Aston Martin ma nowego szefa. Tobias Moers z AMG nie wytrzymał nawet dwóch lat
Choć takie spekulacje pojawiały się już od początku roku, to opublikowane właśnie oficjalne stanowisko Astona Martina i tak może zaskoczyć: z pozycją szefa brytyjskiej marki żegna się Tobias Moers. Jego miejsce zajmuje weteran branży, były dyrektor Ferrari, Amadeo Felisa.
04.05.2022 | aktual.: 14.03.2023 12:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak poinformował właśnie brytyjski producent samochodów sportowych, Tobias Moers żegna się z pozycją dyrektora generalnego ze skutkiem natychmiastowym. Jego pozycję zajmie Amadeo Felisa.
76-letni Włoch ma na swoim koncie ponad 40 lat doświadczenia na pozycjach menedżerskich w branży motoryzacyjnej. Swoją karierę zaczynał w latach 60. w Alfie Romeo. Najlepiej znany jest jego okres pracy w Ferrari, gdzie w latach 2008-2016 pełnił analogiczną do nowej rolę dyrektora generalnego. Już od roku pełnił on w Astonie Martinie funkcję doradczą tak zwanego dyrektora niewykonawczego.
Miejsce po Moersie zostanie wypełnione dodatkowo jeszcze jednym Włochem z Ferrari. Pozycję dyrektora technicznego Astona Martina w lipcu przejmie Roberto Fedeli. Analogiczną rolę CTO pełnił w Maranello w latach 2006-2014. Moers ma pozostać w Gaydon do końca czerwca by pomóc w płynnej transformacji kierownictwa firmy.
Angaż dwóch byłych pracowników Ferrari to kolejny spektakularny ruch kanadyjskiego miliardera Lawrence'a Strolla, który stał się większościowym udziałowcem Astona Martina w 2020 roku. Jedną z jego pierwszych decyzji po objęciu tej pozycji była wymiana dotychczasowego szefa marki Andy'ego Palmera właśnie na Tobiasa Moersa. Ruch ten był odczytywany jako chęć zbliżenia się do Mercedesa-AMG, skąd przyszedł Moers.
Mercedes stopniowo buduje swój współudział w akcjach Astona Martina i docelowo ma kontrolować 20 proc. tej firmy. Moers przeniósł również w okolice swojego byłego pracodawcy do Niemiec część działalności Astona Martina, w tym komórkę odpowiedzialną za rozwijanie nowych silników na bazie tych dostarczanych przez AMG.
Stroll w nocie prasowej Astona Martina dziękuje Moersowi za "wielkie osiągnięcia (…) oraz wniesienie potrzebnej dyscypliny do organizacji. Efekty jego pracy są jasne w zwiększonej skuteczności działania naszej firmy i nowych, rewelacyjnych produktach”. Niemniej zauważa on też, że "zaszła potrzeba wejścia w nową fazę rozwoju z nowym kierownictwem".
Opublikowane równolegle wyniki firmy za pierwszy kwartał są niezłe. Aston Martin jest na dobrej drodze do tego, by w tym roku dostarczyć do klientów ponad 6600 samochodów, z potencjałem do zwiększenia tej liczby do 10 tys. w kolejnych latach. Produkcja modeli sportowych na ten rok została już wyprzedana. Zostały tylko SUV-y DBX, których produkcja rok do roku zwiększyła się o 60 proc.
Niemniej kondycja firmy pod wodzą Moersa jest dla Strolla niezadowalająca. Aston Martin dalej nie jest nawet bliski osiągnięcia wyznaczonych celów finansowych, co przekłada się na powiększający się dług firmy i bardzo niską wycenę na giełdzie. To wielkie wyzwanie, z którym będzie musiał zmierzyć się Felisa.
Amadeo Felisa na czele Astona Martina – kim jest? Czy historia zatoczy koło? [opinia]
Stało się coś, w co sam do końca nie wierzyłem. Zaskakujące doniesienia z Wielkiej Brytanii o pożegnaniu Moersa pojawiły się już na początku roku. Wtedy z jego rolą był łączony jeden z byłych dyrektorów Forda. Plotki te zostały jednak stanowczo uciszone przez samego Strolla, który wyraził swoje pełne wsparcie dla Niemca.
Niewiele później odniósł mi się do nich sam Moers, z którym rozmawiałem przy okazji premiery modelu DBX707. Zarówno on, jak i towarzyszący mu Brytyjczycy określili te plotki jako "specyfikę brytyjskich mediów" i element politycznej gry. Pośrednio przyznali, że Niemiec jest nielubiany w Gaydon zarówno przez obecnych, jak i byłych pracowników Astona Martina.
Wkrótce po objęciu przez niego stanowiska szefa z firmy odszedł szereg Brytyjczyków, którzy zajmowali kluczowe stanowiska. Moers chętnie wypełnił ich miejsce Niemcami, których ściągnął od swojego byłego pracodawcy, Mercedesa-AMG. Mało tego, część działalności działu badań i rozwoju Astona Martina przeniósł nawet do Niemiec. To była dramatyczna zmiana wobec poprzedniego szefa marki Andy'ego Palmera, który był bardzo sympatyczny i zakochany w Wielkiej Brytanii, choć niestety nieskuteczny jako biznesmen.
Zobacz także
To, że między Moersem a jego podwładnymi nie było chemii, nie krył zresztą sam Niemiec. Podczas naszego wywiadu zaskakująco otwarcie krytykował on zadufanie Brytyjczyków i wyznawał potrzebę zrobienia porządku w murach w Gaydon.
Ja sam też bez sympatii odniosłem się do wieści o jego angażu w Wielkiej Brytanii, choć raczej chodziło o zwolnienia Palmera, którego szczerze lubiłem. Teraz jednak, gdy jako główny powód odsunięcia Moersa podaje się słabe wyniki finansowe Astona Martina, muszę stanąć w jego obronie. Mając do dyspozycji tak ograniczoną i starzejącą się gamę produktową (DB11 debiutował w roku 2016) trudno oczekiwać cudów. Opracowane pod wodzą Moersa w rekordowo krótkim czasie modele DBX707 i Vantage F1 były dobrym kierunkiem rozwoju tak jeśli chodzi o zwiększanie pożądania gamy tej marki wśród klientów, jak i marży na jednym produkcie.
Teraz więc znów z bardzo ograniczonym entuzjazmem obserwuję zmiany zachodzące w Astonie Martinie. Nie to, żebym nie lubił Amadeo Felisy. Ostatni raz spotkałem się z nim około 5 lat temu. Już wtedy był traktowany we Włoszech nieomal jak bóg. I jako weteran: już wtedy był emerytem po siedemdziesiątce.
Tę emeryturę spędzał produktywnie w Chinach, gdzie za pieniądze koncernu Silk-FAW tworzył w dream teamie z samym Walterem da Silvą i wspominanym Roberto Fedelim pierwsze chińskie hiperauto Hongqi S9. Panowie stanęli na wysokości zadania, ale doradzanie przy powstaniu jednego prototypu, który ma przed sobą jeszcze długą drogę do produkcji, a kierowanie całą firmą w tak dramatycznym momencie jej historii, to jednak dwie całkiem różne rzeczy.
Tym bardziej, że Aston Martin ma już doświadczenie w zarządzaniu przez emerytów i nie jest ono za dobre. W latach 2000-2013 dyrektorem generalnym tej marki był Ulrich Bez. Choć to za jego czasów powstał między innymi model DB9 i V8 Vantage, to ja sam źle oceniam jego panowanie w Gaydon.
Sam Niemiec musiał uznać ten okres raczej jako spokojne zwieńczenie swojej kariery. Po początkowym impulsie do rozwoju, przez kolejną dekadę Bez raczej tylko hamował rozwój firmy. Nowymi modelami były w rzeczywistości odgrzewane kotlety, a takie wynalazki jak Rapide czy Cygnet okazały się całkowitym pudłem.
Ruch Strolla jest o tyle sensowny, że duet Felisa-Fedeli ma ogromne i bardzo cenne doświadczenie w wykorzystaniu napędów elektrycznych w luksusowych autach sportowych. Razem tworzyli oni podwaliny do pierwszych hybryd Ferrari, a wspominane chińskie auto Hongqi S9 ma napęd całkowicie elektryczny. Biorąc pod uwagę nieuchronną elektryfikację również Astona Martina w drugiej części bieżącej dekady, to dobry transfer, który ukazuje dalekosiężne plany Strolla.
Oby tylko wcześniej nie skończyła mu się cierpliwość. Wyrzucenie szefa marki po niecałych dwóch latach od jego angażu, w tak kluczowym momencie rozwoju choćby modelu Valhalla, można uznać za przejaw nerwowości. Tak jak i rozmowy nad sprzedażą zespołu Formuły 1 Astona Martina, który co prawda jest teraz przedostatni w klasyfikacji, ale ma za sobą dopiero cztery z 22 wyścigów w tym sezonie.