Została potrącona. Potem wylano na nią wiadro pomyj
Niedawno Rzecznik Praw Obywatelskich proponował, by dać pieszym pierwszeństwo jeszcze przed wejściem na przejście. Po potrąceniu, do którego doszło w Olbięcinie, wiem, że to zły pomysł. Nie tylko dlatego, że do wypadku w ogóle doszło. Dlatego, że skala wrogości względem pieszych jest w Polsce porażająca.
15.04.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Agresja jest wkoło podstawową zasadą"
W ubiegłym tygodniu na przejściu dla pieszych w Olbięcinie doszło do wypadku. Na dobrze widocznym oraz prawidłowo oznakowanym przejściu dla pieszych doszło do potrącenia dwojga młodych ludzi. Najmocniej uderzona młoda kobieta przed wejściem na pasy nie spojrzała na jezdnię. Zajęta swoim telefonem zasugerowała się osobą wchodzącą na przejście z drugiej strony ulicy i wkroczyła prosto pod koła samochodu. Kierująca oplem corsą, która jechała w kierunku Kraśnika, nawet nie hamowała. W internecie pojawił się film z zapisem tej sytuacji. I wtedy się zaczęło.
Można byłoby spodziewać się, że jeśli już ktokolwiek zechce skomentować taki materiał wideo, wyrazi nadzieję, że ofiary zdarzenia nie doznały poważnych obrażeń. Stało się jednak inaczej. Skala agresji wylewającej się z komentarzy poraża.
"Teraz może zrobić sobie selfie :D i coś na insta :D". "No i brawo, morda w telefonie". "A ja chciałbym zapytać czy różowa AMEBA zdążyła posta naklepać na telefonie". "Mam nadzieję, że skutki będą odczuwali długo, lekcja musi być bolesna, żeby debile załapali". "Pieszy [piesza?] przeżyła czy nie? Bo jeśli to pierwsze... to znaczy że «selekcja naturalna» nie zadziałała jak powinna". "Ale śmiesznie odlecieli". "Hahahahaha hahahaha jaki koziolek hahaha :)". "Ale kxxxx ameba z ryjem w telefonie, nawet nie raczy podnieść głowy i zobaczyć, czy coś może nie popxxxxxxx xDD Nie szkoda mi jej nawet". To tylko niektóre z zamieszczonych pod filmem wypowiedzi.
Skąd tyle wrogości czy zwykłej bezduszności w wypowiedziach komentujących?
– Przede wszystkim musimy wyjaśnić, czym jest agresja. To reakcja potępiająca, czasem pełna brutalności, która ma oddalić od nas zagrożenie przez skrytykowanie osoby, która, przynajmniej w naszym mniemaniu, je spowodowała. Tyle, że to zaklinanie rzeczywistości – stwierdza Andrzej Markowski, psycholog transportu.
– Agresja występuje z większą siłą pomiędzy dwiema grupami niż pomiędzy reprezentantami tej samej grupy. Dlatego zdarza się, że agresja jest większa pomiędzy kierowcami a pieszymi czy pomiędzy rowerzystami a zmotoryzowanymi. Łatwiej obwinić kogoś z innego "plemienia" – dodaje Markowski.
Jak było naprawdę?
– Film, który przedstawia całe zdarzenie, został zabezpieczony i będzie jednym z dowodów w sprawie, która odbędzie się przed sądem. Poszkodowana nie doznała złamań, doszło jednak do poważnych obtarć. Na temat winy za wypadek wypowie się biegły, który zostanie powołany w sprawie. Na razie kierującej oplem nie zatrzymaliśmy prawa jazdy – mówi asp. szt. Janusz Majewski, oficer prasowy policji z Kraśnika. Przeglądając film z zapisu wypadku, możemy rozpisać wypadek sekunda po sekundzie.
- Kierujący samochodem ciężarowym autor nagrania zaczyna zwalniać przed przejściem dla pieszych.
- Stojąca na chodniku z prawej strony jezdni kobieta, widząc to, wykonuje pierwszy krok w kierunku
- Przejścia dla pieszych; samochód, który potrącił pieszych, wjeżdża na skrzyżowanie, kierująca nim może nie widzieć tego ruchu ze względu na auto dostawcze, które jedzie w przeciwnym kierunku.
- Kobieta z prawej strony jezdni stawia stopę na przejściu dla pieszych; kierująca oplem corsą zdaje się nie hamować.
- Kobieta i mężczyzna z lewej strony jezdni wchodzą na przejście dla pieszych.
- Dochodzi do potrącenia.
Pierwszeństwo a skala ignorancji
O tym, kto jest winnym w tej sytuacji, zdecyduje opinia biegłego oraz wyrok sądu. Zastrzeżenia można mieć i do zachowania kierującej oplem, i do postępowania pieszych. Zgodnie z art. 26 Prawa o ruchu drogowym "kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu".
Skoro jadąca z naprzeciwka ciężarówka zaczęła wyraźnie zwalniać przed "zebrą", to łatwo było stwierdzić, że jej kierowca zrobił to po to, by przepuścić pieszych przez przejście. Pomiędzy pierwszym krokiem w kierunku przejścia kobiety stojącej po prawej stronie jezdni a uderzeniem w pieszych upłynęły trzy sekundy. Od postawienia przez nią stopy na "zebrze" do uderzenia we wchodzących na jezdnię po drugiej stronie ulicy pieszych upłynęła sekunda. To dużo czy mało?
Samo podjęcie reakcji kierowcy trwa średnio 0,6-0,8 sekundy. Do tego należy doliczyć 0,2 sekundy potrzebne, by po wciśnięciu pedału układ hamulcowy wytworzył odpowiednie ciśnienie, a auto zaczęło się zatrzymywać. Trzy sekundy to więc w teorii czas zupełnie wystarczający, by uniknąć wypadku. Jedna sekunda może być jednak czasem zbyt krótkim.
Kierująca oplem mogła zrobić więcej, by uniknąć wypadku. Podobnie było w przypadku pieszych. Na filmie widać, że młoda kobieta w różowej kurtce bezpośrednio przed zdarzeniem była pochłonięta pisaniem lub czytaniem na telefonie. Weszła na pasy po tym, jak zauważyła wkraczającą na nie kobietę z drugiej strony jezdni. Nie sprawdziła, czy kierujący wszystkich samochodów znajdujących się na ulicy ustąpią jej pierwszeństwa.
Jeszcze nie czas
Niezależnie od tego, kto jest winny wypadku w Olbięcinie, jedno jest dla mnie jasne. Jako społeczeństwo nie jesteśmy gotowi na wprowadzenie pierwszeństwa dla pieszych jeszcze przed wejściem na "zebrę". Ostatecznie przepisy będą musiały zostać zmienione w tym kierunku – takie prawo funkcjonuje we wszystkich europejskich krajach o najwyższym stopniu bezpieczeństwa na drogach i nie jest to przypadek. Rzecz w tym, że na razie na zmiany jest za wcześnie.
Prawo jazdy ma zbyt wiele osób, które albo nie zwracają na pieszych wystarczającej uwagi, albo po prostu zbliżając się do przejść dla pieszych nie widzą związanych z tym zagrożeń. Wielu pieszych w równie dramatyczny sposób nie zdaje sobie sprawy z tego, że choć sami widzą auto, nie muszą zostać zauważeni przez jego kierowcę, a także z tego, że samochodu nie da się zatrzymać w miejscu, a w razie uderzenia nie mają wielkich szans na wyjście ze zdarzenia bez szwanku.
Co jednak najgorsze, lektura komentarzy pod filmem ze zdarzenia z Olbięcina przekonuje nas, że relacje pomiędzy kierującymi a pieszymi są u nas oparte na agresji. Póki to się nie zmieni, nie mamy szans na poprawę bezpieczeństwa.
– Potrzebne są prowadzone w szkole regularne zajęcia z bezpieczeństwa drogowego. Ale nie chodzi o to, by uczyć się na pamięć kodeksu drogowego. Na takich zajęciach powinno się spoglądać na ruch drogowy jakby z lotu ptaka. Nauczyć dzieci i młodzież, żeby nie patrzyli na sytuację drogową tylko z jednego punktu widzenia. Przecież czasami jesteśmy kierowcami, czasami pieszymi, a czasami rowerzystami. Tylko w ten sposób da się zmniejszyć agresję i zwiększyć rozumienie potrzeb innych uczestników ruchu. To klucz do obniżenia agresji, a co za tym idzie podniesienia bezpieczeństwa – kwituje Andrzej Markowski.