Żeglarstwo to nie szampan i truskawki. Volvo Gdynia Sailing Days odkrywa piękno regat
Wyobraź sobie, że zamiast snu ucinasz sobie kilkudziesięciominutowe drzemki. Przez kilkadziesiąt dni ciurkiem. Wyobraź sobie, że za kołdrę i poduszkę służą ci mokre ubrania. Przez kilkadziesiąt dni z rzędu. Wyobraź sobie, że zamiast sztuki mięsa z chrzanem na obiad zagryzasz zupkę chińską i nawet się nie marszczysz. Przez kilkadziesiąt dni kolejno. Dla mnie – to wierna definicja chińskich tortur. Dla żeglarza – chleb powszedni.
23.07.2018 | aktual.: 30.03.2023 13:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Brak snu, wieczne zmęczenie i czuwanie. Tak właśnie wyglądała samotna codzienność słynnej polskiej żeglarki, Nataszy Caban w trasie dookoła kuli ziemskiej – od postoju do postoju, przez dwa lata i cztery miesiące. – Zupki chińskie mogę jeść nawet na sucho z keczupem, musztardą lub z miodem. W czasie samotnej żeglugi nie ma za dużo czasu na gotowanie. Jacht wymaga ciągłej uwagi, kontroli żagli, olinowania.(…) Czasem zmęczenie jest tak silne, że na nic nie ma się ochoty. Brak snu to chyba największy wróg żeglarzy samotników – wspominała w rozmowie z Gazetą Pomorską Natasza.
– Żeglarstwo to nie szampan i truskawki. To wielkie wyzwanie. Jakie? Brak snu czasem przez kilka dób z rzędu na krótkich, kluczowych odcinkach trasy. Ubrania, które nie mają najmniejszych szans na wyschnięcie. Liofilizowana żywność na śniadanie, obiad i kolację, przez co żeglarze szybko tracą na wadze – wymienia Stanisław Dojs, rzecznik prasowy Volvo Car Poland. Szwedzki koncern, choć w swoim portfolio nie ma jachtów, od dawna jest związany z żeglarstwem. Producent aut klasy premium od 17 lat angażuje się w organizację Volvo Ocean Race, uważanych za jedne z najcięższych regat oceanicznych na świecie. Inny ważny projekt żeglarski, który sponsoruje polski oddział szwedzkiej marki, to regaty Volvo Gdynia Sailing Days, co roku odbywające się w lipcu.
Właściwie, co wspólnego z regatami może mieć Volvo, które wypuszcza ze swoich linii produkcyjnych, bądź co bądź, bezpieczne i do granic przyzwoitości wygodne auta? – zastanawiałam się w drodze do Gdyni, pokonując trasę pachnącym nowością S90. Auto płynie, a nie jedzie – to fakt. Płynnie rusza, nienerwowo hamuje. Do tego ten ledwie słyszalny szum wiatru i opon, podobny do tego, jaki da się uchwycić, przekładając muszlę do ucha. Byłam wręcz zdumiona ciszą, która towarzyszyła mi podczas podróży do Gdyni.
I ten piękny orzech włoski na desce rozdzielczej, kształtem przypominający kawałki drewna, na jakie można się natknąć na bałtyckiej plaży. Płynne linie, ukształtowane przez morskie fale. Ciepło orzecha w akompaniamencie szczotkowanego aluminium i jasnej skóry sprawiło, że najchętniej zamieszkałabym w tej limuzynie. Wszystko to twórczość Robina Page’a, który wcześniej projektował wnętrza dla Bentleya.
Ale to nie koniec podobieństw. Volvo Ocean Race to regaty bardzo prestiżowe i dlatego firma wypuszczała okolicznościowe serie aut sygnowane ich znakiem. Miały one liczne żeglarskie akcenty (np. unikalną paletę kolorów, pomarańczowe szwy tapicerki, grafikę map regat, etc.). W samej Szwecji z uwagi na długość linii brzegowej, samo żeglarstwo jest elementem codziennego życia – wymienia Stanisław Dojs. Charakterystyczne żeglarskie elementy znajdziemy w V90 Cross Country ze specjalnej edycji Volvo Ocean Race. Z przerobionych, porzuconych sieci rybackich są wykonane dywaniki w V90. Część zysków ze sprzedanych aut tego modelu, Szwedzi przekazują naukowcom, którzy badają oceaniczne życie.
Volvo nie byłoby sobą, gdyby nie szpikowało swoje auta technologiami. Deska rozdzielcza w mojej S90 to właściwie jeden 9-calowy ekran (na oko średniej wielkości tablet), bardzo prosty w obsłudze. Wystarczy kilka machnięć palcem, by ustawić poziom temperatury w kabinie, nawigację czy tryb jazdy. To auto samo hamuje (City Safety), samo się prowadzi na autostradzie (Pilot Assist), pilnuje krawędzi jezdni (system Run-off Road Mitigation), samodzielnie decyduje o natężeniu świateł LED. Nie skrzywiłabym miny ze zdziwienia, gdyby S90 wstawiła mi pranie i odkurzyła salon.
Silnik? Jak to silnik Volvo – dwulitrowa, 4-cylindrowa jednostka. Bez zbędnych ckliwości powiem, że brak tu zastrzeżeń. Więcej o jeździe tym samochodem przeczytasz w naszym poprzednim teście.
Wszystkie te wygodnickie nonszalancje są nieznane profesjonalnym żeglarzom. Nawet największy laik żeglarstwa (w tym ja) wie, że dowodzenie łodzią wyczynową wymaga maksymalnego skupienia, nie lada wysiłku fizycznego i odporności psychicznej.
- Przygotowania do zawodów trwają cały rok – tłumaczy mi Jakub Rodziewicz, który zajął 6. miejsce w mistrzostwach świata juniorów do lat 21 w klasie Laser podczas tegorocznych Volvo Gdynia Sailings Days. – W sezonie zimowym siłownia 6 dni w tygodniu, wyjeżdżamy również do cieplejszych krajów, takich jak Hiszpania. Od przygotowania fizycznego w Warszawie mam zaszczyt trenować z Pawłem Skrzeczem, medalistą olimpijskim w boksie a na wodzie z trenerem Robertem Silukiem, trenerem kadry Polski seniorów. Sezon nad Bałtykiem zaczyna się w kwietniu – opowiada. Ja tam nie odważę się wejść do polskiego morza nawet w lipcu. Jak radzą sobie z lodowatym Bałtykiem żeglarze? – Podczas wyścigu adrenalina jest tak duża, że nie czuje się zimna. Najgorzej jest wtedy, gdy są duże fale i silny wiatr – dodaje Jakub.
Tegoroczne regaty odbyły się jednak bez turbulencji. Była to największa edycja w historii Volvo Gdynia Sailing Days, w której wzięło udział aż 2 tys. żeglarzy z całego świata. Rywalizacja miała miejsce w 19 konkurencjach - w kiteboardingu, skiffach, katamaranach, konkurencjach kilowo-mieczowych oraz jachtach balastowych. - Swoim zasięgiem i znaczeniem te regaty wykraczają daleko, nie tylko poza Polskę, ale także poza Europę. Rywalizuje w nich prawie 2 tys. zawodników w wielu liczących się klasach, począwszy od dzieci i juniorów, którzy są przyszłością żeglarstwa, a skończywszy na uczestnikach igrzysk olimpijskich. Za rok w Gdyni odbędą się mistrzostwa świata World Sailing, które są kolejnym wielkim wyzwaniem. Ta impreza zostanie zorganizowana na bazie doświadczeń wyniesionych z Volvo Gdynia Sailing Days i jestem przekonany, że stanie się kolejnym sukcesem – mówił Josep M. Pla, prezydent Europejskiej Federacji Żeglarskiej.