Zarabiają na oszczędnościach producentów. Im gorsze auto, tym dla nich lepiej
Wyciszanie samochodów znajomi Łukasza postrzegali jako głupi pomysł na biznes, a dziś przyjeżdżają do niego klienci z całej Polski. Sukces zawdzięcza producentom aut, którzy stawiają na jakość. Coraz niższą. Opowiedział mi, który robi to najgorzej oraz za co i ile płacą jego klienci.
15.05.2023 | aktual.: 24.06.2023 17:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy przyjechałem do Łukasza Gliniewskiego i jego warsztatu, niedługo po tym podjechał kolejny potencjalny klient. Opowiedział krótko historię swojego niedawno kupionego volvo V60, w którym serwis wymienił opony, bo hałasowały i hałasują nadal.
Auto jest jego zdaniem za głośne, ale dał sobie spokój z reklamacjami. Przyjechał, by zapytać o wyciszenie auta w okolicach nadkoli, ponieważ szum opon jest w jego opinii nie do zaakceptowania.
Za wyciszenie zapłaci ok. 1800 zł netto (wszystkie podane w tekście ceny są netto). Średnio klienci zostawiają w warsztacie wyciszauto.pl ok. 4000 zł za wytłumienie nadkoli, drzwi i ściany grodziowej. Łukasz twierdzi, że to podstawa, by uzyskać naprawdę odczuwalny efekt. Na tyle duży, że jego pierwsi klienci już sprzedają swoje samochody i cenią sobie, że kiedy kupiec przejedzie się ich autem, też zauważa różnicę względem tych, którymi jeździł wcześniej.
Gdzie i dlaczego auto hałasuje?
Zapytałem Łukasza, gdzie leży problem i czy przypadkiem nie jest to coś czysto subiektywnego. Z jednej strony klienci coraz częściej narzekają na hałas w nowych samochodach, ale auta są coraz droższe, więc ich oczekiwania rosną. Mamy coraz więcej dróg szybkiego ruchu, którymi jeździmy coraz więcej i szybciej.
Łukasz zgadza się, że oczekiwania klientów są coraz wyższe, ale w parze idą cięcia kosztów u producentów. Zwłaszcza japońskich aut, które – jego zdaniem, ale i dużej rzeszy klientów – są wyjątkowo słabo wyciszone. Klienci często przyjeżdżają do niego samochodami koreańskimi, ale i marki Mercedes-Benz, w których nie tylko jest za głośno, ale też dużo elementów trzeszczy. Typowymi modelami w warsztacie są: Škoda Superb i jej rynkowy konkurent Toyota Camry.
– Superb, w porównaniu z Passatem, jest wyraźnie gorzej wyciszony, a volkswageny też wyraźnie gorzej od audi – mówi Łukasz Gliniewski z wyciszauto.pl. – Właśnie tu widać, jakie jest pozycjonowanie marek w ramach jednego koncernu.
Brakuje wygłuszeń w drzwiach, nadkolach, na masce. Zauważa to nie tylko Łukasz, ale i klienci. Producenci oszczędzają, gdzie się tylko da. I tu nie ma zasady – dotyczy to niemal wszystkich. W niemal każdym obszarze widać oszczędności – od maskowania niektórych miejsc, po braki w zabezpieczeniu antykorozyjnym. Maty tłumiące hałas to kolejny element, na którym można zaoszczędzić.
Jak wygląda proces wyciszania samochodu?
Wszystko zaczyna się od wysłuchania klienta i zrozumienia, co mu rzeczywiście przeszkadza.
– To nie jest tak, że w samochodzie najbardziej słychać silnik. Mamy klientów aut elektrycznych, dużo tesli, je też wyciszamy – wyjaśnia Łukasz.
Podstawowy program obejmuje wyciszenie nadkoli. To coś, co da się zrobić dość łatwo w kilka godzin, ale mechanik pracujący w warsztacie przestrzega przed samodzielnym podejściem do tematu.
– Przed położeniem maty butylowej trzeba przygotować powierzchnię, a potem dokładnie i odpowiednim narzędziem rozwałkować ją. Jeśli popełni się błąd, to woda dostanie się między matę a blachę i auto zacznie gnić – wyjaśnia współpracownik Łukasza.
Nie ma też sensu kleić maty, gdzie popadnie. Tu liczy się doświadczenie, bo nierzadko klejenie maty na niektóre obszary nie przynosi żadnego efektu, poza wydawaniem pieniędzy i dociążaniem auta. Metr kwadratowy waży ok. 4 kg.
Na matę nałożoną na nadkola, pędzlem nakładana jest guma, by zabezpieczyć blachę przed korozją. Jeśli klient ma większy budżet, może wyciszyć całą podłogę od wewnątrz, ale to już poważny zakres prac. Efekt jest oczywiście odczuwalny, bo wszystko, co jest na dole, tłumi hałas opon i powietrza.
Częściej jednak robi się wyciszenie bagażnika – to już dużo łatwiejsza i tańsza operacja. Istotne jest też wytłumienie okolicy ściany grodziowej, by zmniejszyć hałas silnika.
– Nie demontujemy desek rozdzielczych, bo w nowszych samochodach to duże ryzyko – wyjaśnia Łukasz Gliniewski. – Matę nakładamy na ścianę grodziową tak głęboko, jak jesteśmy w stanie sięgnąć ręką.
W podstawowym zakresie prac znajduje się także wyciszanie drzwi poprzez wyklejenie ich od wewnątrz pod tapicerką matą butylową oraz pianką. Wyciszenie drzwi niweluje dźwięki opływającego powietrza, przejeżdżających obok samochodów oraz te, które odbijają się od obiektów, kiedy obok nich sami przejedziemy. Jeśli klient sobie życzy, tłumi się także boczki drzwi. Dzięki temu nie wibrują, nie trzeszczą, a poprawia się akustyka nagłośnienia.
Wyciszenie dachu niweluje opływające powietrze, ale też hałas padającego deszczu. Uzyskujemy też lepsze trzymanie ciepła zimą w aucie oraz mniejsze nagrzewanie się wnętrza latem. Wytłumienie maski, które w nowych samochodach spotykamy coraz rzadziej, wycisza dźwięk silnika.
Szyby to kolejny temat. Jeśli nie ma możliwości wymiany ich na laminowane, to wycisza się chociaż uszczelki. Dzięki włożeniu w nie odpowiedniego materiału gumowego, drzwi mocniej przylegają i świsty powietrza aż tak nie dostają się do wnętrza.
Jakie są efekty?
Najczęściej w kabinie jest ciszej o 2-3 decybele, ale udaje się osiągnąć lepsze wyniki. Różnica 3,5 dB to zmniejszenie hałasu o połowę. Aby przekonać się, że faktycznie tak jest, przejechałem się dwiema identycznymi skodami fabiami - wyciszoną i nie.
Nie wiedziałem, którą jadę pierwszą. Natomiast nie dostrzegłem w pierwszej z nich większych różnic względem tego, co znam z tego modelu. Decybelomierz przy prędkości 100 km/h pokazywał wartości od 67,5 do 68,7 (średnia to 67,9 dB).
Potem wsiadłem do drugiej i ruszyliśmy. Początkowo nie dostrzegłem różnic, ale kiedy już się rozpędziliśmy, spojrzałem na obrotomierz, co było dla mnie zaskoczeniem. Potem na dźwignię skrzyni biegów. Nie miałem wątpliwości, że to ta wyciszona fabia.
Na obrotomierzu spodziewałem się wartości ok. 1500 obr/min, a na skrzyni piątego biegu. Tymczasem jechaliśmy na czwórce i na 3000 obr/min. W kabinie było tak, jakby silnik pracował na bardzo niskich obrotach.
Jednak tu nie tylko chodzi o sam hałas, który w pomiarach przy 100 km/h mieścił się w zakresie od 63,6 do 65,8 dB (średnio 64,3 dB, czyli o 3,6 dB mniej). Tu chodzi o dźwięki, jakie się słyszy.
W czasie rozmowy znika efekt przebywania w metalowej puszce, czujemy się jak w sali do nagrań. Wkręcany na obroty silnik warczy niemal tak samo głośno, ale trochę inaczej, przyjemniej dla ucha. Bez obciążenia można docenić jak wiele daje wyciszenie podwozia i drzwi. Różnica jest, a ja jestem przekonany, że warto. Pozostaje kwestia ceny.
W autach premium jest mniej roboty, ale więcej
Generalnie samochody premium są lepiej wyciszone od marek popularnych, więc rzadziej przyjeżdżają do warsztatu Łukasza. Ich właściciele często płacą jednak trochę więcej nie dlatego, że są bogatsi, lecz dlatego, że ten sam zakres prac trwa dłużej. Rozbieranie paneli drzwi czy nawet samych nadkoli jest bardziej skomplikowane niż w tańszych autach.
– Najwięcej klientów przyjeżdża z mercedesami i volvo, najmniej z audi i BMW – mówi Łukasz. – Coraz częściej pojawia się jednak BMW Serii 3. Wśród tanich marek dominują japończyki, ale są i miłe zaskoczenia. Nowa generacja Hondy CR-V jest poprawiona względem poprzedniej, ale w przypadku Civica nie widać postępu. Toyoty to u nas norma, ale i tu ciekawostka – RAV4 plug-in ma laminowane boczne szyby, więc do innych wersji można takie zamówić i je wymienić. Pozytywnie wyróżniają się auta marki Renault - dodaje.
Za komplet drzwi trzeba zapłacić od 1800 zł netto. Plus 500 zł za wytłumienie samych paneli drzwi. Za nadkola zapłacimy ok. 1800 zł. Maska to ok. 300 zł, natomiast cały bagażnik 2000 zł. Od 1500 do 2000 zł zapłacimy za wyciszenie podłogi w tylnej części, ale sporo zależy od ilości pracy przy rozbieraniu wnętrza. Dach to ok. 1200 zł.
– Klienci najczęściej wybierają opcję wyciszenia nadkoli, drzwi i uszczelek – mówi Łukasz. – Taki pakiet to wydatek ok. 4000 zł netto. Drugi etap to podłoga w bagażniku. Niektórzy zadowoleni klienci przyjeżdżają po kolejne modyfikacje. Coraz częściej pojawiają się u nas busy i kampery.
Jeszcze rok temu poszczególne obszary do wyciszenia kosztowały po ok. 1000 zł. Dziś ceny wzrosły niemal dwukrotnie, bo tak wzrosły koszty prowadzenia warsztatu. Łukasz jednak nie narzeka, często ma klientów z zasobnym portfelem, którym zależy na komforcie jazdy.
Obawy o utratę gwarancji
Niektórzy klienci obawiają się o utratę gwarancji, kiedy przyjeżdżają bardzo młodymi autami. Jak wyjaśnił mi Łukasz, jeszcze kilka lat temu sam pytał importerów, czy jego klient może stracić gwarancję. Już tego nie robi, bo jeszcze nikt nie odmówił takiej modyfikacji. Żaden klient nie skarżył się też na kłopoty w ASO. Wyciszenie samochodu w żaden sposób nie wpływa na jego konstrukcję i mechanizmy.