Poradniki i mechanikaZainwestujmy w motocykl teraz, żeby zarobić na wiosnę. Podpowiadamy, co kupić

Zainwestujmy w motocykl teraz, żeby zarobić na wiosnę. Podpowiadamy, co kupić

Sezon motocyklowy się kończy, a to oznacza wzmożony ruch w serwisach ogłoszeniowych. Przed motocyklistami kilka miesięcy wolnego od jazdy. Ten czas można poświęcić na dłubanie przy maszynie. Ci sprytniejsi inwestują, żeby zarobić wiosną.

Kawasaki KZ 750 z 1984 roku został wystawiony do sprzedania za 6900 zł
Kawasaki KZ 750 z 1984 roku został wystawiony do sprzedania za 6900 zł
Źródło zdjęć: © Fot. Szymon Dziawer
Jakub Tujaka

10.10.2018 | aktual.: 30.03.2023 10:59

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zjawisko handlu i majsterkowania przy motocyklach jest tak samo stare, jak one same. Fakt, że nie każdy potrafi poradzić sobie z usterkami czy przywróceniem sprawności niektórym podzespołom, daje pole manewru tym zdolniejszym.

Jednak motocykle z lat 70. i 80. XX wieku są materiałem wdzięcznym do nauki, bo po pierwsze dostępne są do nich szczegółowe instrukcje obsługi i napraw, a po drugie ich nieskomplikowana konstrukcja (w porównaniu do nowoczesnych maszyn) jest do ogarnięcia niemal dla każdego.

Zwróciłem się do Szymona Dziawera, który poza biurową pracą i obowiązkami głowy rodziny ma w garażu kilka maszyn, które w wolnym czasie przywraca do sprawności. Oprócz tego prowadzi na fb profil, na którym pokazuje oferty sprzedaży maszyn, które jego zdaniem mają potencjał zarówno kolekcjonerski, jak i zarobkowy.

Jakub Tujaka, Autokult.pl: Skąd się biorą klasyki na polskim rynku?

Szymon Dziawer: Bywa bardzo różnie. Jeden z motocykli, który kupiłem, był sprowadzony do Polski z Kanady, a inny od wielu lat przechodził z rąk do rąk i nikt nie miał na niego pomysłu. Z Zachodniej Europy do Polski trafia wiele maszyn, ale bardzo często wymagają one doprowadzenia do ładu. Od uszkodzonych silników, po pocięte ramy i paskudne malowania. Żeby znaleźć coś sensownego, drogi są dwie. Albo trafić przypadkiem i szybko zareagować, albo ślęczeć całymi dniami i polować na konkretną ofertę. Ja najbardziej lubię motocykle japońskie w wieku około 40 lat. Są one na ogół bardzo wygodne do jazdy, po odpowiednim przygotowaniu bezawaryjne i za kilka lat wjadą na salony i będą drożały.

J. T.: Czy fakt, ze w latach 70. i 80. XX wieku trudno było o japoński motocykl w Polsce wpływa na to, że teraz je tak lubimy?

S. D.: Faktem jest, że to głównie sentyment reguluje ceny tych pojazdów. Wtedy w Polsce produkowaliśmy motocykle, które nie nadawały się do niczego, więc wielu motocyklistów marzyło o sprzęcie z Japonii. Teraz, jak się okazuje, sprzęt taki można mieć za kilka tysięcy złotych, często sporo taniej niż za nic niewarty demoludowy chłam, który nadawał się do generalnego remontu w chwili opuszczenia Polmozbytu, czy GS-u. Dla wielu motocyklistów to jak wehikuł czasu. Cofamy się o kilka dekad. Dodatkowo dochodzi tu jeszcze możliwość podłubania. Ja bardzo lubię tak spędzać czas.

J. T.: Jakie marki mają największe wzięcie?

S. D.: Najszybciej sprzedają się Hondy. Maszyny te mają opinię niezawodnych i dobrych jakościowo. Dodatkowo przez lata niedoborów motocykli na rynku ta marka zbudowała sobie szczególną pozycję wśród polskich motocyklistów. Ja upodobałem sobie Kawasaki. Uważam, że to sprzęty niedocenione. Modele KZ/Z (w zależności od rynku, jakim były oferowane) to bardzo wdzięczne maszyny, ale moda retro poszła w stronę okrągłych reflektorów i szprychowanych felg, a tu mamy najczęściej prostokątne lampy i aluminiowe koła. Wtedy to wyprzedzało epokę, a dziś musimy zaczekać, aż klienci docenią.

J. T.: Na co zwrócić uwagę przy zakupie, żeby zarobić? Oprócz okrągłego reflektora i szprychowanych felg?

S. D.: Papiery, chromy, kompletność wyposażenie, stan, rocznik, pojemność silnika. Moim zdaniem ludzie, którzy kupują motocykle gotowe, czyli zarejestrowane, naprawione skompletowane itp., szukają oryginalnych maszyn z silnikami o pojemnościach powyżej 500 cm3. Motocykl musi ładnie się prezentować i dobrze działać. Do tego cena nie może być z kosmosu. Pierwsza wersja Hondy Gold Wing końcówki lat 70. w pięknym stanie wyceniona na 18 tys. zł to kąsek dla fana Hondy, ale nie dla kogoś, kto chce na tym zarobić. Kupujący na ogół są obeznani. Oczywiście łatwiej sprzedać motocykl wiosną, bo ładna pogoda i pojawiający się na ulicach motocykliści wywołują presję na tych, którzy maszyn nie mają.

J. T.: Jakiego modelu szukać konkretnie?

S. D.: Gdybym miał wskazać, to Honda CB750 Four z pierwszej serii i niemal każdy japoński dwusuw o pojemności powyżej 300 cm3 to bezpieczny wybór. Kupienie oryginalnego, kompletnego motocykla w nawet nieco zawyżonej cenie może zwrócić się z nawiązką. Problem polega na tym, że po wszelkich zabiegach z motocyklem można związać się na tyle, że żal będzie go sprzedać.

J. T.: Jak kupić, żeby nie wtopić? Oryginalne malowanie, kanapa, wydechy?

S. D.: Tak, te trzy cechy są moim zdaniem bardzo ważne. Na rynku jest wiele ofert opisanych jako "okazja". Wiszą po kilka miesięcy, a możemy być pewni, że na rynku jest takich ruch, że dobre oferty znikają bardzo szybko. Jeśli uda się kupić tanio niekompletny sprzęt i mamy dużo czasu, to również może się to opłacić. Ale żeby zarobić solidnie, trzeba zdecydować się na więcej niż jedną maszynę. Na koniec napiszę coś mało optymistycznego, ale jak się renowację przeprowadza szczegółowo, to niestety sporo kosztuje i później trudno o klienta, który to doceni. Najwięcej zarobi ten, kto dużo zrobi sam.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (0)