38 milionów ekspertów od wypadków i stosunków międzynarodowych. Nie dajcie sobą sterować
Od kilku dni cała Polska żyje wypadkiem, w którym życie stracił 57-letni mężczyzna. Nie ma znaczenia, czy w jego samochód wjechała Łada, Wartburg czy Ferrari. Ktoś popełnił błąd i musi wziąć za to odpowiedzialność.
05.10.2018 | aktual.: 01.10.2022 16:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W poniedziałek, 200 metrów od miejsca gdzie mieszkam, kobieta jadąca Oplem śmiertelnie potrąciła 36-letniego mężczyznę. Była 5.40 rano, niecałą godzinę przed wschodem słońca. Czy ktoś o tym słyszał? Ten facet zapewne miał rodzinę, plany i kilka dekad życia przed sobą. Miał też pierwszeństwo.
Dzień później, na obwodnicy Lublina ciężarówka wjechała w auto, które zatrzymało się na prawym pasie. Tuż przed nim leżały szczątki opony, ponieważ chwilę wcześniej doszło w tym miejscu do innej kolizji. Zginęła kobieta.
Od czasu wypadku na Słowacji w Polsce w wyniku samych zderzeń czołowych zginęło statystycznie około 8 osób. Media na ten temat milczą. Dlaczego nie wszystkie wypadki są tak nagłaśniane? Powodów jest kilka.
"Słowacy nas nie lubią”, "ich policja się uwzięła na Polaków”, "a teraz rząd powinien ich przeprosić”. Większych bzdur nie czytałem od dawna. Jak to jest, że na co dzień jesteśmy podzieleni w każdej sprawie? Różnią nas poglądy polityczne, preferencje muzyczne i sympatie do klubów sportowych. W naszym kraju znajdziemy miłośników szachów i kiboli, słuchaczy Chopina i disco polo, miłośników teatru i patologicznych seriali. Ale jak łatwo zaobserwować, po takim tragicznym zdarzeniu stajemy w kącie jak jeden mąż i użalamy się, że Słowacy nas nie lubią. Byłem kilka razy na Słowacji i wiem, że oni nie lubią piratów drogowych i awanturników. Z miłymi i spokojnymi turystami żyją za pan brat.
Policja uwzięła się nie na Polaków, ale na piratów drogowych. Wypowiedziano im "wojnę” kilka lat temu i konsekwentnie realizuje się jej założenia. Surowe mandaty, wysokie wyroki i brak pobłażliwości. To się dzieje od dawna. Jakoś nie słyszy się o tym, że tysiące naszych rodaków przejechało przez Słowację i nie dostało mandatu. Zawsze negatywne zdarzenia łatwiej się nagłaśnia.
Inna sprawa, że do głośnego wypadku doszło w wyniku czyjegoś błędu, brawury, lekkomyślności lub wręcz głupoty. Ale do niemal każdego wypadku dochodzi przez to samo. Zawsze ktoś przeszacuje, nie zdąży zjechać lub wypadnie z zakrętu. Rzadziej dzieje się to przez usterkę techniczną. Większość śmiertelnych wypadków jest spowodowana przez człowieka. Często winni wychodzą z nich cali. To niesprawiedliwe, ale takie właśnie jest życie.
Nie sugeruję, że powinniśmy przejść do porządku dziennego nad sprawą zabitego kierowcy, ale nie dajmy się ponieść emocjom. To nie wina Mercedesa, Ferrari czy Porsche. To wina ludzi, którzy siedzieli za ich kierownicami. Popełnili błąd lub serię błędów i za to odpowiedzą. Czeka ich proces i wyrok, muszą stawić temu czoła. Drogie samochody nie mają tu znaczenia.
Ważnym aspektem w sprawie wypadku jest też czarny Mercedes-Amg i jego kierowca. Człowiek ten - niezależnie od swojej profesji - wypożyczył auto, a teraz właściciel samochodu za to obrywa. Do czego prowadzą żądania oświadczeń w komentarzach na Facebooku i medialna nagonka na właściciela auta?
Czy np. producenci opon sportowych do drogowych aut też powinni prowadzić ewidencję swoich klientów i w razie wątpliwości co do odpowiedzialności potencjalnego nabywcy odmawiać sprzedaży ogumienia? Mają one indeksy prędkości do ponad 300 km/h i mogą być legalnie używane na drogach. Przecież producenci broni nie muszą się tłumaczyć, komu sprzedają swoje produkty. Dla przykładu w Mielcu powstają śmigłowce bojowe. Po co one są, jeśli nie do zabijania? To nie wina Mercedesa, Ferrari, Porsche, ani naszego rządu. To wina ludzi, którzy narażali życie innych i spowodowali wypadek.
Słowacja wypadek luksusowymi samochodami 1.10.2018 - nagranie
Gwarantuję, że nie chcieli do tego doprowadzić. Złe decyzje, złe okoliczności, czyjeś błędy. Komentarze typu: "ferrari by zdążyło się schować", "skoda mogła zjechać w prawo", "porsche mogło nie zjechać”. Gdyby zdążyło i mogło, to by zdążyło i mogło. Najwidoczniej się nie dało. Dlatego też dywagacje na ten temat są bezsensowne.
Dlaczego ten wypadek to taki nośny temat?
Po pierwsze udało się go nagrać. Zupełnym przypadkiem wideorejestrator znalazł się w tym miejscu i czasie w takim położeniu, że nagrał wszystko. Media miały co pokazać. Niepotrzebne były animacje oparte na zeznaniach świadków. Film pokazuje, jak było. Tym razem zasada "jak on zdąży, to ja też” nie zadziałała.
Po drugie drogie auta – a my nie lubimy drogich aut. Sprawdźmy, skąd oni mają na to pieniążki?
Po trzecie oprzyjmy przekazy na tym, że stało się to poza granicami kraju. Wojna Tarchomina z Bielanami, Krakowa z Katowicami czy Mazur ze Śląskiem nie miałaby sensu. Ale tu chodzi o Słowaka. O, Słowacy nas nie lubią.
Wielka szkoda ofiary, rodzin i wszystkich, których ta tragedia spotkała. Ale my kierowcy musimy wyciągnąć wnioski z tego nieszczęścia. Nie wyprzedzajmy, nie pędźmy, nie nadrabiajmy na drodze. Nie zabijajmy.