Wypadki z dzikimi zwierzętami są częstsze niż myślisz. Rozwiązaniem mają być znaki

Drogi przecinające las ogrodzone siatką? Takie rozwiązanie sugeruje poseł Paweł Szramka, zwracając uwagę na problem zwierząt wbiegających tuż pod rozpędzone auta. Kierowcy po kolizji ze zwierzęciem pozostają sami z uszkodzeniami – wystarczy jeden znak, by mieli problem z uzyskaniem odszkodowania.

Znak A-18b
Znak A-18b
Źródło zdjęć: © PAP/Grzegorz Michałowski
Mateusz Lubczański

09.07.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:28

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nawet 2 tys. kolizji ze zwierzętami miesięcznie może mieć miejsce na polskich drogach. "Może", ponieważ policja nie prowadzi dokładnych statystyk, a wyniki uwzględnione w corocznym raporcie opiewają na 332 wypadki z "obiektami, zwierzętami na drodze". To sytuacje, w których policja została wezwana na miejsce. W większości przypadków kierowcy tego nie robią. Informacje są szczątkowe, bo nadleśnictwa odnotowują znalezione martwe zwierzęta łącznie. Nie wyróżniając tych na drogach.

Analizy dokonują za to Norwegowie czy Niemcy, a dane umieszczane są na stronie internetowej. U nas kwestia ta jest poruszana tylko w wyjątkowych sytuacjach. Na przykład gdy w Świdniku zginęło kilkadziesiąt saren żerujących na pobliskich polach lub gdy na stołecznych trasach w ciągu roku swoje życie zakończyło ponad 100 zwierząt.

Znak receptą na wszystko

Najpopularniejszym rozwiązaniem jest... postawienie znaku. Dokładnie chodzi o A-18b, czyli "zwierzęta dzikie", oznaczenie zazwyczaj ignorowane przez kierowców. Tymczasem to właśnie jego obecność wymusza zachowanie szczególnej ostrożności i sprawia, że uzyskanie odszkodowania od zarządcy drogi będzie wyjątkowo trudne – polskie prawo nie przewiduje, żeby musiał on podjąć dalej idące środki bezpieczeństwa, np. postawienie ogrodzenia.

Wspomniane przez posła Szramkę z Kukiz'15 siatki są oczywiście montowane przez Generalną Dyrekcję Dróg i Autostrad, ale tylko przy autostradach i drogach ekspresowych, tam, gdzie auta poruszają się z wysokimi prędkościami. Innym rozwiązaniem są tzw. "wilcze oczy", czyli elementy odblaskowe na słupkach mające wzbudzić niepokój w zwierzynie i odwieść ją od zamiaru przekroczenia jezdni.

Wjechałem w dzikie zwierzę! Co dalej?

Ranne, dzikie zwierzę będzie w szoku, więc próby głaskania i uspokajania nie należą do najlepszych pomysłów. Jedynym sposobem na uspokojenie jest nakrycie głowy kocem lub innym materiałem. W Polsce nie ma jednej linii alarmowej dot. dzikich zwierząt – należy skontaktować się z najbliższym nadleśnictwem bądź weterynarzem. Obojętność będzie kosztować – za nieudzielenie pomocy zwierzęciu grozi nam kara aresztu lub grzywny do 5 tys. zł.

Komentarze (16)