Nawet 8 lat więzienia za "załatwienie" przeglądu. Kary grożą kierowcom i diagnostom
W oczach części kierowców "załatwienie" pieczątki w dowodzie rejestracyjnym to niemal niewinny grzeszek. Nie każdy wie, że za podżeganie diagnosty do fałszerstwa i przedłożenie sfałszowanego dokumentu można trafić do więzienia nawet na osiem lat. A policja nie cofa się już przed odwiedzinami w stacji kontroli pojazdów.
17.01.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O tym, że oferowanie łapówki za pieczątkę przeglądu jest poważnym czynem, boleśnie przekonał się mężczyzna zatrzymany przez toruńską policję. Pod koniec 2019 r. mundurowi zauważyli, że prowadzony przez niego opel astra ma przyciemnione przednie boczne szyby, czego zakazują przepisy. Przy okazji kontroli wyszło na jaw, że samochód nie ma także aktualnych badań technicznych. W efekcie policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny opla.
To jednak nie koniec, a początek sprawy. Właściciel astry postanowił, że nie ugnie się przed opinią mundurowych i polskimi przepisami. Zamiast wymienić szyby na takie bez przyciemnienia, postanowił "zainwestować" w pieczątkę przeglądu technicznego. Nakłonił diagnostę do dokonania odpowiedniego wpisu w Centralnej Ewidencji Pojazdów i wystawienia zaświadczenia o pozytywnym zaliczeniu badania. Potem z otrzymanym dokumentem udał się na policję, by mundurowi zlikwidowali wirtualny wpis o zatrzymaniu dowodu rejestracyjnego. Czekała go jednak niespodzianka.
Wbrew temu, co sądził mężczyzna, policjanci nie uwierzyli ani jego słowom, ani przedłożonemu zaświadczeniu. Postanowili osobiście sprawdzić, czy szyby zostały wymienione i szybko przekonali się, że tak się nie stało.
Efekty postępowania właściciela astry znacznie przekroczyły jego najśmielsze wyobrażenia. Nie skończyło się na odmowie wirtualnego przywrócenia dowodu rejestracyjnego. 38-latek usłyszał od policjantów zarzut podżegania diagnosty do fałszerstwa oraz przedłożenia policji sfałszowanego dokumentu. Zgodnie z polskimi przepisami za podżeganie do przestępstwa grozi taka sama kara jak za przestępstwo, o które chodzi. Zgodnie zaś z art. 271 Kodeksu Karnego, funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Sprawa właściciela astry została przekazana prokuraturze.
Kłopoty z nadzorem
Wygląda na to, że wielu kierowców nie ma pojęcia o tym, jakie konsekwencje wiążą się z "załatwianiem" przeglądu i w jaki sposób można zostać przyłapanym na tym procederze. A wpaść można nawet podczas zwykłej kontroli drogowej.
- Jeśli policjant podczas czynności stwierdzi, że w pojeździe występują poważne usterki, które najprawdopodobniej są w nim od dawna, poza samym zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego sporządza notatkę służbową o wątpliwościach dotyczących funkcjonowania stacji, na której ostatnio został wykonany przegląd - informuje mnie nadkom. Radosław Kobryś z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. - Taka notatka może być potem podstawą poinformowania starosty o możliwych nieprawidłowościach na stacji kontroli pojazdów lub powodem wszczęcia policyjnych działań kontrolnych.
Jak wygląda to w praktyce? We wrześniu 2019 r. policja postanowiła sprawdzić jedną ze stacji w Wołominie. Nie musieli długo czekać. Poddana policyjnej inspekcji toyota, która chwilę wcześniej opuściła stację kontroli z pieczątką w dowodzie, była w takim stanie, że nie nadawała się do jazdy. Dodatkowo za jej kierownicą siedział mężczyzna z sądowym zakazem prowadzenia pojazdów.
W listopadzie 2019 r. kieleccy policjanci zatrzymali czterech diagnostów wystawiających zaświadczenia za łapówki oraz pośrednika, który aranżował cały proceder. Mimo braku realnej kontroli podbili oni pieczątki przynajmniej 180 pojazdów. W lutym w Namysłowie wpadli dwaj diagności, którzy w ten sposób uzdrowili około 500 pojazdów. W styczniu 2019 r. wrocławscy policjanci zatrzymali trzech diagnostów. Mimo braku badań podbili pieczątki w ponad 100 dowodach rejestracyjnych. W policyjnych komunikatach widać wyraźne nasilenie tego typu akcji w 2019 r.
Wpaść można również w wyniku cyklicznej akcji "Smog". W czasie ich trwania mundurowi sprawdzają emisję szkodliwych substancji za pomocą mobilnych analizatorów. W 2019 r. w dwunastu takich akcjach z powodu przekraczania norm emisji zatrzymano 3 tys. dowodów rejestracyjnych. Odzyskanie dokumentu możliwe jest dopiero po pozytywnym przejściu badania technicznego. To również przypadek, w którym niejednego kierowcę kusi, by sprawę załatwić. W przeciwnym razie często konieczna jest kosztowna naprawa układu wtryskowego. Policja przed usunięciem wpisu o zatrzymaniu dowodu rejestracyjnego może jednak sprawdzić samochód tym samym sprzętem, który wykorzystuje podczas akcji.
Jak przyznaje policja, zjawisko "załatwiania" pieczątki przeglądu zdaje się słabnąć. Wciąż jednak takie przypadki mają miejsce. Zjawisku sprzyja niewystarczający zdaniem Najwyższej Izby Kontroli nadzór starostw nad stacjami kontroli pojazdów. Wiele mogą zmienić nowe przepisy o badaniach technicznych, ale choć Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad nowelizacją, nie wiadomo jeszcze, jaki będzie jej ostateczny kształt.