Za 3 lata samochody elektryczne będą ładowane bezprzewodowo

Przedstawiciele koncernów samochodowych na dobre rozpoczęli kampanię promującą pojazdy elektryczne. Krok po kroku eliminują oni problemy, z którymi borykają się właściciele takich samochodów, a podstawowym parametrem, który decyduje o sukcesie lub porażce, jest zasięg takiego auta. Bezprzewodowe ładowanie ma wyeliminować to ograniczenia związane z pojemnością akumulatorów.

Za 3 lata samochody elektryczne będą ładowane bezprzewodowo
Źródło zdjęć: © Matriały prasowe
Jakub Tujaka

25.04.2017 | aktual.: 01.10.2022 20:12

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Samochody elektryczne mają sporą szansę na wyparcie spalinówek, bo są ciche, bezawaryjne i ekologiczne. Natomiast ich użytkowanie jest nieco utrudnione przez ograniczenia akumulatorów. Są one ciężkie, przez co auto zużywa więcej energii, a oprócz tego, auta z niższej pułki cenowej pokonują nie więcej niż 200 kilometrów, a później trzeba je ładować kilka godzin.

Jednak i na to znalazł się sposób. Przedstawiciele Nissana ogłosili, że w 2020 roku udostępnią kierowcą bezprzewodowe ładowarki do samochodów napędzanych prądem. Oznacza to, że nie będzie konieczności ciągłego szukania specjalnego punktu do naładowania auta, a będzie on się ładował w czasie postojów w garażu, na parkingu czy też na jezdni w czasie postoju na czerwonym świetle.

Technologia nazwana WiTricity Drive to ładowarka, która wygląda jak mata. Parkuje się na niej auto, a ona bezprzewodowo zasila akumulatory w energię dzięki odbiornikowi zamontowanemu w podwoziu auta. Odległość pomiędzy urządzeniami nie może być większa niż 40 cm. Moc takiej bezprzewodowej ładowarki będzie wynosić 7,7 kW lub 11 kW. Nie wiadomo jeszcze, ile potrwa naładowanie auta do pełna.

W ciągu roku prace nad tym rozwiązaniem mają być zakończone, a już w 2020 roku ta technologia ma wejść do sprzedaży.

Jednak nie jest to przełomowy pomysł, ponieważ jak informuje Mateusz Figaszewski z firmy Solaris, polski producent autobusów opracował już podobne rozwiązanie i elektryczne autobusy jeżdżące w dwóch niemieckich miastach: Berlinie (4 sztuki) i Brunszwiku (5 sztuk) korzystają z podobnego rozwiązania. Autobusy te są doładowywane w czasie postojów na przystankach, na których pod jezdnią zamontowano ładowarki indukcyjne. Dodatkowo w zajezdniach pojazdy te podłączane są do klasycznych ładowarek. Tak dostarczona energia wystarcza na cały dzień jazdy.

Obraz
© Solaris

Drugi przykład zastosowania ładowarek bezprzewodowych pochodzi z południowokoreańskiego miasta Gumi, gdzie również jeżdżą elektryczne autobusy producenta Online Electric Vehicle (OLEV), które podobnie jak Solarisy są doładowywane bezprzewodowo za pomocą płyt indukcyjnych.

Także w Genewie autobusy uzupełniają prąd, w czasie gdy zatrzymują się na przystankach, ale tam zastosowano inną metodę. Tam ładowanie realizowane jest pomiędzy dachem autobusu, a wiatą przystankową. Według Szwajcarskich ekspertów, kilkanaście sekund ładowania wystarcza do pokonania odległości pomiędzy przystankami. Obliczono też, że elektryczne autobusy w Genewie pozwoliły zmniejszyć emisję CO2 o 1000 ton.

Te wszystkie rozwiązania są bardzo ciekawe i doświadczenia w nich zebrane na pewno posłużą do rozwoju systemów ładowania samochodów elektrycznych, które w przypadku jazdy w mieście znajdują zastosowanie. Pytanie tylko, czy inżynierowie są w stanie zadbać o trwałość ciągle doładowywanych baterii.

Komentarze (12)