martin ma już doświadczenie w zarządzaniu przez emerytów i nie jest ono za dobre. W latach 2000-2013 dyrektorem generalnym tej marki był Ulrich Bez. Choć to za jego czasów powstał między innymi model DB9 i V8 Vantage, to ja sam źle oceniam jego panowanie w Gaydon.
Sam Niemiec musiał uznać ten okres raczej jako spokojne zwieńczenie swojej kariery. Po początkowym impulsie do rozwoju, przez kolejną dekadę Bez raczej tylko hamował rozwój firmy. Nowymi modelami były w rzeczywistości odgrzewane kotlety, a takie wynalazki jak Rapide czy Cygnet okazały się całkowitym pudłem.
Ruch Strolla jest o tyle sensowny, że duet Felisa-Fedeli ma ogromne i bardzo cenne doświadczenie w wykorzystaniu napędów elektrycznych w luksusowych autach sportowych. Razem tworzyli oni podwaliny do pierwszych hybryd Ferrari, a wspominane chińskie auto Hongqi S9 ma napęd całkowicie elektryczny. Biorąc pod uwagę nieuchronną elektryfikację również Astona Martina w drugiej części bieżącej dekady, to dobry transfer, który ukazuje dalekosiężne plany Strolla.
Oby tylko wcześniej nie skończyła mu się cierpliwość. Wyrzucenie szefa marki po niecałych dwóch latach od jego angażu, w tak kluczowym momencie rozwoju choćby modelu Valhalla, można uznać za przejaw nerwowości. Tak jak i rozmowy nad sprzedażą zespołu Formuły 1 Astona Martina, który co prawda jest teraz przedostatni w klasyfikacji, ale ma za sobą dopiero cztery z 22 wyścigów w tym sezonie.