Najdziwniejsze auta świata? Historia marki Mitsuoka
Mitsuoka to bez wątpienia jedna z najdziwniejszych marek we współczesnej motoryzacji. Zrodzona i spopularyzowana w Japonii, od kilku lat obecna także poza rodzimym rynkiem, produkująca bardzo specyficzne auta, które trudno porównać z czymkolwiek innym. Jak to się wszystko zaczęło?
18.03.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mały warsztat na przedmieściach to klamra łącząca historie wielu ważnych firm w motoryzacji. Mitsuoka nie jest tu wyjątkiem. Jej początki sięgają 1968 roku, kiedy to Susumu Mitsuoka otworzył garaż w Toyamie, w którym początkowo naprawiał auta znajomych. Po kilku latach interes zaczął się rozkręcać, a ówczesna koniunktura sprzyjała rozwojowi segmentu naprawdę małych aut, szerzej znanych jako kei cary.
Mitsuoka postanowił sprawdzić, czy da się na tym zarobić. Zaczął więc sprowadzać z Włoch małe trójkołowce o pojemności 50 cm3, które cieszyły się sporym zainteresowaniem klientów, ale były awaryjne, a części do nich trudno dostępne. Zmienił więc koncepcję i zdecydował, że zacznie tworzyć podobne konstrukcje własnym sumptem. Tak powstało Bubu 50 - pierwsze auto, a właściwie pojazd Mitsuoki.
Trudne początki i wielkie marzenia
Szybko okazało się, że liczba chętnych przekracza zdolności produkcyjne małego japońskiego warsztatu, więc konieczna była jego rozbudowa. Tak Mitsuoka zaczęła przeradzać się w manufakturę, która poza wspomnianym Bubu w kilku wersjach, na przełomie lat 80. i 90. zajęła się także replikami. Tak powstało m.in. 356 Speedstar (imitacja Porsche 356) czy Classic SSK (replika Mercedesa SSK).
Mitsuoka marzył jednak o własnej marce, która byłaby rozpoznawalna w jego rodzimym kraju. By tak się stało, musiał produkować znacznie więcej niż dotychczas. Pierwszy duży sukces nadszedł w 1993 roku wraz z modelem Viewt opartym na Nissanie March (tak w Japonii nazywa się Micra). Było to nic innego jak małe miejskie auto z klasycznym przodem inspirowanym Jaguarem Mark II. Już wtedy było wiadomo, że pan Mitsuoka podchodzi do motoryzacji w bardzo osobliwy sposób.
Ważne, by się wyróżniać
Szybko okazało się, że w Japonii jest spora grupa szalonych klientów, którym takie projekty zdecydowanie się podobają. Viewt na tle ówczesnych dość nudnych i zachowawczych konstrukcji wyglądał jak z innego świata. Susumu Mitsuoka postanowił sprawdzić, czy podobny zabieg uda się w wyższych segmentach rynku i w 1996 roku na bazie dużego Nissana Crew stworzył model Galue.
Założenia były bardzo podobne, z tą różnicą że teraz grill i reflektory klasycznego jaguara przyklejono do czterodrzwiowego sedana. Całość wyglądała na tyle elegancko, że osoby ze słabszym wzrokiem, w deszczową noc mogły nawet pomylić to auto z rolls-royce'em.
Obie propozycje okazały się na tyle popularne, że już pod koniec XX wieku Mitsuoka zasłużyła na miano 10. największego producenta aut w Japonii. Co więcej, zarówno Viewt, jak i Galue produkowane są do dziś, choć w międzyczasie gama została rozszerzona jeszcze o kilka modeli.
Trochę sportu i światowa sława
W 2001 Mitsuoka zaprezentowała model Orochi bazujący na Hondzie NSX, choć jego 3,3-litrowy silnik V6 pochodził od Toyoty. Samochód w przeciwieństwie do innych modeli marki nie nawiązywał stylistyką do pojazdów sprzed kilku dekad. Był raczej luźną interpretacją twórcy na temat tego jak powinno wyglądać szybkie coupe.
Jak przystało na sportowe auto, samochód zdobył międzynarodowy rozgłos, pojawiając się m.in. w programie "Top Gear", a także w recenzjach innych brytyjskich czy amerykańskich dziennikarzy. Większość z nich nie była przesadnie zachwycona, narzekając głównie na wygląd, który w najlepszym przypadku można określić jako nietypowy.
W 2008 roku do oferty dołączył też roadster Himiko, który prezencją nawiązywał do brytyjskich morganów, choć pod skórą skrywał sprawdzoną technikę Mazdy MX-5. Co warte odnotowania, nawet dziś bez problemu kupicie fabrycznie nowy egzemplarz. Wystarczy, że mieszkacie w Wielkiej Brytanii i macie 24 990 funtów. Salon Mitsuoki znajdziecie też w Monako - to jedyne przedstawicielstwa marki w kontynentalnej Europie.
Oryginalność ma się dobrze
Podczas gdy wielu uznanych producentów aut, jak np. Saab, dawno zniknęło z rynku, Mitsuoka cały czas znajduje nabywców na swoje dziwne samochody. Wolumen produkcyjny nie przekracza czterocyfrowych wartości, ale interes najwyraźniej jest wystarczająco dochodowy, by przetrwać.
W 2020 roku firma pokazała model Buddy, będący Toyotą RAV4 Prime w kanciastym przebraniu stylizowanym na amerykańskie SUV-y sprzed kilku dekad. Planowana produkcja ograniczona do zaledwie 200 egzemplarzy po około 170 tys. zł każdy, wyprzedała się w 4 dni - całkiem nieźle jak na ekstremalnie niszową markę.
Wyjątkowość przyciąga klientów jak magnes, szczególnie gdy nie wiąże się z wydawaniem fortuny. Za 1/10 ceny hipersamochodów możecie kupić auta, które przykują uwagę wszędzie tam, gdzie się pojawią. Być może właśnie w tym tkwi tajemnica sukcesu Mitsuoki.