Aktywne systemy bezpieczeństwa jednak skuteczne. Amerykańskie badanie pokazało, jak bardzo

W 2022 r. aktywne systemy bezpieczeństwa staną się obowiązkowym wyposażeniem aut w Unii Europejskiej. Już dziś spełniają one jednak swoją funkcję. Amerykańskie badania pokazują, że warto je mieć na pokładzie swojego samochodu - nawet jeśli trzeba do nich dopłacić.

Aktywne systemy bezpieczeństwa stają się elementem walki o klienta.
Aktywne systemy bezpieczeństwa stają się elementem walki o klienta.
Źródło zdjęć: © Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

20.04.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Skuteczna pomoc

Asystenty jazdy, czyli elektroniczne systemy aktywnego bezpieczeństwa, budzą skrajne reakcje. Część zmotoryzowanych z entuzjazmem reaguje na każdą nowość w tej materii. Nie brakuje jednak i takich, którzy uważają, że elektronika zabiera im kontrolę nad autem, zmniejsza przyjemność z jazdy i w rzeczywistości wcale nie poprawia bezpieczeństwa. Jak pokazują amerykańskie badania, ci drudzy nie mają jednak racji.

Amerykański Insurance Institute for Highway Safety to organizacja zajmująca się bezpieczeństwem drogowym. Oprócz testów zderzeniowych i badań dotyczących infrastruktury drogowej prowadzi ona również analizy wypadków oraz ich rezultatów. Najnowszy raport IIHS-u dotyczy wpływu aktywnych systemów bezpieczeństwa na liczbę zdarzeń drogowych i ich skutki. Analizie poddano roszczenia zgłoszone w latach 2013 - 2017 przez właścicieli samochodów marki BMW.

Jak pokazują liczby, sam system ostrzegania przed możliwością wystąpienia kolizji nie przynosi pozytywnych efektów. Wręcz przeciwnie. Samochody wyposażone w taką opcję miały o 2 proc. więcej zderzeń, o 5 proc. wzrosła wartość roszczeń finansowych związanych z uszkodzeniami pojazdów i aż o 11 proc. kwota postępowań związanych z uszkodzeniami ciała. Prawdopodobnie wiąże się to z faktem, że obecność jakiegokolwiek systemu daje kierowcy poczucie większego bezpieczeństwa. W tym przypadku auto nie zareaguje jednak zamiast człowieka.

Połączenie kilku aktywnych systemów daje już jednak spore korzyści. Zestaw składający się z asystenta automatycznego hamowania przed przeszkodą z przodu z ostrzeżeniem przed kolizją oraz systemu ostrzegania przed opuszczeniem pasa ruchu zmniejszył liczbę kolizji o 5 proc., kwotę roszczeń dotyczących zniszczeń w pojazdach o 6 proc., a kwotę postępowań związanych z uszkodzeniem ciała o 16 proc.

Imponujący efekt dało połączenie wymienionych wcześniej funkcji z adaptacyjnym tempomatem oraz asystentem utrzymywania pasa ruchu. Choć liczba kolizji spadła jedynie o o 6 proc. względem aut bez takiego wyposażenia, to efekty kolizji były znacznie mniej dotkliwe. Spadek w wartości roszczeń względem uszkodzenia pojazdów wyniósł 27 proc., a kwot dochodzonych w związku z uszkodzeniami ciała o 37 proc.

Elektronika przyszłości

Choć sami autorzy opracowania stwierdzają, że wpływ aktywnych systemów bezpieczeństwa będziemy mogli lepiej oszacować dopiero za kilka lat, po przeanalizowaniu większej liczby zdarzeń drogowych z udziałem wyposażonych w nie samochodów, to wyniki, jakie przytaczają Amerykanie, dają do myślenia. W tym kontekście przepisy, które w 2022 r. nakażą wyposażanie w takie układy asystujące wszystkie nowe modele (a od 2024 r. wszystkie nowe pojazdy osobowe), okazują się zupełnie trafione. Tym bardziej że w tej branży dwa lata rozwoju mogą znaczyć naprawdę wiele.

Oczywiście planom Unii Europejskiej towarzyszy lęk części kierowców co do ewentualnych podwyżek cen aut po wprowadzeniu nowych przepisów. Jak się okazuje, już dziś część modeli – i to tych znajdujących się w czołówce sprzedaży – oferuje takie rozwiązania w standardzie.

Znajdująca się na szczycie polskiego zestawienia Toyota Corolla w standardzie oferuje system mający zapobiegać zderzeniom czołowym i potrąceniom pieszych czy rowerzystów, a także adaptacyjny tempomat i system utrzymywania w pasie ruchu. Podobnie jest w nowej wersji Skody Octavii. Tam jednak w standardzie otrzymamy tempomat z ogranicznikiem prędkości. Aktywny podzespół możemy dokupić w pakiecie.

W przypadku dalszych na liście popularności - i jednocześnie tańszych - modeli sprawy mają się jednak inaczej. Skoda Fabia w standardzie nie oferuje żadnego z wymienionych rozwiązań. Za system zapobiegający kolizjom czołowym i aktywny tempomat trzeba zapłacić od 1,6 do 2,7 tys. zł. W przypadku sprzedawanej obecnie trzeciej generacji Toyoty Yaris (czwarte miejsce w zestawieniu najpopularniejszych aut w Polsce) standardowo otrzymujemy system mający zapobiegać kolizjom czołowym oraz układ ostrzegający o niezamierzonym opuszczaniu pasa ruchu. Piąta pod względem popularności w Polsce Dacia Duster nie ma w standardzie żadnego z wymienionych rozwiązań.

Okazuje się więc, że asystenty kierowcy stają się już istotnym elementem walki o klienta, ale wciąż większe znaczenie mają w przypadku pojazdów nieco droższych. Z czasem będzie tak również w segmentach aut mniejszych i tańszych. Niekoniecznie będzie to musiało wiązać się z wyraźnym podniesieniem cen, bo dziś auta wyposażone standardowo w takie rozwiązania potrafią skutecznie konkurować z modelami, które ich nie mają.

Czy się to komuś podoba, czy nie, aktywne systemy bezpieczeństwa poprawiają bezpieczeństwo osób korzystających z wyposażonych w nie samochodów. Po tym jak staną się one obowiązkowe w Europie, powinniśmy zacząć obserwować stopniowy spadek liczby ofiar wypadków, choć na tąpnięcie w kwestii liczby zdarzań drogowych nie należy liczyć. Jeśli jednak elektronika potrafi uratować ludzkie życie lub zdrowie, warto na nią postawić. Nawet jeśli dziś wymaga to pewnej dopłaty.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (4)